s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

tego, co się stało.
 Dzień dobry  rzekła obojętnie Laura. Inspektor podszedł do stolika przy fotelu.
 Panie Starkwedder, czy ubiegłej nocy oparł pan rękę na tym stoliku, a następnie
otworzył oszklone drzwi?
 Nie wiem  odparł tamten, zbliżając się do stolika.  Może i tak. To ważne?
W tym momencie do pokoju wrócił sierżant z teczką.
 Tu są odciski pana Starkweddera, konstabl je tu przyniósł razem z raportem
balistycznym.
 Aha, zobaczymy. Kula, która zabiła Richarda Warwicka, z całą pewnością pochodzi z
jego rewolweru. A co do odcisków, zaraz się przekonamy.
Usiadł przy biurku i zaczął studiować dokumenty. Sierżant skierował się do wnęki.
Jan, który pilnie przyglądał się Starkwedderowi, zapytał:
 Pan dopiero co wrócił z Abadanu, prawda? Jak tam jest?
 Gorąco  odparł tamten i zwrócił się do Laury:  Jak pani dziś się miewa? Trochę
lepiej?
 O tak, dziękuję. Szok już mi przeszedł.
 To dobrze.
Inspektor wstał zza biurka i zbliżył się do siedzącego na sofie Starkweddera.
 Pańskie odciski  oznajmił  znajdują się na szybie, na karafce, kieliszku i
zapalniczce. Te na stoliku zostawił ktoś inny, nie udało się ich zidentyfikować.  Rozejrzał
się po pokoju.  To załatwia sprawę.  Spojrzał pytająco na Laurę.  Skoro nie było tu
wczoraj żadnego gościa&
 Nie  zapewniła go Laura.
 W takim razie muszą należeć do MacGregora.
 MacGregora?  Starkwedder zerknął na Laurę.
 Wygląda pan na zaskoczonego  zauważył inspektor.
 To prawda  przyznał Starkwedder.  Sądziłem, że nosił rękawiczki.
Inspektor pokiwał głową.
 Ma pan rację. Rewolwer trzymał przez rękawiczkę.
 Czy odbyła się tu jakaś kłótnia?  spytał Starkwedder Laurę.  Nie było słychać
niczego oprócz strzału?
 Ja& To znaczy, Benny i ja& słyszałyśmy tylko strzał. Ale na górę nie docierają
zwykłe odgłosy.
Sierżant Cadwallader wyglądał na ogród przez okienko we wnęce. Widząc, że ktoś idzie
przez trawnik, pośpieszył do drzwi i wpuścił do środka przystojnego mężczyznę po
trzydziestce. Przybysz był średniego wzrostu, miał niebieskie oczy i robił wrażenie
wojskowego. Pierwszy zauważył go Jan.
 Julian! Julian!  zapiszczał radośnie.
Tamten spojrzał przelotnie na chłopca i zwrócił się do Laury.
 Lauro!  wykrzyknął.  Właśnie się dowiedziałem. Ja& Tak bardzo mi przykro!
 Dzień dobry, majorze Farrar  powitał go inspektor.
 Co za niezwykła sprawa  zauważył Julian Farrar.  Biedny Richard!
 Leżał na wózku  poinformował go Jan.  Złożony wpół! A na piersi miał karteczkę.
Wiesz, co tam było napisane?  Rachunek wyrównany !
 Tak, tak. Uspokój się, chłopcze  mruknął Julian Farrar, klepiąc go po ramieniu.
 Czyż to nie podniecające?  ciągnął Jan, wpatrując się w niego roziskrzonym
wzrokiem.
 Tak, rzeczywiście  odrzekł Farrar, mierząc jednocześnie Starkweddera badawczym
spojrzeniem.
Inspektor dokonał prezentacji:
 To jest pan Starkwedder, a to major Farrar, prawdopodobnie nasz nowy poseł. Startuje
w wyborach uzupełniających.
Panowie uścisnęli sobie dłonie, mrucząc pod nosem, że . bardzo im przyjemnie. Inspektor
zostawił ich i kiwnął na sierżanta. Naradzali się przez chwilę, a tymczasem Starkwedder
opowiadał majorowi o swej przygodzie:
 Ugrzązłem samochodem w rowie, chciałem stąd zatelefonować i poprosić o pomoc.
Nagle z tych drzwi ktoś wybiegł i omal mnie nie przewrócił.
 Ale w którą stronę uciekł?  spytał Farrar.
 Nie mam pojęcia. Rozpłynął się we mgle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Starkwedder się odwrócił, natomiast Jan, patrząc wyczekująco na Farrara, zapytał:
 Sam powiedziałeś Richardowi, że pewnego dnia ktoś go zastrzeli, prawda, Julianie?
Zapadła cisza. Wszystkie oczy zwróciły się na Farrara. Ten po krótkim namyśle odrzekł
szorstko:
 Czyżby? Nie przypominam sobie.
 Ależ tak!  upierał się Jan.  Kiedyś przy kolacji. No wiesz, pokłóciliście się wtedy i
ty powiedziałeś:  Richardzie, pewnego dnia ktoś ci wpakuje kulkę w łeb .
 Prorocze słowa  zauważył inspektor.
Julian Farrar przysiadł na drugim końcu taboretu.
 No dobrze  dał za wygraną.  Richard ze swoją kolekcją był dla niektórych solą w
oku. Ludziom nie podobało się takie hobby. Na przykład ten ogrodnik, pamiętasz go, Lauro?
Griffiths. Ten, którego Richard zwolnił. On z całą pewnością się odgrażał, i to niejeden raz.
Mówił, że kiedyś przyjdzie ze swoją strzelbą i załatwi pana Warwicka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl