s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Masa włosów opadła jej na ramiona i plecy. Tom schował wstążkę do kieszeni i
popatrzył na Cate z nieskrywaną satysfakcją.
- No, teraz lepiej. Postaraj się nie odzywać. Najlepiej byłoby, gdybyś unikała
moich przyrodnich sióstr i ich matek. I na litość boską nie mów nikomu, że jesteś
dziennikarką. Gdyby ktoś cię o coś pytał, odejdz w inne miejsce.
- Ale na pewno chcesz, żebym przynajmniej przywitała się z twoimi krewny-
mi? Inaczej wyjdzie niegrzecznie?
- Nie przyszliśmy tu na żadne cholerne garden party.
Na tylnej ścianie recepcji wisiał spory obraz przedstawiający piętrzącą się fa-
lę, która miała za chwilę spaść na śmiejących się żeglarzy, opierających się plecami
o burtę jachtu. Sam widok przyprawiał o chorobę morską.
Próbowała rozejrzeć się po pomieszczeniu, gdy w pewnej chwili z jakiejś dal-
szej części budynku przybiegła Olivia West. Na ich widok stanęła w miejscu. Pa-
S
R
trzyła chwilkę zaciekawiona to na jedno, to na drugie.
- Ach, Tom! - wykrzyknęła, podchodząc i witając się z Tomem przesadnym
uściskiem. - No, no. Kto by pomyślał. - Mruknęła, zerkając na Cate. Spojrzała w
stronę drzwi na lewo od recepcji. Podeszła tam i zajrzała do środka. - Dobrze.
Chodzcie, pogadamy. Chcemy skorzystać z tego pomieszczenia! - wrzasnęła na re-
cepcjonistkę, wprawiając ją w zakłopotanie. Po co krzyczeć z tak bliska?
Tom zerknął na zegarek, po czym podążył za Olivią. Cate zastanawiała się
chwilę za długo, przez co drzwi zamknęły się przed jej nosem. Tom zaraz znów je
otworzył.
- No wchodz, wchodz - warknął nerwowo.
Był to mały, jasny gabinecik. Na oszklonych półkach stały puchary i nagrody
oraz kolejne obrazy przedstawiające nieustraszonych żeglarzy rzucających wyzwa-
nie wzburzonemu morzu.
Olivia stanęła na środku pokoju i obróciwszy się, spojrzała chłodno na Cate.
- Widzę, że nie traciłeś czasu - zażartowała nieprzyjemnie. - Nie dziwi mnie,
że mężczyzni są zdolni do wszystkiego, ale tym razem jestem pod wrażeniem.
Tom przedstawił panie sobie nawzajem. Olivia, mimo uprzejmości, przypa-
trywała się Cate bardzo krytycznie.
- Tak, tak. Rzeczywiście - obeszła ją dookoła. - Może być. Chociaż ten kolor
włosów jest zbyt pospolity. Gdzie ty się, kochana, czeszesz? W jakiejś norze na
przedmieściach? Tom, jeśli naprawdę chcesz, żeby wypadła przekonująco, musisz
jej dokupić jakieś ubrania.
- Tak myślisz? - Tom cofnął się, by przyjrzeć się rumieniącej się z zakłopota-
nia dziewczynie. Jego zimny, ironiczny wzrok przyprawiał ją o zgorszenie. - Mo-
że... najlepiej będzie, jak nie będziesz się pokazywać, dopóki cię jakoś nie ogar-
niemy. Wystarczy, żeby nas w ogóle zobaczyli razem.
Cate miała już odpłacić pięknym za nadobne, ale Olivia weszła między nich i
przymilając się, odsunęła nieco Toma.
S
R
- Ale czy ona powinna się odzywać, kochanie? - Szepnęła tak wyraznie, że
dziewczyna wszystko słyszała. - Jeśli nie ma przynajmniej trochę obycia, nikt nie
uwierzy.
- Problem nie w tym, czy powinna...
Olivia spojrzała na Cate z kamienną twarzą, po czym odwróciła się zalotnie
do Toma.
- Bardzo bym chciała zostać tu z tobą, Thomas, ale chyba lepiej będzie, jeśli
pójdę. Malcolm uparł się, żeby przyjść, a jest w niebezpiecznym nastroju. Nie mo-
gę znieść jego obecności. Spraw się dobrze, laleczko - rzuciła do Cate. - Mamy na-
dzieję, że okażesz się warta swojej ceny.
Dziennikarka była coraz bardziej wściekła, ale trzymała nerwy na wodzy. Nie
da z siebie zrobić wycieraczki jakiejś bogatej paniusi. Mogła podziwiać śmiałość
Olivii, ale czy sama dla siebie nie stanowiła klasy? Nauczy Olivię szacunku.
- Oczywiście, proszę pani - odpowiedziała z anielskim uśmiechem. - Może
tak?
Posłała Tomowi uwodzicielskie spojrzenie i zatrzepotała rzęsami. Uśmiecha-
jąc się kusząco, wysunęła biodro i podeszła do niego krokiem lubieżnej panienki.
Zatrzymała się, niemal go dotykając. Usłyszała, jak Olivia gwałtownie łapie powie-
trze, po czym zapadła cisza. Tom stał jak skamieniały. Czuła pulsującą w skroniach
krew. Podniosła dłoń i nacisnęła palcem jego brzuch tuż nad sprzączką.
Prawie nie oddychał.
Przesunęła palce po krawacie w górę i pokazując, że uważa go już za swą
zdobycz, wykonała gest, jakby poprawiała mu kołnierz. Spojrzała nań tęsknie spod
przymkniętych powiek i wstrzymała oddech. Widziała jego zmysłowe szare oczy.
Nagle, szybkim zręcznym ruchem objął ją ramionami.
- Czy tak? - spytał i przycisnął usta do jej ust.
Nie wątpiła, że robił to z wyrachowania, ale po krótkim zaskoczeniu jej usta
ożyły, a przez ciało przeszła znajoma iskra.
S
R
Jego palce przesunęły się po jej kręgosłupie do karku, poczuła, jak ściska w
garści kosmyk włosów. Pewność siebie w tym bezwzględnym chwycie była tak
elektryzująca, tak niebezpieczna, jej krew płonęła jak suchy las. Nagle poczuła
mocny dowód jego podniecenia, ale za chwilę, zbyt szybko, przerwał pocałunek i
odepchnął ją.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]