s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zanim po¬jawiÅ‚ siÄ™ ten zÅ‚odziej i porwaÅ‚ jÄ… stÄ…d, nie istniaÅ‚a żadna wspólna
przyszłość dla Nalii i jej córki... był tylko dany dzień, dana godzina, a wszystko to
rozciągnięte w jedną długą linię.
Nalia kuli się i przewraca na bok, żeby złagodzić ból. We wtorek, kiedy uda się w
głąb kraju, nie przeczyta Kat-zenbogenowi swoich notatek. Zapyta go, co takiego
okrop¬nego byÅ‚o w tym, że córka i ona stawaÅ‚y siÄ™ coraz starsze w tej jednej dÅ‚ugiej
linii? Spyta go, czy to pragnienie za¬trzymania córki dla siebie, jakie odczuwaÅ‚a i
nadal od-czuwa, było ostatecznie jedynie próżnością?
On, naturalnie, nie odpowie. Będzie musiała poczekać jakiś czas, dopóki nie
rozsznuruje i precyzyjnie równo nie ustawi swoich nieskazitelnie czystych butów.
Potem wy-ciągnie się na łóżku w tym małym pokoiku i powie to, co
mówi zawsze  że dla Nalii dziewczyna zawsze była od-biciem i echem jej samej,
jej wściekłą wytrwałością, jej dumą, jej zemstą. A ona będzie go obserwować i
wsłuchi-wać się w jego słowa i nawet na jedną krótką chwilę zro-zumie. Usiądzie w
nogach łóżka i będzie wdychać zapach pasty do polerowania mebli... i, och, jakże
Nalia tęskni, by on ponownie miał swój udział w jej życiu.
ROZDZIAA CZWARTY
K
iedy przyjeżdżam z Sonnym, Maude czeka ubra¬na w fartuch. Odbiera sÅ‚oik z
wisienkami koktaj¬lowymi, który wzięłam dla niej z naszej spiżarni, i podaje go
Sonny'emu.
 Dziękuję  mówi.
Wiem, że jutro zabierze go z powrotem do domu. Gdy-by matka zauważyła jego
brak, wiedziałaby, gdzie się po-dział i dlaczego. Maude bierze mnie za rękę i
prowadzi pod górę do drzwi kuchennych.
 To mój pies  oznajmia.  Przepraszam za kuchen¬
ne drzwi.  Pachnie cebulÄ… i DzikÄ… GardeniÄ…, a ja pragnÄ™
całym sercem, żebyśmy teraz znowu wszystkie mogły być
razem w domu.
 Mamuśka  woła Sonny  mam otworzyć fantę?
 Otwórz colę  odpowiada.  Nadal lubisz colę, co?
Kiwam głową. Brak nam odpowiedniego brzmienia, od-powiedniego dla tego jej
nowego życia języka. Prowadzi mnie głównym korytarzem domu, nadal nie
wypuszcza¬jÄ…c mojej dÅ‚oni.
 Tam jest toaleta, gdybyś musiała skorzystać  mówi.
Zatrzymuje siÄ™ w drzwiach swojej sypialni, gdzie mam
zostawić torbę. Stoją w niej obok siebie dwa łóżka, po-rządnie zaścielone i przykryte
białymi, zrobionymi na szydełku narzutami. A na oknach wiszą cieniutkie, nylo-
nowe firanki, pod szkłem toaletki leżą ozdobne serwetki. Nie ma tu żadnych świec
ani figurki Matki Boskiej.
 Lunch jest gotowy  mówi.  Chodzmy, bo ostygnie.
Przy stole daje głową znak Sonny'emu, by odmówił
modlitwę. Gdyby nie była mężatką, błagałabym ją, żeby wróciła ze mną na wyspę.
Zamieszkałaby w pokoju przy-legającym do mojego i Sonja już nigdy nie
odważyÅ‚aby siÄ™ przyjść tam korytarzem, nie oÅ›mieliÅ‚aby siÄ™ też doty¬kać moich
dzieci.
 Maude gotuje lepiej niż hotelowy kucharz  rozpÅ‚y¬
wa siÄ™ Sonny. Jest o wiele ciemniejszy od Maude, a jego
łysa głowa lśni od potu.  Mogłaby prowadzić firmę cate-
ringową dla ludzi w mieście.
Oblewam się pąsem na myśl o matce, nieświadomej tego wszystkiego. Kiedy
jechaliśmy przez miasto, a także potem, na drodze prowadzącej do lotniska, Sonny
mil¬czaÅ‚ przy kierownicy; nie zwróciÅ‚ siÄ™ do mnie ani razu. Teraz natomiast wpatruje
się we mnie swoimi małymi, żółtymi oczyma. Chce coś jeszcze dodać, kiedy odzywa
siÄ™ Maude:
 Pokrój chleb, proszę.
Chwyta bochenek i piłuje go energicznie. Ma pająko-wate palce, a ciało pod
paznokciami fioletowe. Odwraca-jąc wzrok, próbuję sobie przypomnieć dłonie
Naima i je¬go caÅ‚ego. NocÄ…, kiedy leżę w łóżku, otwieram medalio-nik i podsuwam
jego fotografię pod światło lampy. Tutaj on przestał istnieć, jest cieniem. Nawet
dzieci zastygły w maleńkie owale twarzyczek. Dopóki tu pozostanę, będę odnosić
wrażenie, że moje życie na wyspie mogło być je-dynie snem. Czymś nierealnym.
Niczym.
 Ten chleb też sama upiekÅ‚a  mówi Sonny, przesu¬
wajÄ…c deskÄ™ z pieczywem w jej kierunku.
 Hau, co siÄ™ też z tobÄ… dzieje, zamierzasz siÄ™ cheÅ‚¬
pić?  mityguje go Maude, próbując obrócić całą rzecz
w żart.
Ja też próbujÄ™ być wesoÅ‚a. Przez caÅ‚y lunch wychwa¬lam wszystko, indyjskie birjani,
które przyrzÄ…dziÅ‚a spe¬cjalnie dla mnie, ćatni z mango, miseczki do opÅ‚ukania
palców przy każdym nakryciu, zupeÅ‚nie jak nasze. Jed¬nak we wÅ‚asnym domu
Maude jest nieśmiała, zupełnie siebie nie przypomina. Mówi tylko:
 To jakiś stary przepis, który zawsze u nas był. Chcesz
jeszcze?
Kręcę przecząco głową.
 Nie dziwota, że jesteś chuda jak pies  mówi Sonny.
Uśmiecham się, ale on akurat wydłubuje widelcem coś
spomiędzy zębów i w ogóle na mnie nie patrzy. Maude wyciąga rękę i dotyka jego
ramienia.
 Hej!  woła. Wstaje i zaczyna sprzątać ze stołu. Ja
też wstaję, ale ona mówi:  Już przynoszę ciasto ponczo-
we z bitą śmietaną. Poczekaj tutaj.
Dom jest nagrzany popołudniowym słońcem. U stóp wzgórza oraz w całej dolinie
stojÄ… setki takich jak ten dom¬ków; przy czerwonych drogach gruntowych. Jak
Maude potrafi pozostawać sobą w tym swoim nowym życiu? Jest niemal tak samo
dziwne jak moje życie.
 Nadal lubisz ten deser?  pyta, nakÅ‚adajÄ…c mi ogrom¬
nÄ… porcjÄ™ na talerzyk.
 Czemu jÄ… przymuszasz, kobieto? Nie widzisz, że na¬
sze jedzenie jej nie smakuje?
Maude siada i wpatruje się w niego swoim dawnym, wściekłym wzrokiem.
 UsiÅ‚ujÄ™ jÄ… tylko nauczyć  zwraca siÄ™ do mnie Son¬
ny.  Bo gotowała przez cały wczorajszy wieczór i dzisiej-
szy ranek. Mówiłem jej, że powinna się oszczędzać ze względu na dziecko.
Odkładam łyżeczkę.
 Maude?
Ona tymczasem wstaje. W ręku trzyma solniczkę i wiem, że cisnęłaby w niego,
gdyby tylko miała pewność, że się nie potłucze.
 Co ci powiedziaÅ‚am?  pyta.  Czy nie powiedzia¬
łam, że masz nic nie mówić?
On siÄ™ uÅ›miecha, próbuje wziąć jej wolnÄ… dÅ‚oÅ„ w swo¬je. Ona cofa jÄ… jednak, odsuwa
siÄ™.
 Dlaczego nie potrafisz trzymać ust na kłódkę, kiedy
ciÄ™ o to proszÄ…? Co jest z tobÄ… nie tak, hÄ™? Chcesz spra¬
wiać przykrość ludziom, którzy tobie nigdy nie zrobili
przykrości?
Teraz już wstał i on, ściska dłońmi oparcie krzesła.
 O czym ty mówisz? Kto mi nigdy nie zrobiÅ‚ przy¬
krości? Każdego ranka muszę cię wozić do tej kobiety
i każdego wieczoru muszę cię stamtąd zabierać!
Maude wyjmuje z kieszeni chusteczkÄ™ i wydmuchu¬je nos.
 Nie smuć się  zwraca się do mnie.
 A dlaczego niby ona miaÅ‚aby być smutna?!  krzy¬
czy Sonny, wskazując na mnie palcem.  A kimże ona
jest, żeby być smutna? Twoją córką?
Maude kręci głową.
 Ai mówi  ty zawsze musisz robić awantury.
Nigdy nie widziałam jej płaczącej. Widziałam jedynie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl