s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okolicy bez przerwy tli się zarzewie buntu. Gdyby nie moje wojska, na pewno
doszłoby do rozruchów. Pobyt w Grafton pozwoli mi sprawować pełną kontrolę
nad sporym obszarem kraju. Przykro mi, ale nie masz wyboru, milady.
Anne gwałtownie odwróciła się od niego plecami. Rozbolała ją głowa i
nagle poczuła się okropnie śpiąca. Potrzebowała siły i mądrości ojca ale była
zupełnie sama. Szybkim ruchem otarła łzy, które cisnęły jej się do oczu.
- Przecież nie możesz w taki sposób ukraść mi całego spadku! - wybuchła.
- To nieludzkie!
Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, ale po chwili zacisnęła usta.
- Kiedy tylko minie główne zagrożenie, cały majątek wróci do mnie -
powiedziała stanowczo.
Simon pokręcił głową.
- Zdobyłem Grafton i jest moje - odparł ponuro tonem nieznoszącym
sprzeciwu. - To konfiskata, do której mam prawo w imieniu Parlamentu.
Zostałaś z niczym, lady Anne. Nie masz ani majątku, ani władzy To, co się dalej
z tobą stanie, zależy wyłącznie ode mnie i moich oficerów.
Anne była zrozpaczona. Przecież do niedawna uparcie wałczyła z
Gerardem Malvoisier, który próbował wprowadzić w Grafton własne rządy. Z
przerażeniem patrzyła, jak domniemany sojusznik niszczy jej ziemię, jak ściąga
na jej dom oblężenie i wojnę. Na dobrą sprawę, to właśnie Malvoisier
przyspieszył śmierć jej ojca. Zacisnęła pięści tak mocno, aż ją zabolało.
- Chcesz mi powiedzieć, że majątek Grafton jest twoją własnością, lordzie
Greville? - spytała, nie panując nad głosem, który lekko jej drżał. - Tak jak ja?
- Grafton należy do Parlamentu. - Simon wydawał się tak spokojny, że
Anne miała ochotę krzyczeć. - A ja na mocy prawa wojennego zostałem
wyznaczony, żeby zarządzać dworem i majątkiem. Zresztą... już raz mi to
obiecywano, podobnie jak ciebie.
Anne nie kryła już swojego rozdrażnienia.
- Nie nabierzesz mnie na to swoje zostałem wyznaczony"! Sam
decydujesz o moim losie i przyszłości całego Grafton! - Rzuciła mu ostre
spojrzenie. - Wykorzystujesz to tak zwane prawo wyłącznie dla siebie. To jakiś
koszmar! Prosto z jednego oblężenia wpadłam w drugie. Jestem więzniem we
własnym domu!
Simon nie odpowiedział. Anne ukryła twarz w dłoniach. Była
wstrząśnięta tym, co usłyszała Wszystko się w niej burzyło. Do diabła z
Simonem Greville'em... Do diabła! Myślałam, że zwycięstwo przyniesie mi
wolność. Och, jaka byłam głupia.
- Nigdy się na to nie zgodzę - powiedziała.
Simon odsunął się od kominka i niespiesznym krokiem podszedł do niej.
- Przykro mi to słyszeć.
- Tylko nie myśl, że w jakiś sposób zmusisz mnie do kapitulacji! -
ciągnęła łamiącym się głosem. - Do końca będę z tobą walczyć!
Simon uśmiechnął się.
- Więc czeka nas zajadła bitwa, lady Anne.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Simon spoglądał na dziewczynę z
wyraznym respektem, ale biła od niego silna wola i poczucie władzy zwycięzcy.
- Nie wolno ci opuszczać dworu - dodał rzeczowo.- To dla twojego dobra.
Anne popatrzyła na niego z pogardą.
- Tracisz czas, wygadując takie dyrdymały, drogi milordzie! Oblężenie
minęło. Mogę chodzić, dokąd zechcę. Dotyczy to zresztą wszystkich
mieszkańców Grafton.
Simon pokręcił głową.
- To zbyt niebezpieczne - powiedział bez ogródek. -W okolicy kręci się
wielu maruderów. Nie zapominaj także, moja pani, że dawny generał Malyoisier
stał się zwykłym przestępcą. Dopóki go nie schwytamy, nie powinnaś się
oddalać od dworu. To zbyt ryzykowne.
Włożył ręce do kieszeni.
- A poza tym nie wolno wam robić wszystkiego, co chcecie.
- Nie ufasz mnie i moim ludziom? - błyskawicznie odparowała Anne. -
Boisz się, że pobiegnę królowi z pomocą?
Simon roześmiał się.
- A to nieprawda? - spytał. - Nie poddałaś się wojskom Parlamentu.
Byłbym naprawdę głupi, gdybym ci zaufał.
- Mam nadzieję - zaczęła Anne - że król wyśle do Grafton swoją armię.
Urwała, rozwścieczona głośnym śmiechem Simona.
- Wiesz wszak doskonale, że to niemożliwe - odparł. -Daj sobie z tym
spokój.
Anne zgrzytnęła zębami. Mimo złości dobrze zdawała sobie sprawę, że
Simon mówi prawdę. Król Karol miał wystarczająco wiele możliwości, żeby
przyjść im z odsieczą w czasie oblężenia, a jednak tego nie zrobił. Powoli, ale
nieuchronnie szala zwycięstwa przechylała się na stronę Parlamentu.
Królewskie wojska poniosły kilka dotkliwych porażek Teraz generał Cromwell
formował oddziały na obrzeżach Faringdon, jakieś pięć mil od Grafton. Karol
walczył już nie tylko o koronę, ale o własne życie. W porównaniu z tym
niewielki majątek Grafton był bez znaczenia. Jednak Anne poświęcała się w
imię wyższych celów i choćby chciała, z pewnych rzeczy nie mogła się
wycofać. Odwróciła się, żeby Simon nie dostrzegł wyrazu cierpienia na jej
twarzy. Nie panowała już nad uczuciami.
- Pewnie nie uda ci się znalezć Gerarda Malvoisier - powiedziała, wciąż
stojąc tyłem do niego. - Prawdopodobnie jest teraz już w Oksfordzie.
Simon zrobił krok w jej stronę. Złapał ją za ramię, odwrócił do siebie i
spojrzał jej prosto w twarz.
- Mówił ci coś o swoich planach? - spytał, przyglądając się jej uważnie.
%7łądał wyjaśnień.
- Oczywiście, że nie! - odparła Anne. - Nigdy mi się nie zwierzał. Na
koniec nawet podpalił wieżę, by mnie zabić! Oto cały Malvoisier!
Puścił ją i odszedł. Anne bezwiednie roztarła obolałe ramię. Uścisk
Simona był naprawdę mocny.
Greville podszedł z powrotem do kominka, głośno stukając o posadzkę
podkutymi butami do konnej jazdy. Był wyraznie zadowolony ze swojej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]