s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

na jego piersiach, zmysłowo przesunęła na kark. Przyciągnęła ku sobie jego głowę, ich usta spotkały
się. Pocałunki były niewiarygodnie zmysłowe, a zarazem ciepłe i czułe. Adam oplótł ją ramionami,
przyciągnął bli\ej. Przywarli do siebie z całą mocą.
Ich gesty, słodkie i niecierpliwe, były zarazem najczystszym, najszczerszym wyznaniem. Jed-
nocześnie widzieli setki i tysiące obrazów, pokazujących, jak mo\e potoczyć się ich \ycie. Tak wiele
mo\liwości, tak wiele wyborów. Decyzje, które nale\ą tylko do nich. Zwiadomość, \e przyszłość jest
nieznana, lecz mimo to mo\na na nią wpływać.
Rozmawiali z sobą czułym dotykiem, pocałunkiem, pieszczotą. Jednak choć ju\ tak bliscy sobie,
wcią\ wszystko ich dzieliło. Dopiero gdy wrócą do świata, w którym obowiązują prawa fizyki, doba
ma dwadzieścia cztery godziny, a ka\dy dzień przynosi nowe wyzwania, będą musieli wybrać, podjąć
decyzję.
I wtedy wizja zniknęła. Trwała nieobliczalnie krótkie mgnienie, gdyby mierzyć ją czasem realnym,
lecz w sensie psychicznym doznanie było pełne i prawdziwe.
Wcią\ szli skrajem lasu, jakby nic wielkiego się nie wydarzyło.
A przecie\ zaszło coś niezwykłego. Lara ju\ wiedziała bowiem, jaki jest Adam. Uczciwy, godny
zaufania, odwa\ny, rozsądny, twardo stąpający po ziemi. A przy tym, mimo \e tak przesiąknięty
racjonalizmem, potrafi prze\ywać niepoznawalne, jest delikatny, czuły, zdolny do lirycznych
uniesień.
Wiedziała, \e wspólnie uczestniczyli w tej wizji. Dla niej była to inna odmiana rzeczywistości, dla
niego, być mo\e, fantazja na temat dziew czyny, której pragnął. Niewa\ne. Wa\ne było bowiem tylko
to, jakie prawdy ujawniła ta wizja.
Nagle w nocnej ciszy rozległ się strzał. Adam obrócił się gwałtownie w kierunku, z którego dobiegł
huk, natomiast Lara zamarła w bezruchu, wodząc wzrokiem wzdłu\ linii lasu.
- Tam! - Ruchem głowy wskazała zarośniętą ście\kę wiodącą do szopy.
Adam natychmiast puścił się biegiem w tamtym kierunku, Lara za nim. Po chwili spostrzegli, \e
między drzewami coś się poruszyło. Zwolnili, teraz posuwali się ostro\nie, by nie zdradzić
przedwcześnie swej obecności. Weszli między dzikie śliwy rosnące nieopodal szopy.
Lara pełna była jak najgorszych obawo ciotkę.
Mo\e jest ranna i sponiewierana, zdana na łaskę brutalnych mafioso? Jaki los ją spotka? Czy zanim
wreszcie skona, czekały ją straszne tortury? Słaba, bezbronna, lekkomyślna Kim ...
Gdy podeszli jeszcze bli\ej, Lara pomyślała, \e chyba śni.
Słaba, bezbronna cioteczka Kim stała w groznej postawie, celując z pistoletu w trzech bandytów.
Demarius pojękiwał cicho, kurczowo trzymając się za zalane krwią ramię, dwaj pozostali pokornie
trzymali ręce na karkach.
- A niech mnie! - wyszeptał Adam z podziwem.
- Brawo, Kim - dodała Lara.
ROZDZIAA DZIESITY
- Ciociu! - zawołała Lara.
- Och, kochanie! Bogu dzięki! Ju\ mi ręka zdrętwiała od tego \elastwa.
- Tylko nie strzelaj. - Podeszła do niej. Ciotka zerknęła na nią, po czym znów utkwiła wzrok w
bandytach. Widać było, \e jest bardzo wyczerpana, pomalowane ciemną szminką usta nienaturalnie
kontrastowały z bladą twarzą, ale trzymała się dzielnie.
- Gdzie jest Adam?
- Tutaj - odparł, zbli\ając się do Kim.
- Ciociu, wszystko w porządku? Nie jesteś ranna? - dopytywała się Lara.
- Tylko skręciłam kostkę, biegając po ciemku na obcasach po lesie. To drobiazg ... Muszę stąd jak
najszybciej uciekać, tylko nie wiem, co zrobić z tymi draniami.
- To znaczy?
- Nie potrafię ich tak po prostu zastrzelić, choć powinnam, \eby wreszcie dali mi święty spokój. Co za
łajdacy! Chcieli mnie zabić!
- Wcale nie - szybko zaoponował Demarius. - Mieliśmy inne rozka ...
- Cisza! - syknęła, celując prosto w jego pierś, tak \e skulił się ze strachu.
Jeden z jego kompanów wymruczał pod nosem kilka przekleństw, ale nie miał odwagi choćby się
ruszyć. Natomiast drugi wyraznie czaił się do akcji, podobnie jak Demarius. Adam wyczuł to
instynktownie.
Mając baczenie na wszystko, lekkim tonem zwrócił się do Lary:
- Jesteś pewna, \e to ta sama ciocia Kim, o której mi opowiadałaś? Piękna, lekkomyślna i bezbronna
kobieta, która nie potrafi zatroszczyć się o siebie?
Lara poczuła się trochę głupio, \e tak obsmarowała przed nim swoją ciotkę, tym bardziej \e Kim w
chwili próby wykazała się wielką odwagą, determinacją i przytomnością umysłu.
- Nie o to mi chodziło ...
- Ale\ właśnie o to - zaoponowała ciotka. - I miałaś rację, ale przez ostatnie lata trochę się
zmieniłam. Kiedy przebywa się długi czas z kimś takim jak Ernesto, człowiek skazany jest na zagładę
albo twardnieje i uczy się bezwzględności. Wszyscy mnie lekcewa\yli, ale udowodniłam, ze nie mają
racji.
- Te\ zle cię oceniłem - przyznał Adam. - Tak jak ci trzej. Ustawiłaś ich sobie niczym do egzekucji.
- Szkoda, \e z zawodu nie jestem katem - mruknęła mściwie Kim.
- Oni nale\ą do prokuratora - powiedział Adam. - Nie dość, \e dostaną solidne wyroki, to jeszcze
kumple z mafii zniszczą ich śmiechem. Trzej grozni bandyci pokonani przez drobną kobietę ... - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl