s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tyle samo, ile ja. Nie mam pojęcia, jak został Muradem. Wiem już, dzięki jakiej magii
wygląda jak Murad. Jak widzicie, nawet broda jest sztuczna. Moglibyśmy
natychmiast zamienić się miejscami, a gdyby poszedł sekretnymi korytarzami, inni
słudzy wzięliby go za mnie. Wiedząc o tym wszystkim, dlaczego miałbym teraz
wychodzić?
Nie sądzę, że powinieneś stwierdził Jim. Popatrzył na rycerza. A co ty
myślisz, sir Geoffreyu?
Sir Geoffrey bezradnie rozłożył ręce.
Może to nie uczyni wielkiej różnicy rzeki. A więc zostań, Renelu.
Zostanę. A w razie potrzeby w miarę pozostałych mi sił będę walczył za ciebie i
twoją sprawę. Przysięgam.
Ja przysięgam zrewanżować ci się tym samym obiecał sir Geoffrey. Renelu,
jesteś przyjacielem, na jakiego nie zasługuję.
Obaj nie zasługujemy na wiele odparł Renel z krzywym uśmiechem. Dość
tego. Posłuchajmy, co masz do powiedzenia.
A więc dobrze rzekł sir Geoffrey, jeszcze bardziej ściszając głos, tak że Jim,
Brian i Rcnel musieli przysunąć sic do niego. Jim dostrzegł kątem oka, iż oba skrzaty
na pasmach dymu również podleciały bliżej. Spojrzał na nie. Nie powiedział.
Błagam o wybaczenie, panie powiedział Hob i obie smużki szybko odleciały.
Czy mamy opuścić komnatę?
Nie. Trzymajcie się tylko z daleka, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać nie
słyszani przez was.
Dwaj naturalni cofnęli się jeszcze dalej pod przeciwległą ścianę. Jim ponownie
odwrócił się do sir Geoffreya i pozostałych.
Rzucono na mnie klątwę rzekł sir Geoffrey cicho i spokojnie. Spadnie na
mnie, jeśli przestanę spełniać życzenia mojego pana, a jest nim Hasan ad-Dimri,
wielki mistrz asasynów. Czasami, idąc korytarzami mojego domu, wychodzę nie w
Palmyrze, lecz w Białym Pałacu w górach, gdzie rządzi Hasan. Nie wiem, jak to
możliwe, ale niewątpliwie z powodu czarów. Wtedy wiem, że wezwał mnie z jakiegoś
powodu. Znam drogę tak dobrze jak mój własny dom. Idę tam, gdzie na mnie czeka.
A kiedy go znajduję, on mówi mi, czego żąda, ja natomiast wykonuję jego polecenia.
Dlaczego? zapytał bezceremonialnie Brian. Jeśli nie ma na ciebie nic oprócz
klątwy, mógłby posłużyć się nią tylko raz&
Nie. Ta klątwa ciążyła na nim, a ja zgodziłem się wziąć ją na siebie, w zamian
za&
Szerokim gestem wskazał na komnatę.
Jak& ? zaczął Brian.
Pozwól mi skończyć. Hasan zjawia się tutaj, kiedy chce. Słudzy widzą go, ale nie
wiedzą, kim jest. Bierze, co chce, i robi, co chce. Harem należy do niego, nie do
mnie. Od kiedy tu zamieszkałem, nie zbliżyłem się do kobiety, wolnej czy niewolnicy.
To część klątwy, jaką przeniósł na mnie Hasan. Mogę wchodzić do komnat, gdzie są
nieprzebrane bogactwa, sterty srebrnych i złotych monet oraz innych kosztowności.
Nie mogę jednak ich dotknąć tak samo jak tych kobiet. Należą do Hasana.
Jak to się stało, że znalazłeś się w jego mocy? zapytał Brian.
Wyglądam jak Murad odparł sir Geoffrey ponieważ kiedyś nauczyłem się
robić takie przebranie od pewnego Włocha, który wyrabiał maski, kostiumy i inne
takie rzeczy na festiwale.
Był bardzo zręcznym rzemieślnikiem. Szybko się uczyłem. A kiedy opuściłem go,
umiałem już dość, by uchodzić za kilka różnych osób. Kiedy nadeszły dla mnie
ciężkie chwile to było wtedy, gdy rozstaliśmy się po bitwie w górach, Renelu& Na
moment obrócił się do przyjaciela, a potem znów skupił uwagę na Jimie i Brianie.
Na jakiś czas wróciłem do Anglii, a potem bywałem w różnych miejscach. Nie ma
potrzeby teraz o tym mówić. Potem przybyłem tutaj i stwierdziłem, że mimo zbroi i
oręża grozi mi niebezpieczeństwo. Musiałem przecież spać, tak więc było tylko
kwestią czasu, kiedy obudzę się obrabowany i z poderżniętym gardłem& Urwał,
rozejrzał się wokół i jeszcze trochę ściszył głos. Musiałem udawać muzułmanina. W
dodatku takiego, którego inni muzułmanie nie tylko zaakceptują, ale uznają za
dobrego partnera w interesach, a nie potencjalną ofiarę. Po ostatniej bitwie została
mi część łupów trochę srebra i drogich kamieni. W pierwszym dogodnym miejscu
kupiłem to, czego potrzebowałem, i ruszyłem na pustynię. Tam samotny i bezpieczny
wykonałem ten strój Kurda, który jeszcze udoskonaliłem. Jak widzieliście, nadał mi
wygląd Murada. Resztę pieniędzy wykorzystałem do udawania bogatego lecz
skąpego kurdyjskiego kupca. Podążyłem do Trypolisu, gdzie miałem nadzieję zastać
choć jednego z przyjaciół, od którego mógłbym pożyczyć pieniądze potrzebne mi na
powrót do Anglii, Zanim jednak tam dotarłem, moja karawana została napadnięta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]