s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Domyślili się łatwo, że syn być musiał starszy gospodarza, o którym wiedzieli, że w bli-
skości na wsi mieszkał. Tomko mu było na imię. Znał go Pawłek dawniej i, zarzuciwszy na
się kożuch, wybiegł przeciw niemu. Myśliwiec nierychło go sobie przypomniał i poznał, ale
gdy przemówił, zsiadł zaraz do niego, aby uścisnąć. Stary Włodek, który już był na modli-
twie, nie wychodził do syna.
76
 Ty tu?!  zawołał młody.  A skądżeś się wziął? Co cię tu przyniosło? Wpadłeś, biedaku,
na post i umartwienie, na pokutę do ojca mego!
Nałecz prędko spowiadać mu się począł ze wszystkiego i zaprowadził go do izby, w której
Zaręba odziewał się dopiero. Powitali się. Tomko, który na dworze książęcym próbował żyć,
a nie powiodło mu się, Przemysława nie bardzo lubił. Słuchał więc powieści gorąco potakując
i biorąc ją do serca.
 Wy tu nie macie co robić  rzekł  jedzcie ze mną. Ja, choć ojca kocham i szanuję, z nim
bym pono nie wyżył. On teraz tak się do nieba dobija, jak dawniej żywot pełnymi ustami76
spijał. Wola jego! Wszystkim jednak tak żyć trudno. Z tej dziatwy, którą w mnisze habity
pozaszywał, zawczasu już mu dwoje starszych dziewcząt i ze trzech chłopców przez tyny77
pouciekało.
Tomko śmiał się, ale u drzwi posłyszawszy kroki, zamilkł. Stary Włodek z rękami rozpo-
startymi wchodził witać syna. Był to jego najmilszy, którego on tak kochał, że mu nawet jego
światowe usposobienie przebaczał mówiąc, że mu nawrócenie wymodli. Zcisnął go za kolana
Tomko, a ten, drżąc, głowę mu ujął i całował.
 Cóż, już na łowy? Od rana? A mszy słuchałeś?
 Nie zdążyłem na nią  rzekł Tomko.
Włodek, milcząc, na gości ukazał, jakby chciał powiedzieć:  Uwolnijże ty mnie od nich!
 Ja Pawłka i Zarębę do siebie namawiam  zawołał, domyśliwszy się, Tomko.  Oni tu u
was umrą z głodu i tęsknicy.
Stary poruszył ramionami.
 Poganieście wy wszyscy, poganie  rzekł.  Gdybyśmy my się za was nie modlili, Pan
Bóg by tę ziemię karał srożej jeszcze.
Westchnął, ale, spojrzawszy na syna, wnet poweselał. Zciskał go, przyglądał mu się z wi-
doczną pociechą. Piękny był, życia pełen. Myśl pobożnego ojca mimo woli tą bujną młodo-
ścią się radowała.
 Do stołu ja ciebie i tych gości dziś nie wzywam  mruknął po namyśle.  My dziś z su-
chotami78, a ty, poganinie, z ojca i z postu, i z nas gotóweś sobie drwiny stroić. Przyślę wam
tu co przekąsić.
Gubcie dusze, ale niech ja na to nie patrzę. U nas dziś suchoty.
 Dobrze, ojcze kochany  odparł Tomko.  A ja za pozwoleniem twym sam pójdę do
piwnicy i na kuchnie pogospodarować.
 Idz, ale bez pozwolenia  rzekł Włodek.
Dano do dworku dnia tego obficiej jadła i lepszego, co Tomkowi zawdzięczali. Po obie-
dzie rannym pożegnali gospodarza i wyruszyli z Nałęczyna. Młody zawiózł ich do swojego
dworu. Nowy on był na wydartych świeżo trzebieżach79 w puszczy, nie obronny, bo las do-
koła go osłaniał. Mało się tu najazdu obawiano. Dostatnio było na nowosiedlinach, wesoło i
ochoczo.
Wyszła przeciw przybywającemu młoda żona, Sulisława, nie wiedząc, że gości z sobą
prowadził. Zobaczywszy ich, skryła się zaraz, bo po domowemu odzianą była, a do obcych
musiała wystąpić inaczej. I przyjęcie ich też dostatniejsze nakazać trzeba było niż chleb po-
wszedni. Zaręba tu odżył i poweselał dopiero, gdy siedli za stół dobrze zastawny, do którego
wyszła piękna i strojna gospodyni, którą małżonek tak miłował, że jej to i przy obcych oka-
zywał.
76
Ustami  słowo dodane, bez którego zdanie pierwodruku niejasne.
77
Tyn  wał obronny opatrzony częstokołem.
78
Suchoty  tu: post o chlebie i wodzie.
79
Trzebieże  oczyszczony grunt z drzew, nowizna.
77
Zaczęła się rozmowa o dworze, o Lukierdzie, o życiu Przemysława, Zaręba z serca mówił i
gorąco, a młoda pani płakała rzewnymi łzami nad losem księżnej. Tomko się oburzał.
 Twoja sprawa  rzekł w końcu  nasza sprawa! Nałęcze i Zarębowie razem pójdą mścić
się za krzywdę pani i za waszą. O pomstę do Boga woła takie okrucieństwo.
 Tyranem jest dla żony i tyranem dla wszystkich!  zawołał Zaręba.  Dalej ziemianie u
niego nic znaczyć nie będą i pójdą w niewolę. Pamiętajmy, że nasi ojcowie ich wybierali i
podnosili na księstwa, a zrzucali, gdy chcieli. Dziś my co? Sługi tylko, którym, co każą to
robić muszą. Rodu tego Piastowego dosyć jest. Mamy w kim wybierać. Czy to nowa rzecz
będzie, gdy go wygnamy, a posadzim innego?
 A nowy pan zawsze lepszy!  dodał Tomko.
Pawłek obyczajem swym milczał. Co dla Zaręby dobrym było, to i on przyjmował chętnie.
Umówiono się więc do Orlika Zaręby, który w głębi Kaliskiego mieszkał, Nałęczów zwołać i
Zarębów, aby się naradzić, jak przeciw księciu Przemysławowi występować mieli i co czynić.
 Cicho tylko a rozumnie  zamruczał ostrożny Pawłek.  Gdy zawczasu wrzawy narobi-
my, połapią nas i pojmą a pościnają bez sądu. Leszek za lada co ziemian na głowie, imieniu i
czci karze. Cicho musimy iść, aby do swego dojść.
Zasiedli więc u Tomka, skąd Zaręba po kryjomu począł na różne strony się wymykać,
swoich i Nałęczów podburzając przeciw księciu.
78
ROZDZIAA II
Kanclerz Wincenty, wyjechawszy z Poznania po cichu, tak że mało kto z bliższych wie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl