s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

zobaczyć. Jutro natomiast obejrzy szopę, o której wspominał
jej John. Będzie mogła w niej trzymać automobil wuja.
Weszła na piętro budynku w stylu późnowiktoriańskim
i niepewnie stanęła w drzwiach mieszkania, które zajmował
John. W salonie stały fantazyjne sofy i fotele, w oknach wisiały
zasłony. Zauważyła też dużą popielniczkę, w której leżało na
wpół wypalone cygaro. W kominku trzaskał wesoło ogień.
Wrześniowe wieczory bywały chłodne nawet tu, na Południu.
- To będzie twój pokój - oznajmił John, przekręcając
kryształową gałkę w drzwiach.
Weszła do środka. Pokój był mały, ale przyjemny. Stało
w nim pomalowane na biało, metalowe łóżko, przykryte
adamaszkową narzutą. Był tam także oddzielny stolik z dużą
miską i dzbankiem na wodę, toaletka z lustrem i szafa
z szufladami. Miała wszystko, czego potrzebowała, z wyjąt­
kiem męża, pomyślała nerwowo.
- Dziękuję, że nie nalegałeś, abyśmy dzielili sypialnię
- powiedziała cicho, nie patrząc na niego.
- Przyszło mi to bez trudu, ponieważ nie jesteśmy
normalnym małżeństwem. - Zły i zmieszany uderzył dłonią
w toaletkę, jakby ból sprawiał mu radość. - Musiałem
chyba postradać zmysły! ~ Spojrzał na Claire, a z jego oczu
biła taka gorycz i cierpienie, że miała wrażenie, iż jego
uczucia przenikają do głębi jej ciało.
Zacisnęła palce na ozdobionej koronką zasłonie.
- Ja nie zastawiałam na ciebie pułapki - przypomniała
mu uprzejmie. - To ty sam przekonałeś mnie, że tak będzie
lepiej dla nas obojga.
54
MAGNOLIA
- To prawda - przyznał szczerze, starając się zapanować
nad swoimi reakcjami. - Oboje możemy żałować tego
kroku do końca życia!
Nie wiedziała, co powiedzieć. Wyglądał na człowieka
zdruzgotanego.
Zamknął oczy, po czym znowu je otworzył. Czuł się tak,
jakby był niedoświadczonym młodzieniaszkiem.
- Cóż, klamka zapadła. Teraz musimy jak najlepiej
ułożyć sobie życie. Nie ma potrzeby, żebyśmy spędzali
razem dużo czasu. Ty zajmiesz się domem, a ja będę
codziennie chodził do banku. Często pracuję do późna
w nocy, nawet w soboty. W niedzielę będziemy chodzić do
kościoła. Poza tym od czasu do czasu grywam w tenisa
w swoim klubie.
A więc tak miało wyglądać jej życie.
- Chciałbym, żeby tu sprowadzono automobil mojego
wuja - powiedziała hardo.
John westchnął i zrobił dziwny gest szczupłą dłonią.
- Jeśli koniecznie chcesz. - Nie miał ochoty kłócić się
z Claire. Do tej pory prześladowały go jeszcze pełne łez
oczy Diane.
- Tak - odparła stanowczym tonem. - A co więcej, chcę
tu mieć także swój rower.
Uniósł brwi.
- Jeździsz na rowerze?
- Oczywiście, że tak. Większość młodych dam uprawia
ten wspaniały sport. W mieście jest nawet klub rowerowy.
- To niebezpieczne - powiedział, martwiąc się jej
szaleńczymi zamiarami. Najpierw automobil, a teraz to.
- Jakaś kobieta spadła kiedyś z roweru i nieźle się potłukła.
Mam nadzieję, że w mieście jest zakaz używania tych
55
DIANA PALMER
pojazdów w nocy, zwłaszcza jeśli nie mają świateł. Biedne
konie bardzo się ich boją.
- Wiem o tym wszystkim - odparła. - I z pewnością
będę przestrzegała przepisów. A nocą i Itak nigdy nie
veżdżę na rowerze.
John włożył ręce do kieszeni i przyjrzał się jej uważnie.
Właściwie w ogóle jej nie znał. Z jednej strony była
jego przyjaciółką, z drugiej zaś zupełnie nie znaną mu
osobą, z którą miał teraz po części dzielić życie. Nie
wiedział, czy będzie z tego zadowolony. Claire także
nie była tego pewna, mimo że bardzo pragnęła jego
miłości. Skrzywiła się.
- Czy w domu jest pralnia? - spytała.
- Oczywiście. W korytarzu - odparł. - Wolno ci także
wchodzić do kuchni, ale wszystkie posiłki przygotowuje
pani Dobbs. Możesz ustalać z nią menu i prosić o przy­
rządzenie każdej potrawy, na jaką masz ochotę. Pani Dobbs
to usłużna kobieta.
- Będę o tym pamiętała.
Zdjęła kapelusz, zostawiając w nim dużą, zakończoną
perłą szpilkę. Z gołą głową wyglądała wątło i jeszcze
młodziej.
Sprawiło mu to przykrość. Claire nie była przecież
niczemu winna. Nachmurzył się na myśl, jak bardzo musiał
ją ten dzień rozczarować. A on nie zrobił nic, aby go jej
uprzyjemnić. Właściwie cały czas odnosił się do niej wrogo,
bo nie mógł zapomnieć słów Diane ani jej pełnej cierpienia
twarzy. Serce pękało mu z bólu.
- Przykro mi - powiedziała nagle, zwracając ku niemu
mizerną twarz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl