s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mikki spojrzała na niego ze zdumieniem.
Musiała cię kochać, przecież była twoją matką.
Można by tak pomyśleć, prawda?
Czemu sądziłeś, że cię nie kocha?
Bo mnie zostawiła, kiedy miałem siedemnaście lat. Odeszła zaraz po śmierci ojca.
Co? Nikt mi o tym nie powiedział. Wiedziałam, że umarła, zanim przyszłam na świat,
ale to wszystko.
Takich rzeczy nie rozgłasza się światu.
Co się stało?
Poznała jakiegoś faceta i przeprowadziła się na Florydę. Kilka lat pózniej zginęła w
wypadku na lodzi. Zatrzymała dom w Cleveland, a ja mieszkałem w nim, dopóki nie
poślubiłem twojej mamy i nie wstąpiłem do wojska.
Mikki spojrzała na niego ze zdumieniem.
Mieszkałeś sam?
Tak, nie miałem innych krewnych.
Przecież chodziłeś do ogólniaka.
Ale skończyłem szesnaście lat. Rodzina zastępcza nie wchodziła w grę. Bralem
dorywcze prace, żeby pokryć wydatki.
Boże, byłeś sam, tato, zdany wyłącznie na siebie.
Ty też lubisz samotność.
Taak, ale zawsze mogę zejść na dół i wszystkich zobaczyć.
Cóż, ja miałem twoją mamę. Była moim najlepszym przyjacielem. Pomogła mi przejść
bardzo trudny okres.
Dzięki za spacer i rozmowę - powiedziała po powrocie do Pałacu.
Mam nadzieję, że będzie ich wiele tego lata.
Gdy wbiegła po stopniach przed ojcem, z boku domu wyłonił się Sammy.
Wcześnie wstaliście. - Powiódł wzrokiem za znikającą w domu Mikki. - Małe
pogaduszki ojca z córką?
To wspaniała dziewczyna, Sammy. Pół życia walczyłem w obronie kraju, a drugie pół
spędziłem na wbijaniu gwozdzi. Muszę się o niej wiele dowiedzieć.
Pewnie dlatego się nie ożeniłem - zauważył Sammy.
Nigdy tego nie żałowałeś? %7łe nie masz dzieci i żony?
Nie, dopóki nie zacząłem się zadawać z Armstrongami.
Kiedy ojciec wychodził do pracy, a Mikki musiała pilnować rodzeństwa, wkładała szorty,
tenisówki i bezrękawnik, robiła kilka ćwiczeń rozciągających i szła na plażę, żeby pobiegać.
Po ojcu odziedziczyła talent do sportu, choć nigdy nie występowała w szkolnych drużynach.
Uważała sportowców ze swojej budy za okropnych. Nie lubiła także ducha rywalizacji, który
cechował sport. Lubiła biegać, gdy nie musiała pokonać nikogo pędzącego obok niej.
Biegła plażą na południe, słuchając muzyki z iPoda. Nasmarowała się dużą ilością kremu z
filtrem, bo jej skóra była blada po pochmurnej zimie i chłodnej wiośnie w Ohio. Słońce było
wspaniałe, a widoki zapierał dech w piersi. Poruszała rękami, a jej długie nogi szybko
pożerały przestrzeń. Ludzie łowili z brzegu, dzieci bawiły się na piasku, a nastolatki surfowały
na wysokich falach. Choć było jeszcze wcześnie, kilka osób już leżało na kocach plażowych,
czytając i rozmawiając.
Czego chcesz... - wysapała, gdy jakiś chłopak zaczął biec obok niej.
Cześć - odpowiedział z uśmiechem.
Mikki zauważyła, że to chłopak z mercedesa kabrioletu. Miał na sobie szerokie szorty i był
bez koszulki. Szczupły i umięśniony. Z bliska wyglądał jak model prezentujący kolekcję
Ralpha Laurena, co sprawiło, że od razu poczuła do niego pogardę.
Wyciągnęła słuchawki, ale nie przestała biec.
Plaża jest szeroka - odpowiedziała, przybierając obojętny wyraz twarzy. - Biegaj sobie
gdzie indziej.
Jestem Blake Saunders. - Wyciągnął rękę, biegnąc u jej boku.
Zignorowała ją.
Super.
Moglibyśmy na chwilę stanąć?
Po co?
To ważne.
Zatrzymała się, a on zrobił to samo.
O co chodzi? - zapytała.
Chciałem cię przeprosić za wczorajszy dzień. Tiff potrafi być wkurzająca.
Tiff?
Tiffany. Tiffany Murdoch.
Faktycznie, wygląda jak Tiffany - oburknęła Mikki.
Taak, jest bardzo zepsuta. Jej ojciec był wielkim inwestorem w Nowym Jorku, zanim
się tu przenieśli i zbudowali największy dom nad plażą.
Czemu z nią łazisz?
Bywa zabawna.
Mikki spojrzała na niego pogardliwie.
Nie mam wątpliwości. - Klepnęła się w siedzenie. - Obejmij nas ?
Nie, nie to miałem na myśli.
Chciałabym dokończyć bieg - powiedziała Mikki.
Mógłbym pobiec razem z tobą? Jestem rozgrywającym w licealnej drużynie futbolowej.
Staram się utrzymać formę.
Jak sobie życzysz, rozgrywaczu.
Jak ci na imię?
Po chwili wahania odpowiedziała:
Mikki, Mikki Armstrong.
Ruszyli przed siebie.
W której jesteś klasie?
W przyszłym roku będę w przedostatniej.
Ja w ostatniej. Przeprowadziliście się do Channing? - spytał Blake.
Taak, z Cleveland.
Wow, z Cleveland!
Spojrzała na niego uważnie, żeby sprawdzić, czy nie żartuje.
Taak, z Cleveland. Masz z tym problem?
Nie, to fajne miasto. Mają zawodową drużynę futbolową i Jamesa LeBrona.
I panteon gwiazd rock and rolla.
Nie wiedziałem. To super. Grasz na czymś?
Trochę, głównie na gitarze. I na basie.
Chętnie posłucham.
Czemu?
Trudno się z tobą zapoznać.
Fakt.
Może się kiedyś spotkamy?
Jeszcze raz? W jakim celu? Jeśli Tiffany jest w twoim typie, będzie to strata czasu, bo
pod żadnym względem nie jesteśmy do siebie podobne.
Bo przyjemnie jest poznawać nowych ludzi, którzy nie są stąd. Małe miasteczka bywają
nudne.
Planuję codziennie biegać plażą o tej porze.
Wspaniale. Może następnym razem spojrzysz na mnie przychylniejszym okiem.
Dla żartu trącił ją w ramię, a Mikki lekko się uśmiechnęła.
Pierwsza rysa w zbroi - zażartował.
Znasz Liama Fontaine a? - spytała.
Tak, jest fajny, ale to dziwak.
Dziwak? Dlaczego?
Nie uprawia żadnego sportu, choć wiem, że ma do tego zdolności.
Cóż, pracuje w restauracji i uwielbia muzykę. Nie ma czasu na inne zajęcia.
Mówisz, jakbyś go znała.
Poznaliśmy się. Jest fantastycznym muzykiem.
Blake się uśmiechnął.
Może powinnaś zaprosić go na randkę?
Błagam, nie znam faceta.
Właśnie o to proszę. O szansę, żebym mógł cię poznać. Kiedy skończyli bieg, Blake
powiedział:
Do zobaczenia jutro.
Zgoda.
Dobrze biegasz.
Ty również - przyznała.
Udanego dnia.
Ruszył sprintem, a ona przyłapała się na tym, że podziwia jego opalone umięśnione plecy i
nogi. Pózniej odwróciła się i pobiegła do Pałacu.
30.
Jack i Sammy załadowali na furgonetkę materiały kupione w sklepie budowlanym w
Channing, żeby rozpocząć prace u Jenny Fontaine. Kiedy Charles Pinckney wyszedł przed
sklep, Jack przedstawił mu Sammy ego.
Dziękuję, że mnie poleciłeś, Charles - powiedział, stawiając kolejne pudło na skrzyni. -
I dzięki za szybkie przygotowanie materiałów. Wiem, że zwykle nie macie takich na składzie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]