s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podeszła do najbliższego okna i spojrzała na sąsiednie budynki. %7ładnego romantycznego
odosobnienia, żadnych traw, krzyku mew, żadnych zadumanych stolarzy, którzy mówili o niej
więcej, niż sobie tego życzyła.
Stanowczym gestem podniosła słuchawkę i wykręciła numer biura.
Wizyta u Seaversa i Cohna była udana. Teak przejrzała bieżące rachunki, prowadzone przez
jej współpracowników. Jednak plan przez nich ustalony miał pewne wady. Dwa nowe konta
wymagały o wiele większej uwagi, niż przewidywano. Szef osobiście poinfonńowałją, że jest im
bardzo potrzebna. Współpracownicy nie mogli sobie poradzić z obowiązkami. Wprawdzie
rozumiałjej sytuację, ale zażądał skrócenia urlopu. Musiała wracać do pracy pierwszego grudnia.
O czwartej trzydzieści Teak podjechała taksówką na Park Avenue i zrobiła zakupy.
Przygotowując kolację, zastanawiała się nad swoją sytuacją. Niejaki Jack Hammond, człowiek o
doskonałych referencjach, złożył stoczni ofertę. Nie przyjęła jej, choć była to jedyna propozycja.
Wpłynęła przed Zwiętem Pracy. Hammond miał zacząć pracę jako szef stoczni i zastanawiał się
nad jej wykupem w przyszłości, kiedy minie kryzys gospodarczy.
Zastanawiała się. Powierzyć stocznię obcemu człowiekowi ... Czyż nie powinna raczej
zamknąć warsztatów, lecz wtedy Manny, Greg i wszyscy sezonowi pracownicy pozostaliby bez
pracy! Derek Tate wyląduje na cztery łapy, jak zwykle. Inni członkowie z3.łogi jednak nie
dysponowali funduszami i posiadłościami rodzinnymi, które utrzymałyby ich przy życiu.
Masowała skronie, walcząc z narastającym bólem głowy. Zjadła kolację w salonie. Zapadł
wieczór. Nie oglądała się już za siebie i nie podskakiwała nerwowo, słysząc brzęczenie rury czy
skrzypienie desek w podłodze. Myślała tylko o sprawach służbowych.
Umyła nieliczne naczynia, wzięła prysznic, przebrała się w nocną koszulę i szlafrok. Usiadła
w gabinecie ze stosem teczek od Seaversa i Cohna. Włożyła do odtwarzacza płytę kompaktową
Lloyda i Webera. Nalała so bie mały kieliszek brandy. Muzyka wypełniła pokój. Oparła się
wygodnie i otworzyła pierwszą teczkę. Dyscyplina.. Patrzyła na stos kartek, na ręczne dopiski na
marginesach, notatki i komputerowe wydruki.
Nad kanapą wisiała akwarela przedstawiająca Central Park w śniegu. Tuż obok, na stoliczku,
stało zdjęcie dwóch chłopców na żaglówce. Rozpoznała budynek jachtklubu w Skerrystead.
Brock Morrison przemknął jej przez myśl i rozpłynął się, przemieniony w Derka Tate'a. Derek w
hangarze, Derek w Winsor Inn, Derek w jej ramionach.
Muzyka i brandy rozrzewniły Teak. Azy spłynęły z jej rzęs na policzki. Spojrzała na
akwarelę, potem na zdjęcie.
- Niech cię diabli - szepnęła i zamknęła oczy, walcząc z łzami i bólem.
Niestety, alkohol przypomniał jej wspólną kolację w Winsor Inn. Smak na języku był
smakiem ust Derka. Wciąż czuła na sobie jego ciężar, nacisk jego ciała, ból, że zostawia go
śpiącego we własnym domu.
Nagle coś ją zaniepokoiło. Zamrugała nerwowo.
Pokój był tajemniczo nieruchomy, płyta dawno przestała grać. Otworzyła oczy.
Naprzeciwko niej, w fotelu, SIedział Derek Tate. Miał na sobie płócienną koszulę i znajome
spodnie khaki. Sączył resztkę jej brandy.
- Witaj na jawie. .
- Derek! - krzyknęła i wyprostowała się w fotelu.
- Co ty tu robisz?
- Myślałem, że już cię nie zastanę.
- To śmieszne!
- Kiedy wszedłem i znalazłem cię tutaj, zrozumiałem, że popełniłem błąd.
Całkiem już przytomna, Teak wstała i poprawiła szlafrok. Szok i nieproszona radość
wyczyniały niebezpieczne rzeczy pod jedwabiem, który zdawał się przylegać do ciała w
najbardziej nieodpowiednich miejscach. Przesunęła dłonią po policzku.
- Siedziałeś w tym fotelu i gapiłeś się na mnie! Wstał.
- Wiedziałem, że jeśli cię obudzę, wystraszysz się śmiertelnie. Pomyślałem więc ...
- %7łe sobie posiedzisz, dopóki sama nie otworzę oczu?
- To nie trwało długo. Szczerze mówiąc, siedziałem tu i bałem się tej chwili.
- Dlaczego przyjechałeś, po tym, co powiedziałam wczoraj wieczorem? Po tym, co
postanowiliśmy?
- Przecież niczego nie postanowiliśmy.
- Co ty tu robisz?
- Nie sądzę, żebyś mi uwierzyła.
- Spróbuj.
- Moje meble są na wystawie przy Madison Avenue. Właściciel galerii dzwonił dziś rano.
Klient chce się ze mną spotkać i omówić pewne projekty.
- I ten klient musi cię widzieć akurat teraz?
- Tak. To małżeństwo, jutro wieczorem odlatują do Santa Fe.
- Niedorzeczne. Powinieneś mnie zawiadomić. Wróciłabym do swego mieszkania.
Derek podszedł do niej. Westchnęła głęboko, ale on tylko się uśmiechnął. Musnąłjej ramię,
wyciągnął rękę i przycisnął klawisz automatycznej sekretarki. Po chwili taśma odtworzyła jego
głos, wyjaśniający całą sprawę. Nie tylko wyjaśniający. Wypowiedz była szczera 1 rzeczowa.
Derek był wyraznie zmęczony. Ziewnął. Poczuła, że oblewa się rumieńcem.
- Przepraszam - wykrztusiła. - Nie przyszło mi do głowy, żeby przesłuchać taśmę. Jeżeli
wezwiesz taksówkę, znikam stąd, jak tylko się przebiorę.
Zdziwiła się lekko, że nie odpowiedział i nie poszedł za nią. Przeszła przez korytarz do
sypialni, gdzie zostawiła swoje rzeczy. Zapaliła nocną lampkę i wyjęła z szafy walizkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl