s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zachować. O serce się ciebie nie spyta... chyba o suknię, jaką chcesz włożyć!
Il est parfait!144
Powróciwszy do Pruhowa, hrabia Roman z wielkim podziwieniem swym
zastał stryja siedzącego w krześle. Był blady, wycieńczony, osłabły, ale chwi-
lowo puchlina odeszła, trochę nadziei wstąpiło i jako człowiek czynny, który z
każdej chwili czasu korzystać umiał, zajmował się już trochę zaniedbanym
gospodarstwem i interesami. Nie łudził się on zbytnio, ale mając wiele do
rozporządzenia, chciał Romanowi pozostawić wszystko w porządku jak zegar
nakręcony, bo wiedział, że choć utrzymać potrafi ład zaprowadzony, stworzyć
go nie będzie zdolnym.
Piękny jeszcze dzień jesienny i trochę słońca wpadającego przez okno do
sypialni wprawiły chorego w dobry humor, który u niego był rzadkim. Przy-
witał Romana pytaniami, na które szybko odpowiedzieć było potrzeba i kate-
gorycznie.
Cóżeś robił?
Postąpiłem podług rozkazu.
Jakiż termin?
Baronówna na naznaczony się zgadza.
Doskonale! jak to, bezwarunkowo?
To jest z prośbą tylko, aby, jeśli to być może, niezbyt się spieszyć, gdyż
wiele rzeczy niezbędnych jeszcze nie dokończonych.
Ale najniezbędniejsze to wesele, póki ja żyję, bo potem za nic nie ręczę.
Znam dobrze Lolę dodał stary wychowywała się pod moim okiem, będzie
umiała zastosować się do konieczności, do położenia, to pewna, jest dobra,
ma wielkie przymioty, lecz boję się fantazyjek w jej głowie.
Roman uśmiechnął się.
Czego się ty śmiejesz? spytał stryj.
Bo stryj jak zawsze ma słuszność. Zdaje mi się, że byłem już świadkiem
jednej fantazyjki.
A? cóż takiego? co to takiego? podchwycił ciekawie stary mów mi, a
jasno!
Właśnie w czasie mojego tam pobytu przyjechał jakiś synowiec pani Nie-
czujskiej.
Gdzie? skąd? co za jeden? nigdy o nim nie słyszałem.
A bo i ona go nie znała i nie wiedziała o nim, śmieszny młody człowiek,
rodzaj demagoga, podobno właściciel garbarni w Poznańskiem. Prosty czło-
wiek, dziwnie prosty. Proszę kochanego stryja, zaproszono go do salonu, po-
144
i l e s t p a r f a i t ! (fr.) - Jest wspaniały!
68
dała mu rękę do stołu i słowo daję, tak była dla niego, jakby dla człowieka
naszego świata. Dała mu pleść, co chciał... to mnie oburzyło.
Zmiłuj się, przecie krewny, to prosta grzeczność, nie bądzże zawczasu
zazdrosnym odezwał się stary po cichu zazdrość jest rzeczą śmieszną,
bardzo śmieszną. Muszę cię przestrzec, nigdy ona na nic się nie przydała,
często jeszcze przeciwne wywiera skutki, a człowieka czyni pośmiewiskiem.
Skandalu popełnić żonie nie powinien mąż dozwolić, ale proszę cię, małe sła-
bostki... trochę zalotności i chęci podobania się, czasem i coś więcej dla
świętego spokoju ścierpieć potrzeba i patrzeć przez palce. W tym świecie, w
którym ci żyć przeznaczono, mój Romanie, galanteria jest rzeczą przyjętą,
dozwoloną, niemal nieuchronną.
Roman spuścił oczy słuchając tych nauk.
Ale ja wyrzucałbym sobie podchwycił gdybym się do tego stopnia po-
niżył, żebym o takiego tam jakiegoś jegomości miał być zazdrosnym. Tylko
mnie ta zbytnia poufałość, której Lola dopuściła, raziła. Zdawała się w dzi-
wacznej jego rozmowie znajdować przyjemność.
Prosta grzeczność. Długo on tam zabawi? zapytał stryj.
Nie wiem, sądzę, że ledwie parę dni. Il est assommant145.
Jak wygląda?
Czerstwy i zdrowy, przystojny parobek.
Nieokrzesany?
Niby jakiejś pedanckiej instrukcji trochę tam widać rzekł Roman ale
widać głowę przewróconą, demokratyczne zasady... Prawił od rzeczy.
Jak to? tak otwarcie?
O! wcale się nie żenował!
Stary hrabia ruszył ramionami.
Bończa się też tam do domu pod jakimś pozorem wkręcił!
O! ręką machając odezwał się hrabia Filip o tego obawy nie mam.
Znają go nadto wszędzie. Zawsze jednak to napływanie przypadkowe mło-
dzieży nie jest dobre. Należy ślub przyspieszyć.
Westchnął.
Gdybym żył dodał byłbym za tym, ażebyście, wedle zwyczaju, puścili
się zaraz w podróż. Jest to najlepszy sposób zbliżenia się, poznajomienia,
połamania pierwszych lodów.
Hrabia, który nie śmiał wprzódy powtórzyć warunków, jakie mu narzuciła
panna, nie chcąc stryja martwić nimi, począł się namyślać, czyby dla porady
teraz wszystkiego wyznać nie wypadało.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]