s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zupełnie o tym zapomniałem - rzekł Hort. - Dzieci uważają promy za znakomitą zabawkę.
Jednak gdyby naprawdę chciały przedostać się na drugą stronę rzeki, przepłynęłyby ją.
W niewielkiej odległości od rzeki Hort nagle zatrzymał się i pokazał:
- Tam jest jedna z nich.
Talitha patrzyła zdumiona na ogromną tykwę, częściowo zasłoniętą gałęziami pobliskich
drzew.
- Aż tak urosła? - zapytała.
- Niektóre osiągają takie rozmiary - powiedział Hort. - Przypuszczalnie tubylcy zrywają
większość z nich, kiedy są mniejsze, gdyż używają ich do bardzo wielu celów. Tykwa tej
wielkości musi rosnąć wiele lat. Nie wiem tylko, jak te tykwy się rozmnażają. Jest ich tu
mnóstwo. Proszę popatrzeć.
Ruszył ścieżką, rozsuwając liście i pokazując Talicie tykwy różnej wielkości.
- Wszystkie wyrastają na roślinach jednego gatunku - rzekł. - Kiedy widzi się tykwę, bez
względu na jej rodzaj, jest to zawsze ta sama roślina. Nie mogę dociec, w jaki sposób coś
takiego rozsiewa nasiona czy zarodki na tak dużym obszarze - również w lesie.
- Czy są jadalne?
- Nie, ale poza tym używa się ich do wszystkiego. Robi się z nich dachy domów, naczynia,
hamaki, meble, a także naprawdę doskonale bębny i instrumenty muzyczne. Dzieci używają
ich do różnych zabaw. Tykwy służą jako estrady dla tancerzy, a połówkę małej można
pomalować i otrzymać wspaniałą maskę. Z ich pnączy wydobywa się włókna, z których
wytwarza się doskonałe liny i tkaninę. Nadzwyczajne, prawda?
Pochylił się i puknął w jedną z nich - wydała głęboki, huczący dzwięk.
- Czy to już wszystko, co tu można zobaczyć? - spytała.
- To wszystko - odpowiedział wesoło.
- One są naprawdę niesłychanie nadzwyczajne. Dobrze, że nie czekałam z oglądaniem ich do
jutra. Dwa takie wstrząsy w jednym dniu, jak te tykwy i miejscowe święto ludowe, mogłyby
okazać się zbyt wielkim przeżyciem dla moich nerwów.
Odwróciła się i odeszła. Na zakręcie ścieżki zobaczyła kątem oka, że Hort patrzy za nią, w
dalszym ciągu stojąc na środku ścieżki.
9
Na plaży płonęły dwa ogniska, których ogromny blask nie tylko oświetlał widzów
stłoczonych na zboczu wzgórza, ale także kładł się wyraznymi refleksami aż po fale przy-
boju. Między ogniskami jakiś muzyk ustawił swój instrument. Nab, jak go nazywał Arie Hort,
zbudowany był z tykwy o kolosalnym obwodzie, dwukrotnie wyższej od samego muzyka.
Początkowo Talicie wydawało się, że grał na nim tylko jeden człowiek, a pozostali dwaj
siedzą na szczycie instrumentu jedynie po to, by utrzymać go w miejscu. Pózniej, kiedy
zaczęli uderzać w pudło piętami, zrozumiała, że byli to perkusiści.
Muzyk wydobył z naba pierwsze tony i rozpoczęło się święto. Przez jakiś czas słychać było
wyłącznie rytmiczne bum... bum... bum... strun naba. Potem przyłączył się inny muzyk.
Grał na tym samym instrumencie.
Struny były rozpięte między kabłąkiem na szczycie a drewnianym kołnierzem w dolnej części
naba. Nie był to pojedynczy instrument, lecz kilka instrumentów w jednym. Przyłączali się
dalsi muzycy, z których każdy grał na oddzielnej grupie strun, aż w końcu Talitha doliczyła
się ośmiu grających na nabie. Prawdopodobnie było ich więcej z tyłu instrumentu. Rytm
stawał się coraz bardziej złożony.
Wówczas perkusiści zaczęli wybijać nowe figury rytmiczne energicznymi uderzeniami pięt.
Wokół naba zbierała się orkiestra złożona z mniejszych bębnów i innych instrumentów
strunowych. Następnie pojawili się barwnie ubrani tancerze. Młodzi mężczyzni otoczyli
kołem jedno ognisko, a młode kobiety drugie.
Koła tańczących rozerwały się i utworzyły korowody, które przeplatały się ze sobą, podczas
gdy obie grupy zamieniały się miejscami. Kręgi rozerwały się ponownie i korowody zaczęły
krążyć wśród widzów. Kilka młodych kobiet, mijając Talithę, próbowało zachęcić ją do
tańca.
- Nie umiem - przecząco pokręciła głową. Siedzący obok niej Hort podniósł się i ciągnąc ją za
rękę próbował zmusić do wstania.
- Niech pani idzie - powiedział. - To obyczaj tak zapraszają honorowych gości. Po prostu
proszę robić to, co one.
Siedzący nieopodal Wembling uśmiechał się do niej zachęcająco. Otaczający ją tubylcy
wyglądali na zachwyconych. Ruchy nie wyglądały na trudne, więc ustąpiła i pozwoliła
dziewczętom, by poprowadziły ją ze sobą.
Przez pewien czas sądziła, że całkiem niezle sobie radzi, chociaż taniec stawał się coraz
bardziej skomplikowany. Dziewczęta otoczyły kołem ognisko, a potem utworzyły korowód i
zaczęły przeplatać się ze sznurem młodych mężczyzn. Arie Hort uśmiechnął się do Talithy,
kiedy się mijali - młodzi mężczyzni wciągnęli go do tańca.
Mężczyzni powrócili i otoczyli kołem dziewczęta. Wówczas Talitha znalazła się w parze z
Hortem. Taniec nabierał szybkości, kroki stawały się coraz trudniejsze, ale jakoś sobie dawali
radę, aż do zupełnego wyczerpania. Zmiejąc się i sapiąc, wrócili na swoje miejsca, słaniając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]