s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ugodziło Claire. Jeśli nawet nie był zakochany w Nadine, to i
tak było oczywiste, że ma do niej szacunek. Taki, jakim nigdy
nie obdarzył Claire.
Nagle uprzytomniła sobie, że nie jest w stanie iść teraz do
sklepu z pertami i patrzeć spokojnie, jak Nadine flirtuje z
Alainem. Ogarnęła ją nieprzeparta chęć ucieczki. Ruszyła
szybko drogą.
- Dokąd to, siostro? - zawołała Marie Rose. - Wejdz z
nami do środka.
- Nie mam ochoty. Rozbolała mnie głowa! - odkrzyknęła
Claire. - Pójdę spacerem w stronę hotelu. Wracając,
zabierzecie mnie po drodze.
Nie należało w ogóle tu przyjeżdżać, pomyślała
zgnębiona, idąc szybko zielonym skrajem drogi. Powinna
wiedzieć, że każde spotkanie z Alainem Charpentierem
skończy się dla niej klęską. Gdyby tylko nie miał tej
niesamowitej siły magnetycznego, seksualnego przyciągania,
która tak bardzo na nią działała! Gdy tylko się zbliżał, od razu
przyspieszał jej puls. A on nawet jej nie lubił! Interesowała go
tylko ta bezwartościowa kokietka! Claire jęknęła w duchu.
Chciałabym, pomyślała, aby stało się coś, co udowodniłoby
Alainowi, że to babsko nie jest tak idealne, jak mu się wydaje!
Claire zeszła z pobocza drogi i skręciła na błotnisty trakt
prowadzący do zatoki. Była tak zatopiona w myślach, że nie
zauważyła, jak nad jej głową zawisły ponownie burzowe
chmury. Zareagowała dopiero na widok błyskawicy
rozdzierającej niebo, odgłos grzmotu i nagłą ulewę.
ROZDZIAA TRZECI
- Och, nie! Tylko nie to! - jęknęła Claire. Zamierzała
wracać do hotelu wzdłuż nabrzeża, ale okazało się to
niemożliwe. Dróżka tonęła w błocie. W strugach ulewnego
deszczu Claire zawróciła z niechęcią do minibusu. Po
przebiegnięciu kilkunastu metrów przemokła całkowicie.
Natrafiwszy na mokry, chybocący się kamień, poślizgnęła się
i upadła twarzą w błoto.
Podniosła się z ziemi i biegła dalej. Chciało się jej płakać.
To wszystko musiało przydarzyć się akurat wtedy, kiedy w
minibusie siedziała Nadine! Claire mogła wyobrazić sobie
zadowolenie malujące się na jej widok na twarzy Francuzki, a
także Alaina. Przemoczona i utytłana w błocie zrobi z siebie
kompletną idiotkę!
W tej chwili ujrzała przed sobą Alaina, biegnącego w jej
kierunku. Przemoczonego. Dobiegł do Claire i nad ich
głowami rozpostarł przeciwdeszczowy płaszcz, który niósł w
ręku.
- Co ty wyrabiasz? - zapytała ostrym tonem.
- Usiłuję sprawić, żebyś kompletnie nie przemokła -
mruknął. - Chociaż, muszę przyznać, nie ma już na tobie
suchej nitki.
Claire zobaczyła, że wzrok Alaina zatrzymał się przez
chwilę na jej biuście oblepionym mokrą, ubłoconą tkaniną.
Skonsternowana, wysunęła się spod płaszcza.
- Nie powinieneś się mną przejmować - oświadczyła
sztywno.
- Jesteś moim gościem, więc muszę o ciebie dbać -
warknął. - Natychmiast się schowaj!
Zrobiła, co jej polecił. Przyciągnął ją do siebie. Czuła
każdy ruch jego ciała. Pochylił głowę i szybkim krokiem
ruszył przed siebie, nie zważając na to, że Claire ledwie za
nim nadąża.
Już kiedyś znajdowała się w podobnej sytuacji. Dawno
temu, zanim poznała Marcela, który zniszczył jej życie.
Pewnego popołudnia na plaży Acajou złapała ją tropikalna
ulewa i wówczas Alain pospieszył jej z pomocą,
rozpościerając nad nią parasol. Dość intymna sytuacja
sprawiła, że stał się mniej powściągliwy niż zwykle. Ale ona
zachowała się jak głupia gąska. Przejęta, nie była w stanie
wydusić ani słowa.
Idąc teraz u boku Alaina, zdawała sobie sprawę z tego, że
od tamtych czasów zmieniło się niewiele. Nadal w jego
obecności czuła się jak nieśmiała, wstydliwa nastolatka.
Niepewna siebie i zdenerwowana. Podobnie jak przed laty,
oddziaływał na nią fizycznie. Czyżby nadal go pożądała?
Wczorajszy pocałunek rozbudził jej zmysły. Teraz jednak była
już na tyle dojrzała, aby wiedzieć, że zwykłe pożądanie wcale
nie musi iść w parze z miłością lub nawet tylko ze zwykłą
sympatią do drugiego człowieka. Pociągała fizycznie Alaina,
lecz nie była na tyle naiwna, aby uznać, że ją lubi.
Gdy doszli do drogi, tropikalna ulewa skończyła się tak
nagle, jak rozpoczęła. Z twarzą pozbawioną wyrazu Alain
ściągnął płaszcz znad głowy Claire, złożył i wsunął pod pachę.
Uśmiechnął się blado.
- Jesteś cała i zdrowa - oznajmił. - Aczkolwiek wątpię,
czy Paul będzie zachwycony, widząc cię w takim stanie w
swym pięknym, czyściutkim minibusie - dodał z krzywym
uśmiechem.
Nie mylił się. Gdy tylko podeszli do reszty towarzystwa,
na widok Claire narzeczony Marie Rose roześmiał się głośno.
- Wyglądasz jak krab błotny! - wykrzyknął. - Zostań tam,
gdzie jesteś. Zaraz przyniosę arkusz plastiku i rozłożę ci na
fotelu.
Claire poczuła nagle, że jej oczy wypełniają się łzami.
Przez szybę minibusu dostrzegła pogardliwy uśmiech Nadine.
Także Denise Halevy miała wyraznie zdegustowaną minę.
- Paul, nie rób sobie kłopotu - poprosiła Claire. - Nie
zabrudzę ci samochodu. Z radością się przespaceruję.
- Pójdę z tobą - oświadczył niespodziewanie Alain.
Claire popatrzyła na niego z przestrachem. Zanim zdołała
zaprotestować, ponownie odezwał się Paul:
- Nie bądzcie śmieszni. Claire, dobrze wiesz, że tylko
żartowałem. Wskakujcie szybko do środka. Za kilka minut
będziemy w hotelu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]