s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

niej oczu.
- ProponujÄ™ restauracjÄ™  U Nettie i Andre". Nie
pytaj mnie, jak to się dzieje, że ludzie z takimi
imionami tworzÄ… parÄ™ - rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™. - On jest ro­
dowitym  Francuzem" z Luizjany.
- A Nettie?
- Przyjechała tu z Midwestu. Nigdzie nie znajdziesz
gorszej kuchni niż na tych równinach. Wydawałoby
się, że skoro się tam urodziłeś, to całe życie jesz steki
i kukurydzę. Ale klimat nowoorleański czyni cuda.
Nettie to prawdziwa czarodziejka, jeÅ›li chodzi o kom­
binacje tutejszych przypraw i ziół. Ich restauracja to
Nowy Orlean w miniaturze. CieszÄ™ siÄ™, że dziÅ› pó­
jdziemy tam razem. - Nieoczekiwanie wspięła się na
palce i cmoknęła go w policzek. - Naprawdę, cieszę
się, że przyleciałeś. Tak bardzo brakuje mi kogoś,
z kim mogłabym porozmawiać.
David objął ją ramieniem i przytulił lekko. Była
ciepła i pachnąca. Przez moment przeleciała mu przez
głowę myśl, żeby spróbować odwieść ją od zamiaru
wyjścia do miasta i zostać tutaj. Razem. Sam na sam.
Tylko we dwoje.
- Przypominam ci, że jesteś głodny - roześmiała
siÄ™.
Nie ruszył się z miejsca.
- ZapomniaÅ‚em dodać, że mam apetyt na coÅ› bar­
dzo specjalnego - powiedział, obejmując ją w talii
i przyciÄ…gajÄ…c do siebie.
- Jambalaya?
David ani drgnÄ…Å‚.
- Okra gumbo, a może raczej ryba z rusztu, z sałatą
z tutejszym majonezem i obtaczanymi w cieÅ›cie ziem­
niakami?
- No dobrze - westchnął. - Przekonałaś mnie
- rozluznił ramiona. - Prowadz. Pójdę teraz za tobą
nawet na hamburgera.
Restauracja  U Nettie i Andre" wyglÄ…daÅ‚a rze­
czywiÅ›cie jak skansen. Przycupnęła w jednym z zauÅ‚­
ków i wcale nie rzucaÅ‚a siÄ™ w oczy. Zciany z wypala­
nej, czerwonej cegÅ‚y przecinaÅ‚y surowo ciosane bier­
wiona belek. Na centralnym miejscu znajdował się
wielki kominek. Znalezli stolik w ustronnym zakÄ…t­
ku, ale nie cieszyli się długo samotnością we dwoje.
Ledwo zdążyli usiąść, zawisÅ‚a nad nimi zwalista po­
stać Andre.
- Nora! Moje dziecko! Co za niespodzianka! Po­
znaÅ‚em ciÄ™ od razu, jak tylko weszÅ‚aÅ›. Boże, dziew­
czyno, ile to już lat?
- Niemało. Ale ty, Andre, wcale się nie zmieniłeś.
- Czego nie można powiedzieć o tobie! Robisz się
coraz piękniejsza.
Nie zwracajÄ…c najmniejszej uwagi na Davida, An­
dre wdał się z nią w pogawędkę, w której wspomnienia
z dawnych lat przeplatały się z nowinami i w której co
chwila pojawiało się imię jej ojca. Wreszcie odszedł,
przyjmując ich zamówienie.
- Nieśmiertelny Phillip - zauważył cierpko David.
- Tak - westchnęła melancholijnie Nora. - Nie
wystarczy zniknąć z Nowego Jorku, żeby się od niego
uwolnić.
Pokrótce opowiedziała mu o swojej wizycie u Liii.
Ledwie skończyła, na stół wjechał ogromny talerz
frutti di marÄ™. Uporali siÄ™ z jego zawartoÅ›ciÄ… w rekor­
dowo krótkim czasie, głównie za sprawą Davida.
W chwilÄ™ potem zjawiÅ‚a siÄ™ Nettie, przynoszÄ…c smażo­
nego suma dla Davida i porcję krabów dla Nory.
Rozkoszowali się potrawami, ale jedli w całkowitym
milczeniu, zaspakajając głód. Gdy talerze zostały
całkowicie opróżnione, zgodnie doszli do wniosku, że
przydałaby się jeszcze porcja ostryg.
- Stwierdzam z przyjemnoÅ›ciÄ…, że twój apetyt do­
równuje mojemu - zauważył David, przypatrując się,
jak wprawnym ruchem otwiera skorupÄ™ ostrygi.
- Ach, nie znasz mnie jeszcze, bywa nienasycony.
Czasem mnie samą przeraża.
Kiedy wreszcie stanęły przed nimi filiżanki z kawą,
David powrócił do sprawy jej przyjazdu do Nowego
Orleanu.
- Nie mogę uwierzyć, że opłaca ci się przylatywać,
płacić za hotel, tylko po to, żeby kupić jeden serwis do
herbaty.
- Tym razem może rzeczywiście nie zrobię na tym
interesu, ale na dalszą metę to się opłaca.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- To sprawa wiarygodności i zaufania. Jeżeli raz
sprawiÄ™ zawód jako dostawca, mogÄ™ nie dostać nastÄ™p­
nych zamówieÅ„. A w ten sposób zyskujÄ™ staÅ‚ych klien­
tów, mam u nich dobrą opinię, polecają mnie swoim
znajomym i tak dalej... Boję się tylko, że teraz, kiedy
pojawiÅ‚ siÄ™ ojciec, mogÄ… powstać pewne problemy, któ­
re odbijÄ… siÄ™ na funkcjonowaniu firmy. CiÄ…gle jeszcze
nie mam pewnoÅ›ci, czy dobrze zrobiÅ‚am, że pozwoli­
łam mu zatrzymać się u mnie - przygryzła wargi.
- MyÅ›lÄ™, że nie miaÅ‚aÅ› wyboru - odparÅ‚ uspokaja­
jącym tonem. - Nie mogłaś przecież odwrócić się do
niego plecami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl