s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

wybudowany. Miała pewne wątpliwości co do dokumentacji przedsiębiorstwa
budowlanego, które wykonywało roboty, i chciała sprawdzić to osobiście. A
droga powrotna tak bardzo się dłużyła. Patrzyła na Melissę oczami pełnymi
triumfu.
Ale jej ojciec nie wyglądał na udobruchanego.
- Powinnaś patrzeć na zegarek!
- Patrzyłam - powiedziała Pamela.
Wymienili krótkie spojrzenia.
Nagle Melissa doznała dziwnego wrażenia, że jego pretensje były udane,
wygłaszane specjalnie na użytek widowni.
- 77 -
S
R
Każda bruzda na jego twarzy pogłębiła się w nieprzyjemnym triumfie,
którym się napawał, gdy Sonia przyszła na obiad.
- To nie ma znaczenia. - Ciotka Cynthia również miała na twarzy pełen
satysfakcji uśmieszek.
Peter nonszalancko przeszedł przez pokój i dał kuksańca Soni, która
uśmiechnęła się promiennie. Pierre zauważył tę wymianę znaków i patrzył
zaintrygowany. Melissa zastanawiała się poirytowana, jakie tym razem
odgrywali przedstawienie.
Za drzwiami słychać było szmer głosów. Peter szybko otworzył je. Wzrok
Melissy spotkał się z ponurym spojrzeniem pielęgniarki, obok której stał
białowłosy, przysadzisty i rumiany jegomość.
- Jestem doktor Patey. - Skrzypienie zamykanych drzwi przytłumiło jego
głos,
Sonia zaniepokoiła się.
- Babcia na pewno ma następny atak.
Wuj Harold, który właśnie podnosił się, usiadł z powrotem. Jego żona
oparła głowę o wysokie oparcie krzesła, na którym siedziała.
Sonia przytuliła się mocniej do Pierre'a, jakby chciała, aby pocieszył ją.
Jej twarz była śmiertelnie poważna i strapiona.
- Przecież jest taka silna! - powiedziała, nie zwracając się do nikogo
konkretnego.
- Nie jest już tak młoda jak dawniej. - W tonie głosu ciotki wyraznie
zabrzmiała złośliwa przygana.
W pokoju zapadła pełna napięcia i oczekiwana cisza. Reszta rodziny
wydawała się doprowadzona do białej gorączki. Zza drzwi dochodziły odgłosy
pospiesznych kroków i szmery rozmów. Ludzie wchodzili i schodzili po scho-
dach tam i z powrotem. Popołudnie nieznośnie ciągnęło się, wszyscy czekali i
nasłuchiwali. Wrócił Peter; był zmęczony i przygnębiony. Wodził smutnym
wzrokiem po pokoju.
- 78 -
S
R
- Bardzo zle z nią. Chce się z tobą zobaczyć, Soniu - polecił szorstko.
Sonia wyciągnęła za sobą Pierre'a.
- A on tam po co? - zapytał z pretensją w głosie wuj Harold. Na chwilę
jego triumf przygasł, a usta wydęły się gniewnie.
Melissa patrzyła, jak pełen złości wysunął szczękę, i nie po raz pierwszy
stwierdziła, że zachowuje się i mówi w wyjątkowo nieprzyjemny sposób. Ku
swojemu zaskoczeniu usłyszała, jak mu odpowiada.
- Jest jej mężem. Dlaczego nie miałaby zabrać go ze sobą?
Wuj umilkł. Po chwili wróciła Sonia. Pełen napięcia wyraz zniknął już z
jej twarzy; była spokojna, mimo że na policzkach widniały łzy. Pierre stał przy
niej i patrzył na nią współczująco.
- Chce poznać twojego gościa, Peter - oznajmił.
Pamela gwałtownie zrobiła wdech; w ciszy, która panowała, zabrzmiało
to nienaturalnie głośno. Gdy Melissa wychodziła z Peterem z pokoju, czuła na
sobie ostre, podejrzliwe spojrzenie całej trójki Davenportów.
- Dlaczego twoja babka chce się ze mną zobaczyć? - spytała Petera, kiedy
krętymi schodami wchodzili na górę.
- Jest ciebie ciekawa - powiedział z uśmiechem.
Melissa rzuciła mu ostatnie błagalne spojrzenie, ale Peter delikatnie
wepchnął ją do sypialni. Pielęgniarka czekała u wezgłowia łóżka; była bardzo
spokojna, ale na jej twarzy malował się ogromny smutek. Lekarz bystro spojrzał
na wchodzącą parę.
- Tylko chwilę - ostrzegł.
Chłopak skinął głową. Podeszli oboje do wielkiego łoża z baldachimem.
Melissę uderzyła zmiana w wyglądzie starszej pani. Wyglądała jeszcze bardziej
filigranowo i krucho niż zwykle, a jej rysy wyostrzyły się. Z trudem łapała
każdy oddech; jej pierś podnosiła się i opadała przy każdym łyku powietrza,
lecz wzrok był nadal bystry.
- Peter - wyszeptała cicho. Mówienie wyraznie sprawiało jej ból.
- 79 -
S
R
- Jestem tutaj, babciu.
- Czy ożenisz się z Sonią? Ona cię kocha. - Jej szept był prawie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl