s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że mi pan o tym przypomniał.
Co takiego?
Maynard ostrożnie sięgnął ręką do torby.
Nie wiedziałem, że to jest u was nielegalne. Dopiero pilot mi o tym powiedział. Wyciągnął
egzemplarz Hustlera. Mam nadzieję, że nie posądzi mnie pan o chęć pogwałcenia waszych praw.
Ma pan szczęście, że mi pan o tym powiedział stwierdził policjant. Gdybym to znalazł
w pańskiej torbie, byłoby do zapłacenia pięćdziesiąt dolców.
Tak jest zgodził się Maynard.
Pełnomocnik rządu skończył właśnie czytanie komiksu, rozprostował swoją kościstą postać i
podniósł się z ławki. Był podobnego wieku i wzrostu co Maynard, a swoją budową przypominał
widelec. Jeżeli Maynard miał słuszność myśląc o sobie, że jest szczupły, to Makepeace wyglądał
przy nim jak cień człowieka, trochę kości powleczonych ciemną skórą. Na głowie miał olbrzymie
afro; Maynard pomyślał, że gdyby w to afro dmuchnął mu boczny wiatr, to z pewnością by go
przewrócił.
Dzień dobry panu! Nazywam się Blair Maynard.
Makepeace wyciągał dłoń ostrożnie, jak gdyby obawiał się, że zbyt serdeczny uścisk może
zmiażdżyć mu palce.
Burrud Makepeace powiedział. Prościej będzie Birds. Spojrzał na Justina. To
pański współpracownik?
Tak, Justin.
Makepeace uścisnął rękę chłopca.
Ewy nie powiedziała mi, jaką ma pan do mnie sprawę.
Nie zdążyłem jej tego powiedzieć. Połączenie zostało przerwane.
Prasa nie jest tutaj mile widziana.
Tak?
Proszę mnie zle nie zrozumieć. Oczywiście mogą tu przyjeżdżać, ale nie zamierzamy im
niczego ułatwiać. Kilka razy pomogliśmy i zawsze obrywaliśmy.
Trudno uwierzyć...
Tak było. Przyjeżdżali tutaj, wszyscy przyjazni i grzeczni, jak pan teraz, i mówili, że chcą
napisać artykuł o tym cudownym, nieskażonym raju, a każdy z nich odkrywał nas po raz pierwszy.
%7ływiliśmy ich, zabieraliśmy na przejażdżki po morzu i tak dalej, oczywiście wszystko za darmo, a
oni wracali do siebie i pisali artykuły o ubóstwie, robactwie i biednych Murzyniątkach. Do diabła z
nimi! Niech sobie jadą do Nassau. Makepeace powstrzymał gniew. Tak więc, panie
dziennikarzu, o czym pan chce napisać?
Po pierwsze zaczął Maynard nie mam zamiaru pisać o turystyce. Po drugie, nie chcę
niczego za darmo.
Przekona mnie pan o tym dopiero wtedy stwierdził Makepeace i uśmiechnął się kiedy
postawi mi pan lunch.
Jechali otwartym jeepem Makepeace'a. Kiedyś ta droga była brukowana, teraz jednak trudno było
powiedzieć, czy to wyboisty bruk, czy wyboje pokryte gdzieniegdzie brukiem. Za każdym razem, gdy
mijał ich samochód jadący w przeciwnym kierunku, jeepa otaczała chmura wirującego pyłu.
Makepeace skręcił w polną drogę i jechał w kierunku wzgórza, na którym stało kilka
drewnianych budynków oraz tablica z napisem: Motel Wronie Gniazdo . W największym budynku
mieścił się bar i restauracja.
Makepeace poprowadził ich przez restaurację na taras, który wychodził na półkolistą zatoczkę.
Może pański... współpracownik... miałby ochotę popływać?
Co ty na to? Maynard zwrócił się do Justina.
Pewnie. Czy potem mogę dostać cheeseburgera?
Maynard podał mu torbę.
Przebieralnia jest za rogiem poinformował go Makepeace a materace znajdziesz na
plaży.
Kiedy Justin pobiegł na plażę, zamówili drinki i Maynard wyjaśnił Makepeace'owi powód
swojego przyjazdu tutaj. Wymienił liczbę zaginionych łodzi i wyjaśnienia proponowane przez Straż
Wybrzeża. W końcu stwierdził, że z ponad setki niewytłumaczalnych zaginięć większość zdarzyła się
prawdopodobnie w rejonie wysp Turks i Caicos i nikt nie wie jak i dlaczego. Nie chcąc nikogo
urazić, Maynard na wszelki wypadek nie wspomniał o przypuszczeniach Michaela Florio, że ktoś te
łodzie zabiera.
Makepeace nie był ani zdziwiony, ani przejęty. Jego zainteresowanie było grzecznościowe.
Ma pan rację, to zagadkowa sprawa powiedział.
Jak pan myśli, jaka jest odpowiedz?
Ja? Makepeace był rozbawiony. Dlaczego pyta pan właśnie mnie? Nie mam pojęcia.
Nie obchodzi to pana?
A powinno?
Macie reputację... Maynard przerwał i dodał ostrożnie właściwie nie wy, tylko ta
okolica... niebezpiecznego rejonu świata. To nie przyniesie wam nic dobrego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]