s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opadać mokry popiół. Starkiller postanowił nie zwracać na to uwagi. Musiał się przedzierać przez
rumowisko, w jakie po przejściu fal sejsmicznych zamieniła się powierzchnia planety. Okolica
działa wyglądała jak po eksplozji ładunku nuklearnego. Ze spustoszonej, dymiącej równiny
wystawały szczątki wraku, dokładnie w miejscu, w którym niszczyciel wbił się w powierzchnię
gruntu. Wokół tego miejsca widniał idealny krąg krateru wielometrowej głębokości. Uczeń
przypominał sobie, że odzyskał przytomność na zboczu krateru, przykryty stosem wygiętych
plastikowych płyt. Stygnące szczątki działa i kadłuba wydawały głośne trzaski. Z niektórych miejsc
wraku wydobywały się języki ognia, ale opadający popiół szybko gasił te pożary. Wszędzie snuł się
smród odsłoniętych szczątków organicznych i płonących odpadków.
Kierując się sygnałem namiarowym PROXY ego uczeń wyszedł z krateru i skierował się w
głąb pustkowia. Bez zastanowienia podążał w kierunku zródła sygnału. Po drodze mijał androidy i
roboty, które usiłowały się wygrzebać spod stosów szczątków. Po potężnej eksplozji zapadła
niesamowita cisza, a natężenie hałasu nie wróciło jeszcze do poprzedniego poziomu. Zewsząd
dobiegały trzaski i zgrzyty osiadających warstw metalu. Androidy nawoływały się niepewnie
seriami impulsów w pradawnym kodzie maszynowym. Od czasu do czasu słychać było głosy ludzi
albo obcych istot, co dowodziło, że nie wszystkie inteligentne istoty zginęły w wyniku wstrząsu i
fal sejsmicznych.
Wkrótce uczeń usłyszał odgłosy pierwszych strzałów z karabinu blasterowego i domyślił
się, że na planecie, na której panowało bezprawie, wszystko zaczyna powracać do normalności.
Zwiadomość tego ponurego faktu doskonale harmonizowała z ciosem, jaki zadały mu słowa
Juno:
PROXY już nie jest twoim przyjacielem .
Jedyny wiemy towarzysz, jakiego miał w całym swoim życiu, zaatakował Juno i zszedł na
pokrytą śmieciami powierzchnię Raxus Prime. Co mogłoby usprawiedliwić jego zachowanie
oprócz podstępnego wpływu Jądra planety? Takie wyjaśnienie miało sens... i oddalało podejrzenia,
że może PROXY zauważył jakąś zmianę u niego i po prostu uciekł. Starkiller nie liczył się z
możliwością, że PROXY poczuł się urażony obecnością Juno w jego życiu. Nie wyobrażał sobie
także, że android wyczuł jego narastające wątpliwości, obecne w umyśle ucznia, odkąd doznał
dziwnego olśnienia podczas pobytu na Kashyyyku.
Nie mógł jednak zupełnie zignorować takiej możliwości, bo zaledwie po kilku minutach,
kiedy pomyślał o chłopcu imieniem Galen, żeby odzyskać siły, sygnał PROXY ego znów zniknął.
Nie miało znaczenia, czy próba odzyskania sił się powiodła, czy też nie. Ważne, że uczeń ją podjął,
bo to oznaczało, że w jego dawnej osobowości pojawiły się pęknięcia.
Był tajnym sługą Dartha Vadera, zdolnym do kierowania ruchami gwiezdnego niszczyciela
wyłącznie potęgą woli... ale czy był także kimś innym? Na przykład bojownikiem o wolność,
przyjacielem i kochankiem? Czy nadal pozostawał tym samym człowiekiem, któremu PROXY -
zgodnie ze swoim oprogramowaniem - miał służyć?
Popiół osiadał na jego wilgotnych policzkach i spływał po nich, pozostawiając błotniste
bruzdy, ale uczeń nie przystawał i nie ocierał twarzy. Musiał się spieszyć. Powinien odnalezć
androida, zanim Jądro zupełnie przejmie nad nim kontrolę. Bał się, że wyssie z jego pamięci
wszystkie szczegóły planu Dartha Vadera i prześle je do Imperatora. A potem przemieni wiernego
androida w przekopującego stosy śmieci niewolnika.
Uczeń Czarnego Lorda nie zamierzał do tego dopuścić. Nie wiedział, kim naprawdę jest, ale
umiał obracać gniew i strach w siłę, której nie dałaby rady żadna żywa istota. Krzywda, jaką Jądro
wyrządziło jego przyjacielowi, zapaliła w jego sercu płomień gniewu. Uczeń zamierzał stawić Jądru
czoło i tysiąckrotnie mu za to odpłacić. Poprzysiągł to sobie.
Sygnał namiarowy nadajnika PROXY ego prowadził go obok osypujących się gór
odpadków. Wybierając twarde miejsca, uczeń przeskakiwał nad toksycznymi kałużami zbyt
szybko, żeby mogły za nim nadążyć wścibskie automaty. Uzbrojone roboty albo oszołomieni po
eksplozji niszczyciela szturmowcy usiłowali go powstrzymać seriami strzałów, ale uczeń po prostu
ich ignorował. Był wściekły tylko na Jądro. Nie zamierzał pozwalać, żeby cokolwiek innego
rozpraszało jego uwagę.
Podążało za nim coraz więcej automatów, rozciągniętych po rumowisku niczym kurczęta za
kwoką. Fotoreceptory robotów, jednego po drugim, zmieniały barwę na czerwoną, co mogło
dowodzić, że kontrolę nad nimi przejmuje Jądro planety. Od tej pory automaty nie będą go
spuszczać z oczu. Jądro obserwowało jego poczynania.
Jego szlak wiódł długim, stopniowo opadającym szybem pod ścianą plastikowych i
niemetalicznych odpadów. Uczeń pomyślał, że ten szlak mógł zostać przekopany tylko dla
PROXY ego, bo jeżeli nie liczyć linii energetycznych i magistral do transmisji danych, Jądro nie
musiało utrzymywać fizycznego kontaktu z zewnętrznym światem. O dziwo, w szybie było widno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]