s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
³o siê z gard³a poczerwienia³ego z emocji szacha. Sprzeczki satrapy
z magiem nawet nie zauwa¿y³. Za bardzo by³ poch³oniêty walk¹.
Odg³osy ciosów dociera³y z areny a¿ do najwy¿szych rzêdów
trybun, zag³uszaj¹c ryk t³umu.
Conan odpar³ skrzy¿owanymi rêkami kolejne uderzenie metalo-
wej piêSci, ale si³a tego ciosu by³a tak wielka, ¿e Cymmerianin fikn¹³
koz³a na piasku. Nie pozwalaj¹c mu siê podnieSæ, Amin skoczy³ na
plecy barbarzyñcy i chwyci³ go za gard³o. Zacisn¹³ jak w stalowym
imadle, odcinaj¹c b³agaj¹cym o wdech p³ucom dostêp powietrza. Na
kark Cymmerianina kapa³a krew z rozbitej twarzy przeciwnika. Zdo³a³
siê wywin¹æ i skrzy¿owa³ nogi na torsie Turañczyka. Napi¹³ siê,
66
wygi¹³, szarpniêciem przekrêci³ cia³o, przygniataj¹c Amina swoim
ciê¿arem. Rêce stra¿nika, uzbrojone w stalowe rêkawice, wbi³ kola-
nami w piasek. I zacz¹³ bez litoSci, z ca³ej si³y, mimowolnie krzy-
cz¹c przy ka¿dym ciosie, biæ Turañczyka w g³owê. Na wszystkie stro-
ny lecia³a zmieszana ze Slin¹ krew przeciwnika.
Aj-Berek bezsilnie zacisn¹³ piêSci. Zawsze wykonywa³ wszystkie
rozkazy swojego pana, ani razu nie z³ama³ zakazu& ale kto móg³ przy-
puszczaæ? Dopiero teraz mag przypomnia³ sobie star¹, niemal zapo-
mnian¹ przepowiedniê. Gdy Czarna Moc zniszczy sam¹ siebie, ujrz¹
wzlatuj¹ce czarne Swiat³o. Niechaj gotuj¹ siê do Nieuniknionego.
O tym, co stanie siê potem, Aj-Berek ba³ siê nawet mySleæ.
Nie, pojedynek trzeba natychmiast przerwaæ nawet za cenê
¿ycia niewolnika. He³m Staro¿ytnych nie mo¿e spaSæ z g³owy w³a-
Sciciela. Chwilowego w³aSciciela.
Czarownik podniós³ rêkê i wyszepta³ zaklêcie zamykaj¹ce Co-
nana z powrotem w kokonie magicznej pajêczyny.
Haszydzie, przerwij to! krzykn¹³ szach D¿umal. Powstrzy-
maj! Przecie¿ on go zabije!
Zabije?! nie odrywaj¹c siê od tego, co dzia³o siê na arenie,
zachichota³ satrapa. Zabije?! Zabij, niewolniku! Zabij Turañ-
czyka!
Szach chwyci³ Haszyda za ramiê i szarpniêciem odwróci³ go do
siebie, przysuwaj¹c do niego swoj¹ czerwon¹ twarz.
Przerwij pojedynek, Haszydzie! zarycza³. Bo inaczej ja
zabijê ciebie!
Za nic! wyrwa³ siê satrapa. A mo¿e nie chcesz siê przy-
znaæ, ¿e przegra³eS? Ja wygra³em i szmaragd nale¿y do mnie! Rêce
precz, turañski psie! Twój beznadziejny s³uga jest ju¿ trupem!
S³uga? szach straci³ dech i wrzasn¹³ ile si³ w p³ucach: To
mój syn!
Umowa zosta³a z³amana i s³owo wypowiedziane.
To by³ pierwszy raz, gdy Amin zetkn¹³ siê z przeciwnikiem, któ-
ry mu nie tylko dorównywa³, ale go nawet przewy¿sza³. Przywyk³ do
tego, ¿e zawsze zwyciê¿a³ niechby z trudem, niechby za cenê w³a-
snej krwi, ale zwyciê¿a³.
Ale teraz zrozumia³, ¿e mo¿e przegraæ. I nie tylko przegraæ, ale
i zgin¹æ z r¹k tego szalonego, wSciek³ego, nikomu nie znanego nie-
wolnika& i po raz pierwszy w ¿yciu panika zakrad³a siê do jego ser-
67
ca. Ciosy kamiennych piêSci spada³y na twarz Amina ze wszystkich
stron i ju¿ nic nie móg³ na to poradziæ. Jego g³owa miota³a siê w pra-
wo i w lewo, w uszach s³ysza³ nie milkn¹cy huk.
Amin szarpn¹³ siê kilka razy, próbuj¹c wyrwaæ z ¿elaznego uSci-
sku Cymmerianina, ale ten nie przestawa³ go t³uc z szybkoSci¹ hu-
raganu. I Amin podda³ siê. Przesta³ siê opieraæ. Przygotowa³ siê na
Smieræ.
I wtedy przebudzi³y siê Czarne Moce, które pomog³y w poczê-
ciu syna D¿umala.
Oto on! nie mog¹c siê opanowaæ, krzyknê³a Minolia, wska-
zuj¹c rêk¹ arenê. Przepowiednia siê spe³ni³a, Vellach! Staro¿ytni
wracaj¹!&
W ogólnym ha³asie panuj¹cym na trybunach nikt jej nie us³y-
sza³.
Conan ju¿ o niczym nie mySla³. Przemieni³ siê we wSciek³ego
zwierza, który ma tylko jeden cel zabiæ. I on bi³, bi³, bi³, czuj¹c, jak
s³abn¹ napiête miêSnie przygniecionego przez niego cia³a, jak lata,
niczym g³owa szmacianej lalki, g³owa przeciwnika.
I dopiero gdy poczu³, ¿e Amin ju¿ nie stawia oporu, nie reaguje na
ciosy, Conan opanowa³ siê. Spojrza³ na roz³o¿onego pod nim wroga.
Oczy Amina by³y szeroko otwarte, na bia³kach lSni³y przylepio-
ne do nich ziarenka piasku. W szeroko otwartym gardle by³o widaæ
czarne jeziorko krwi. Z g³êbi gigantycznego cia³a Turañczyka nagle
da³ siê s³yszeæ g³uchy warkot, na wargach pojawi³ siê ró¿owy pêche-
rzyk spienionej krwi i wszystko ostatecznie ucich³o.
Amin by³ martwy.
Conan zerwa³ z g³owy pokonanego gladiatora He³m, wsta³
chwiejnie, podniós³ go wysoko nad g³ow¹ i wyda³ og³uszaj¹cy, to-
cz¹cy siê nad trybunami jak ³oskot gromu zwyciêski ryk, wypêdza-
j¹c z cia³a resztki bólu, napiêcia i wSciek³oSci; ryk, w którym zla³y
siê w jedn¹ ca³oSæ czarna radoSæ zwyciêstwa, gniew na swoich drê-
czycieli, bezbronnoSæ wobec czarodziejskiej pajêczyny. Zaraz opu-
Sci siê na niego nieprzenikniona mg³a i on znowu stoczy siê na dno
przepaSci niepamiêci a¿ do nastêpnej walki&
Dooko³a og³uszaj¹co rycza³o ludzkie morze. Widzowie zrywali
siê ze swoich miejsc, coS krzyczeli, wymachiwali rêkami; ci, którzy
przegrali zak³ady, wykrzykiwali pod adresem Conana przekleñstwa,
ci, którzy wygrali, krzyczeli z radoSci.
Wspania³a walka! wykrzykn¹³ Haszyd, nie przestaj¹c biæ
brawa. Wspa-nia-³a! Jeszcze nigdy nie widzia³em czegoS podob-
68
nego! Czy¿ nie tak, mój przyjacielu? Odwróci³ siê do D¿umala, ale
ten niczego nie s³ysza³. Zaciskaj¹c rêce na porêczy, szach szklanymi
oczami patrzy³ na trupa swojego obroñcy; opad³a mu szczêka. Do tej
pory nie móg³ uwierzyæ w to, co siê sta³o. Przecie¿ Amin nie mia³
sobie równych ani na ziemi, ani w przedsionku Rwiata Demonów!&
Haszyd, nie zwracaj¹c uwagi na os³upia³ego goScia, odwróci³
siê do Aj-Bereka.
No, czarowniku, pleæ swoj¹ pajêczynê. Pora ju¿ naszej pta-
szynie wracaæ do klatki& Ej¿e, co siê sta³o?&
Twarz i wargi Aj-Bereka by³y sine. Poch³oniêty walk¹ Haszyd
nie wiedzia³, ¿e czarownik trzykrotnie próbowa³ zarzuciæ na niewol-
nika magiczn¹ sieæ& Bezskutecznie.
Nie zwracaj¹c uwagi na s³owa swojego w³adcy, Aj-Berek prze-
niós³ wzrok na D¿umala.
Odpowiedz mi, wielki szachu. Twój stra¿nik& Twój syn by³&
nie by³ do koñca cz³owiekiem, tak? powiedzia³ to cicho, niemal
spokojnie, ale w jego g³osie zadxwiêcza³o coS takiego, ¿e serce Ha-
szyda Scisnê³o siê jakby od dotyku niewidocznych lodowatych pal-
ców.
Tak równie cicho odpowiedzia³ szach, nie odrywaj¹c wzro-
ku od areny. Tak.
Co tu siê dzieje, oby Isztar zapomnia³a o waszym domostwie?!
rozgniewa³ siê Haszyd. Dlaczego niewolnik dalej jest na wol-
noSci?
Bojê siê, panie, ¿e mamy powa¿ne nieprzyjemnoSci Aj-Be-
rek nerwowo gryz³ doln¹ wargê. Bardzo powa¿ne.
Niektórzy Swiadkowie opowiadali potem, jak trupa pokonanego
giganta na sekundê otuli³a b³êkitna zas³ona, a z jego cia³a wystrzeli-
³a w niebo wi¹zka czarnego Swiat³a. Nie umieli co prawda wyjaSniæ,
co w³aSciwie oznacza to czarne Swiat³o, nie mieli te¿ pewnoSci, ¿e
im siê to wszystko nie przySni³o, albowiem po tym, jak gladiator-
-zwyciêzca wyda³ ryk triumfu, wydarzenia przyjê³y absolutnie nie-
oczekiwany obrót.
X
Dziwnej przemiany cia³a Amina Cymmerianin nie widzia³ nie
mia³ wtedy do tego g³owy. Dlaczego ci¹gle by³ na wolnoSci, dlacze-
69
go magiczna pajêczyna do tej pory nie okuta³a go swoim czarnym
kokonem, barbarzyñca nie wiedzia³ i nie mia³ czasu, ¿eby siê nad
tym zastanawiaæ.
Gdy tylko uSwiadomi³ sobie, ¿e ma szansê, znikom¹, ale jednak
szansê uratowania siê, Cymmerianin pospiesznie siê rozejrza³. Jedy-
ny sposób, ¿eby wydostaæ siê z areny, otoczonej wysokim, zbudo-
wanym z nie ociosanych kamiennych bloków murem, to przejSæ przez
zakratowane wejScia, sk¹d wyrzuca siê na piasek gladiatorów. Ale
kraty s¹ opuszczone, a za nimi stoj¹ uzbrojeni stra¿nicy!
Conan za³o¿y³ zdobyczny he³m na g³owê i b³yskawicznie rzuci³
siê w stronê najbli¿szego muru. Szczeliny pomiêdzy blokami by³y
niemal niewidoczne, ale nie mia³ innego wyjScia. W biegu wsadza-
j¹c miecz za pas, Cymmerianin wymaca³ palcami szczelinê i zacz¹³
siê wspinaæ. Po trybunach przetoczy³a siê fala przera¿onych okrzy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]