s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzeka istnieją od stuleci i będą nadal trwały długo po tym, jak te sztuczne metalowe stwory znikną z
powierzchni ziemi. Pewne rzeczy są pewne i niewątpliwe. W jej życiu, pomyślała, Torr stal się
czymś równie pewnym i niewątpliwym, jak te wzgórza i rzeka.
- Nieważne, czego się dowiem - rzekł łagodnie. - Jeśli chcę o nim wiedzieć, to tylko po to, żeby
pomóc ci rozproszyć cienie niedobrych wspomnień.
Nie było sensu dłużej się wykręcać, uznała, Torr ma prawo poznać prawdę. Nie bardzo wiedziała,
co ją o tym przekonało, lecz nie miało to w tej chwili znaczenia.
- Pracowaliśmy w tej samej firmie deweloperskiej w centrum Seattle - zaczęła. - Flynn był
kierownikiem działu sprzedaży. Bardzo podobał się kobietom. Był przystojny, robił karierę, potrafił
być czarujący. Pochlebiło mi, kiedy zaczął się mną interesować. Był powszechnie znany, kelnerzy w
najelegantszych restauracjach pamiętali jego nazwisko, zawsze zdobywał bilety na najciekawsze
przedstawienia baletowe czy teatralne. Na randkach czułam się przy nim jak księżniczka z bajki.
Flynn wszystko sam aranżował, nie musiałam podejmować najmniejszych decyzji. Długo trwało,
zanim zdałam sobie sprawę, jak dalece mnie ubezwłasnowolnił.
- A gdy zaczęłaś wykazywać inicjatywę, jemu to się nie spodobało?
- Tak. Okazywał niezadowolenie, ilekroć spróbowałam powiedzieć, że mam ochotę na coś innego,
niż proponował. Z początku to mnie nawet bawiło, ale z czasem stawało się coraz bardziej
uciążliwe. Wpadał w gniew, jeśli mu się sprzeciwiłam. Był znany z tego, że tracił nad sobą
panowanie, jeśli ktoś w pracy miał inne zdanie, ale ponieważ był mężczyzną, wszystko uchodziło mu
płazem. Kiedy jednak z byle powodu zaczął mi robić awantury, zaczęłam się poważnie niepokoić.
- Uciekał się do rękoczynów? - zapytał Torr na pozór spokojnie, lecz Abby wyczula w jego tonie
wyrazne napięcie.
- Tylko raz. Kiedy widzieliśmy się po raz ostatni - rzekła cicho. - Wcześniej potrafił w ostatniej
chwili nad sobą zapanować. Ja jednak coraz bardziej pragnęłam się od niego uwolnić. Czułam się
oplatana jego jedwabną siecią. Dopóki byłam miła i we wszystkim mu ustępowałam, grał rolę
rycerza i amanta, robił się jednak bardzo nieprzyjemny, gdy tylko spróbowałam postawić na swoim.
Wkrótce doszłam do wniosku, że powinnam z nim zerwać, nadal jednak sądziłam, że zdołamy się
rozstać bez awantur. Ostatecznie nigdy... to znaczy nasze stosunki nie...
- Chcesz powiedzieć, że nie poszłaś z nim do łóżka?
- Tak - przytaknęła Abby, wdzięczna, że Torr swoim zwyczajem nazwał rzecz po imieniu. - W końcu
powiedziałam mu, że nie zamierzam unikać innych mężczyzn, że będę się spotykać nie tylko z nim,
słowem, dałam do zrozumienia, że chcę zmienić nasz układ.
- I jak na to zareagował?
- Wyobraz sobie, że następnego dnia ogłosił w firmie, że jesteśmy zaręczeni.
- Zaręczeni?
- Chyba sam w to uwierzył. Miał coś takiego w swojej psychice, co pozwalało mu wierzyć w to, co
było mu na rękę. Ja rzecz jasna wpadłam w furię, ale kiedy oświadczyłam, że nie będę się z nim
dłużej spotykać, Flynn zaczął szaleć. Krzyczał, że od początku go oszukiwałam, że go zdradzam, i tak
dalej. Natomiast w pracy wciąż mi nadskakiwał. Koledzy nie chcieli wierzyć, kiedy tłumaczyłam, że
wcale nie jesteśmy zaręczeni. Myśleli, że tylko się kryguję.
- A poza pracą?
- Zaczął mnie odwiedzać o najdziwniejszych porach dnia i nocy i domagać się wyjaśnienia, kogo
ukrywam w sypialni - ciągnęła Abby, starając się zachować spokój. - A kiedy mu tłumaczyłam, że z
nikim nie sypiam, tylko po prostu nie chcę go widywać, wymyślał mi od oszustek, używając przy tym
słów, których wolałabym nie powtarzać.
- Wtedy rzuciłaś pracę?
- Tak, ale najpierw popełniłam poważny błąd. Po tym, jak Flynn wpadł do restauracji, gdzie jadłam
kolację ze znajomym, i zrobił obrzydliwą scenę, poszłam do niego do domu i oświadczyłam, że albo
zostawi mnie w spokoju, albo poszukam ochrony prawnej. Flynn stracił resztki panowania nad sobą i
uderzył mnie.
Abby wstrząsnęła się na wspomnienie swojej panicznej ucieczki. Gdyby wtedy nie zdołała uciec,
zostałaby na pewno ciężko pobita, a może nawet zgwałcona. Po chwili podjęła swoją opowieść:
- Wybiegłam od niego, wsiadłam do samochodu i pojechałam na noc do hotelu. Bałam się, że Flynn
pojedzie za mną do mojego mieszkania. Nazajutrz zachowywał się wobec mnie w pracy tak, jakby
nic się nie stało. Czułam, że nikt mi nie uwierzy, gdy opowiem, jak się zachował poprzedniego
wieczoru. Tego samego dnia złożyłam dymisję i wyjechałam z miasta. Po tygodniu zainstalowałam
się na stałe w Portland.
- Czy próbował się z tobą zobaczyć?
- Na szczęście nie. Zniknął z mojego życia. Koniec historii - oświadczyła Abby. - Od tamtej pory
trzymam się z daleka od zaborczych mężczyzn.
- Nie do końca skutecznie - odparł Torr, podnosząc się z ziemi i pomagając jej wstać.
- Co to miało znaczyć? - zapytała, marszcząc czoło.
- To, że spotkałaś mnie, a ja będę bardzo, ale to bardzo zaborczym kochankiem. - To powiedziawszy,
objął ją i pocałował w usta. Trzymał ją w objęciach i całował, dopóki nie poczuł, że Abby zaczyna
się odprężać. - Będę zaborczy - powtórzył - ale nie będę cię przymuszał i nigdy nie zrobię ci
krzywdy. Kiedy wreszcie mi zaufasz i zrozumiesz, że moja zaborczość niczym ci nie grozi, cień
Randolpha ostatecznie zniknie z twojego życia.
Abby chciała jakoś zareagować, może zaprotestować albo zażądać wyjaśnień, ale nic konkretnego
nie przychodziło jej do głowy. Niewiele mówiąc, ruszyli w powrotną drogę do domu. Podchodząc
do drzwi i wyciągając z kieszeni klucz, Torr zauważył leżącą na wycieraczce sporą kopertę.
- Zdaje się, że coś nas ominęło - mruknął pod nosem. - Mam ją otworzyć? - zapytał.
- Nie, sama otworzę. - Z gorączkowym pośpiechem rozdarła starannie zaklejoną kopertę. Chciała się
pierwsza przekonać, co jest w środku. Czyżby kolejne zdjęcia?
Gwałtownym ruchem wyszarpnęła z koperty luzne kartki, które rozsypały się po ziemi. Kucnęła
pospiesznie, by je pozbierać, ale Torr był szybszy. Kiedy chwycił pierwszą z brzegu kartkę, zaklął
pod nosem. Była to kserokopia wycinka prasowego.
- Zostaw, ja to pozbieram - rzucił rozkazującym tonem. Ona jednak zdążyła już podnieść jedną
odbitkę i teraz wpatrywała się w osłupieniu w wydrukowany wielkimi literami tytuł oraz
towarzyszące mu zdjęcie Torra Latimera.
Była to kopia artykułu sprzed trzech lat, a tytuł głosił, że żona znanego prezesa wielkiej korporacji
utonęła w niejasnych okolicznościach. Wydrukowany mniejszą czcionką podtytuł sugerował, że Torr
Latimer prawdopodobnie zamordował żonę w przystępie zazdrości.
ROZDZIAA 7
- Nasz szantażysta starannie się przygotował do swojej roboty - zauważył Torr.
Nie patrząc na znieruchomiałą Abby, pozbierał resztę wycinków, otworzył drzwi i wszedł do domu.
Abby patrzyła na niego w niemym osłupieniu. Torr zachowywał się, jakby nic się nie stało, chociaż
trzy lata temu podejrzewano go o zamordowanie żony! Kierował wielką korporacją, ale trzy lata
temu postanowił odmienić swoje życie!
Był to ten sam człowiek, którego bursztynowe oczy niosły obietnicę pożądania i który twierdził, że
Abby prędzej czy pózniej będzie do niego należeć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]