s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W te lata żyło się jednak pięknie i dobrze.
Spędzałam czas przy ukochanym, karmiłam oczy jego widokiem, nasycałam ciało jego zapachem, a
duszę jego duchową, subtelną emanacją. Czego mogłam chcieć więcej?
Wzajemności? A czymże jest wzajemność, jak nie dawaniem siebie bez ograniczeń. Marquez tak
właśnie trwonił siebie. Bez ograniczeń. %7łe przy tym kochał wszystkie kobiety świata? Tak
rzeczywiście było. Tak było aż do tego dnia, kiedy odkrył istnienie Marii.
Ta historia z Marią zaczęła się banalnie, od rozmowy Marqueza z ogrodnikiem Ricardo.
To był drań cieszący się niezasłużonym zaufaniem mistrza. Podobno pochodzili z tych samych
stron. Stąd ta sympatia, takie rzeczy były dla Marqueza ważne.
Ricardo nieraz próbował się do mnie dobierać. Był lubieżnikiem. Jestem pewna, że podglądał
igraszki Marqueza i moje. Mistrz chyba wiedział o tym, ale przymykał oczy.
Rozmowa z ogrodnikiem bardzo go podnieciła. Po południu zamówił pół ciężarówkę. Razem z
usłużnym Ricardo pojechali do nieodległego klasztoru franciszkanów. Wrócili pod wieczór z
dwunastoma materacami kupionymi od mnichów.
Tej nocy mistrz jeszcze potrzebował moich masaży, ale już następnej nie wezwał mnie. Od tego
czasu, słyszałam przez ścianę, jak mówi do siebie, płacze, śmieje się, milknie nagle, a nawet prze-
staje oddychać. Byłam przerażona. Jedyne na co mi pozwalano, to zanoszenie do sypialni wina i
lekkich posiłków. Patrzyłam wtedy na ukochanego i płakałam żałośnie. Nie robiło to na nim wra-
żenia. Leżał na wznak z dłońmi zaplecionymi pod pępkiem, gapił się w sufit i czekał aż odejdę.
Po jakimś czasie zaczęło mi brakować jego ciała. Czułam, że przybliżam się do kresu. Byłam o
krok od przyjęcia zalotów Ricardo. Którejś nocy nie wytrzymałam. Pożądanie wzięło górę nad
strachem. Wdarłam się do sypialni mistrza i zgwałciłam go na tych przeklętych materacach.
Dopiero w połowie nocy zaczął odwzajemniać pieszczoty. W jego żyłach na powrót popłynęła
męska krew. Rzucił się na mnie jak młodzieniec. Tarzaliśmy się tak prawie do świtu. Szczytowałam
wiele razy. Zetlałe płótno materaców nie dało rady oprzeć się naszemu szaleństwu. Podarło się na
strzępy.
Rano Marquez odkrył włosy Marii. To one okazały się przyczyną jego dziwnego stanu. Oczywiście
żadne z nas, nie wiedziało wtedy o Marii. Po prostu zobaczyliśmy rude włosy leżące na posadzce.
To znaczy ja tyle zobaczyłam. Mistrz zobaczył więcej.
Zostałam przy nim jeszcze dwa tygodnie. Tyle czasu potrzebował, by podnieść się z choroby, na
którą zapadł po odkryciu włosów. Szaleństwu, które nastąpiło potem, nie dałam już rady
towarzyszyć, mimo wielkiej miłości do mistrza .
Dotarłam przy nim do dwudziestego siódmego kwadratu. Dałam tej miłości ile potrafiłam. Wzięłam
dużo więcej. Teraz musiałam się już tylko uratować.
Pomógł mi ten sam mężczyzna, który kilka lat wcześniej podarował pieniądze na miłosną wyprawę.
Zatrzymał mnie na progu burdelu w Bogocie.
Okazało się, że poświęcił majątek, by mieć mnie pod dyskretną kontrolą. Opłacał nawet Ricardo i
okolicznych żandarmów.
Pieniędzy starczyło jeszcze na powrót do Polski, skromny ślub i rozkręcenie mięsnego interesu. Jak
się okazało, mój mąż znał się na rzeczy. Wkrótce kupił dla mnie ten pałacyk.
I w ten sposób znalezliśmy się w dwudziestym dziewiątym kwadracie. Tak. %7łyję tu już dwa lata.
Doglądam domu i okolicy. Samotność jest moją serdeczną pieczęcią. Odciskam ją na wszystkim
dookoła. Nawet to polubiłam. Mam trochę zwierząt: parę świnek, stadko kur, dwa psy, wronę, trzy
koty, szczura.
Czy go jeszcze kocham, Marqueza? Kocham go, ale to jest już miłość bezpieczna. Nie potrzeba jej
codziennego widoku ukochanego. Potrzeba tylko czasu.
%7łona rzeznika przerwała odczytywanie kwadratów na suficie. Zamilkła. Muskat przełknął ślinę.
A zatem Marquez kłamał pomyślał. Kłamał jak najęty, opowiadając, że Conchita dalej się
nim opiekuje. W jego opowiadaniu oddana Conchita ciągle przychodziła do sypialni, nakrywała
stolik, ustawiała na nim wonne olejki, zaciągała rolety i zrzucała ubranie.
A twoje kwadraty? odezwała się żona rzeznika. Co przepowiadają?
Muskat spojrzał na kobietę. Ciągle leżała na wznak ze wzrokiem utkwionym w suficie. Wydawała
się teraz jeszcze bardziej krucha niż przy poznaniu. Nagle zapragnął ją przytulić. Nic więcej, tylko
przytulić, zamknąć w ramionach i zatrzymać ją tak do uspokojenia oddechu. Zrozumiała. Sama
przesunęła się na jego stronę.
Potem wszystko ułożyło się inaczej, niż planował. Kochali się.
A twoje kwadraty? ponowiła pytanie, kiedy już było po wszystkim.
Moje kwadraty?
Spojrzał w sufit. Zobaczył.
Moje kwadraty mówią, że odnajdę zeszyt Marii w Izraelu. Poznam przy tym historię największej
miłości świata. Nie będzie to jednak twoja historia... ani historia Marii.
Kiedy wrócił pod kapliczkę od razu zauważył napis na drodze. Ktoś odnowił go, bardzo dobrze
naśladując charakter pisma Muskata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]