s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystko uwierzyłam.
- Ty to nic, mnie to dopiero wpuścił w maliny - jęknął Zach, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Fakt,
że firma miała tu kilka spraw do załatwienia, ale poradziłby sobie z tym każdy młodszy menedżer.
Dopiero kiedy
Debbie MACOMBER
81
w hotelu zorientowałem się, że ty też jesteś zameldowana, zrozumiałem, co uknuł przebiegły dziadek
Anton.
- Pewnie gdybyśmy się wzajemnie nie oskarżali w twoim biurze, moglibyśmy temu zaradzić. A
przynajmniej poznalibyśmy plany swoje i dziadka.
- Właśnie - przyznał Zach. - Moglibyśmy się przygotować. Zawczasu ostrzeżony jest na czas
uzbrojony. No cóż, powtarzamy to sobie już któryś raz, ale zdecydowanie musimy odstawić na bok
niesnaski i poprawić komunikację. To sprawa kluczowa.
- Masz rację - zgodziła się żarliwie i pokiwała głową.
- Inaczej sami wpędzamy się w kłopoty - dodał.
Nie sprecyzował, jakie kłopoty miał na myśli, ale Janinę domyślała się aż nadto dobrze.
- Co racja to racja - przytaknęła.
- Im mniej czasu będziemy spędzać razem tym lepiej.
Zatrzymał się, widząc, że Janinę przystanęła na przystanku autobusowym.
- Słusznie. Inaczej umacniamy go w przekonaniu, że postępuje słusznie. Dajemy mu
82
Dobrana para
oręż do ręki. Musimy działać zdecydowanie, bo stracimy nad tym kontrolę.
- Zwięte słowa - teraz Zach przytaknął i nie pytając, zabrał jej z rąk pozostałe torby. - Wypożyczyłem
samochód. Pewnie nie zgodzisz się, żebym podwiózł cię do hotelu?
- Będzie mi bardzo miło - zgodziła się z wdzięcznością.
Pomyślała, że może zaczęli niezbyt fortunnie, ale z czasem ich relacje zaczęły się poprawiać. Cieszyło
ją to. Zdecydowanie wolała mieć w Zachu przyjaciela niż wroga.
Dojechali na miejsce, a kiedy weszli do holu, przejęła od niego bagaże i rozstali się. Zmęczona dotarła
do pokoju. Poszła prosto do łazienki, by przygotować sobie gorącą, odświeżającą kąpiel. Po godzinie
relaksu, ubrała się w niebiesko-złotą szkocką spódniczkę, biały, cienki sweterek oraz granatową mary-
narkę. Całości dopełniał granatowy szal misternie zawiązany na szyi. Zadowolona z efektu, wyszła z
pokoju, gotowa coś zjeść.
Zach już czekał przed wejściem do hotelowej restauracji. Miał na sobie gruby sweter i czarne spodnie.
Nie mogła oprzeć się myśli, że wyglądał rewelacyjnie.
Debbie MACOMBER
83
Podeszła do niego w tej samej chwili co hostessa obsługująca salę.
- Stolik dla dwojga? - spytała. Zmieszana i zdenerwowana Janinę zareagowała nim Zach zdążył
otworzyć usta.
- Nie jesteśmy razem. Ten pan przyszedł przede mną.
Z wyrazem zakłopotania na twarzy, Zach podążył za hostessą w stronę stolika pod ścianą niedaleko
masywnego kominka. Kobieta wróciła po Janinę i zaprowadziła ją do stolika pod tą samą ścianą.
Siedzieli tak blisko siebie, że mogła czytać jego menu. Wzruszyła ramionami i wbiła wzrok we własną
kartę.
- Nie sądzisz, że zachowujemy się odrobinę dziecinnie?
Uniosła głowę i spojrzała na Zacha.
- To fakt - zgodziła się. - Ale przed południem ustaliliśmy, że spędzanie czasu razem wpędzi nas w
tarapaty.
- Szczerze mówiąc, wątpię, czy wspólny obiad może wyrządzić nam jakąkolwiek krzywdę.
- Chyba masz rację.
Wstał i z szerokim uśmiechem podszedł do niej.
84
Dobrana para
- Czy nie masz nic przeciwko temu, żebym się przysiadł?
- Ależ proszę. - Z uśmiechem wskazała mu krzesło.
Usiadł i spojrzał na nią z podziwem.
- Zwietnie wyglądasz w tych kolorach.
- Dziękuję.
Chciała powiedzieć, że on też doskonale się prezentuje, ale w porę ugryzła się w język. Uświadomiła
sobie, że ich walka z przeznaczeniem jest całkowicie bezcelowa.
- To już się dzieje - wyszeptała zaskoczona swoim spostrzeżeniem.
- Co? - spytał równie cicho i zaniepokojony rozejrzał się po restauracji.
- Mówisz mi, jak dobrze wyglądam, ja prawie zrewanżowałam ci się komplementem. Siedzimy tu i
uśmiechamy się do siebie, tworząc przyjemną, uroczą atmosferę. Kolejny etap to ślubny kobierzec.
- To śmieszne!
- Tak mówisz teraz, ale ja dostrzegam poważny problem.
- Czy to znaczy, że chcesz, żebym wrócił do swojego stolika i zjadł samotnie.
- Oczywiście, że nie. Ale może lepiej,
Debbie MACOMBER
85
żebyśmy ograniczyli komplementy. W porządku?
- Nie powiem nic więcej miłego na twój temat.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się.
- Ale wiesz co. - Spojrzał na nią z szelmowskim błyskiem w oku. - Jeśli będziemy zbyt grzeczni i
oficjalni, to nie zdążymy się nawet zorientować, kiedy będziemy wybierać obrączki.
Westchnęła i spojrzała na niego zrezygnowana.
- O tym nie pomyślałam.
Patrzyli na siebie dłuższą chwilę w milczeniu,, a potem oboje wybuchli niekontrolowanym śmiechem,
tak głośnym, że pozostali goście restauracji spojrzeli na nich zaciekawieni. Zach i Janinę zawstydzeni
ukryli twarze w menu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]