s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

grozny, w skręconej nodze doszło do uszkodzeń piszczeli i
kości strzałkowej, które ustawiły się pod złym kątem. Ucisk
na naczynia krwionośne spowodował niedokrwienie stopy
oraz jej dysfunkcję.
Kip niewiele słyszała. Błagalnie patrząc lekarzowi w oczy,
powtarzała jedynie:
- Nie możecie...
Musiało go to poruszyć, bo zwrócił się do pielęgniarki:
- Proszę podać pacjentce dziesięć miligramów morfiny.
Dziewczyna poczuła, że znowu zaczyna tracić przytomność.
Spróbowała usiąść, co spowodowało atak bólu, lecz
pozwoliło zachować świadomość.
- Proszę... - spróbowała ostatni raz.
- Przykro mi - odezwał się lekarz, widząc łzę spływającą
po jej policzku - ale nic nie możemy zrobić. Siostro, proszę
dać jeszcze jeden zastrzyk - zalecił.
Pielęgniarka uniosła rękaw koszuli Kip. Dziewczyna była
zbyt słaba, żeby się opierać. Lek zaczął działać, osunęła się w
ciemność. Potem wydawało się jej, że znowu jedzie
ambulansem, że pochylają się nad nią lekarze i dyskutują, ale
tym razem mają inne twarze. Pamiętała sufit i światła sali
operacyjnej, ból przy przenoszeniu na łóżko po operacji, a
potem znów zapadła w sen.
Kiedy odzyskała przytomność, był wczesny ranek.
Obudziła się w szpitalnym łóżku oddzielonym parawanami od
reszty sali. Spróbowała się poruszyć. Stopa ciągle bardzo
bolała. A przecież nie mogła boleć, bo już jej nie było. Kip
niewiele pamiętała, ale to jedno wryło się jej w pamięć.
Straciła stopę. Leżała, cierpiąc z bólu. który znacznie silniej
odczuwała w duszy niż w ciele. Jej życie wydawało się
skończone.
To było dziwne, oglądać Kipling leżącą w szpitalnym
łóżku, gdy dotąd widywał ją w ciągłym ruchu. Miała twarz
odwróconą do ściany. Nie zwracała na nic uwagi. Przez
moment zastanawiał się, czy aby nie śpi. lecz miała oczy
otwarte.
- Kip - powiedział cicho.
Spojrzała na niego zdziwiona. Na jej twarzy odbiło się
tysiąc uczuć, by w końcu zamienić się w maskę bez wyrazu.
Wyraznie nie była zadowolona z jego wizyty.
- Co tu robisz? - spytała w końcu.
- Dowiedziałem się, że odzyskałaś przytomność, więc
przyjechałem. Jak się czujesz?
- Dobrze!
Młody lekarz zadzwonił do Aleksa Delaneya, bo tylko
jego adres znalazł w torebce panny Wilson, a ten
zrelacjonował całą sprawę synowi. Whit zrobił wszystko, co
należało, i nie spodziewał się podziękowali
- Nie potrzebuję twojego współczucia. - Oczy dziewczyny
zalśniły dumą.
- Oczywiście, że nie - zgodził się, tracąc cierpliwość. -
Doznałaś urazu nogi, a to nic koniec świata. Istnieje nawet
szansa, że będziesz mogła biegać.
Kip przyglądała mu się zaszokowana, wyraznie nie
wierząc w to, co mówił. Potem jej oczy niebezpiecznie
zalśniły łzami, więc odwróciła głowę do ściany. Whit znał
kobiety, które używały łez jako broni, lecz Kip do nich nie
należała. przesiadł się na dragą stronę łóżka i ujął jej twarz w
dłonie, nim zdążyła znów się odwrócić. Po policzku
dziewczyny stoczyła się łza, którą otarł palcem, lecz zaraz
pojawiły się następne. Zaniknęła oczy. nie chcąc zdradzać się
przed nim ze swoim bólem.
- Słuchaj, wszystko rozumiem... - zaczął łagodnie, lecz
nie pozwoliła mu skończyć.
- Wcale nie! - zawołała z goryczą, - Straciłam stopę. Jak
mogę biegać, profesorze?
Tym razem Whita ogarnęło zdumienie. Rzeczywiście
niczego nie rozumiał.
- Widziałaś się już z lekarzem? - spytał spokojnie.
Kip pokręciła głową i w oszołomieniu przyglądała się, jak
ostrożnie podnosił koce na jej łóżku. Zobaczyła metrową
szynę, gips na nodze i niewiele więcej.
- Czujesz to? - Dotknął miejsca u zakończenia gipsu.
- Nie... tak - odrzekła, czując mrowienie gdzieś poniżej
granicy bólu w nodze.
- To twój duży palec, który wygląda na całkiem niezłe
przytwierdzony do stopy, a ta z kolei zdaje się przytwierdzona
do reszty nogi gdzieś pod gipsem - oznajmił.
- Niemożliwe - szepnęła z niedowierzaniem. - .
Słyszałam, jak doktor mówił, że ją odejmą.
- Początkowo tak myśleli, lecz jeden z młodych lekarzy
uznał, iż istnieje szansa jej uratowania, jeśli odpowiedni
specjalista dokona operacji mikrochirurgicznej. Dlatego cię tu
przewiezli.
- A gdzie jestem? - spytała, wpatrując się w swoją nogę.
- W Bostonie.
- W Bostonie?
- Oczywiście.
Kip uświadomiła sobie, że powtórna jazda ambulansem
wcale nie była złudzeniem. Czuła się tak, jakby dostała w
życiu drugą szansę. Gotowa była uśmiechnąć się przez łzy.
Whit pomyślał, iż może nie należy rozbudzać w niej zbyt
wielkich nadziei.
- Dziś rano rozmawiałem ze specjalistą. Uważa, że
operacja się udała, ale nie może obiecać, iż wrócisz do pełnej
sprawności.
- Nie będę mogła biegać w zawodach?
Skinął głową. Oczekiwał rozpaczy, ale Kip była spokojna.
- Więc to koniec - powiedziała tylko.
Zrozumiał, że  to" oznaczało dla niej sens istnienia,
marzenia o sławie, wszystko, co pozwalało jej wypełnić
pustkę życiową. Whita ogarnęła wściekłość na wszystkich i
wszystko, co nauczyło tę dziewczynę myśleć tak jednotorowo.
Jednak teraz nie było czasu, aby wyjaśniać jej, że w życiu
istnieją jeszcze inne rzeczy, nie tylko udział w zawodach
lekkoatletycznych i pościg za medalami.
- Lekarz niczego nie wyklucza. - Spróbował dać Kip
jakąś nadzieję. - Wszystko okaże się po siedmiu tygodniach.
Potem odbędziesz intensywną fizykoterapię.
Kipling okazała mniej entuzjazmu.
- To bardzo kosztowne, nie mam ubezpieczenia.
Whit doskonale o tym wiedział. Brak ubezpieczenia omal
nie kosztował jej utratę stopy. Gdyby ten młody lekarz nie
zatroszczył się o nawiązanie z nim kontaktu, Kip otrzymałaby
tylko podstawową opiekę lekarską.
- Nie ma problemu. College pokrywa koszty leczenia
kontuzjowanych członków drużyny lekkoatletycznej -
skłamał, lecz zabrzmiało to dość przekonująco.
- Ale chyba tylko tych, którzy odnieśli kontuzje na bieżni
- zauważyła.
- To bez znaczenia. Sprawdzałem z twoim trenerem -
skłamał po raz drugi. - Minie trochę czasu, nim stąd
wyjdziesz, a i to o kulach.
- Czy ktoś zawiadomił Sama o moim wypadku? -
zaniepokoiła się.
- Jakiego Sama?
- Mojego szefa z pizzerii. Będzie się dziwił, czemu nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl