s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

gabinetu dyrektora. Po drodze słyszała, jak Reynolds wyszczekuje rozkazy gorylom, dając im
zajęcie w innych częściach sali. W pewnej chwili rzucił:
- Nie, nie zapalajcie światła, to im da przewagę!
W następnej rozległo się bolesne sieknięcie kogoś, kto został ogłuszony. Była pod
wrażeniem. Dotarły do gabinetu bez przeszkód. Sibby usiadła w fotelu za biurkiem. Miranda
chodziła niespokojnie po pokoju, stawiając kroki w rytm tykania wielkiego zegara stojącego
na półce nad kominkiem. Podnosiła i odkładała z powrotem różne przedmioty - kryształową
kulę, pudełko z papeterią - i ważyła je w dłoni. Rodzinne zdjęcie mężczyzny, kobiety, dwóch
chłopców i psa, siedzących na pomoście na tle zachodzącego słońca. Pies miał na głowie
czyjąś czapkę - pełnoprawny członek rodziny. Nagle czyjaś dłoń zasłoniła zdjęcie i
pomachała jej przed nosem.
- Halo, Mirando? Spytałam cię o coś. Miranda odstawiła zdjęcie.
- Przepraszam. Co?
- Skąd wiesz, że nie mylisz się co do niego?
- Po prostu wiem. Zaufaj mi.
- Ale jeśli się mylisz...
- Nie mylę się. Zegar tykał. Miranda chodziła. Sibby powiedziała:
- Wkurza mnie ten zegar. Tik - tak. Krok.
- Nie wiem, czy dam radę to zrobić - szepnęła Sibby. Miranda zatrzymała się i
spojrzała na nią.
- Oczywiście że dasz radę.
- Nie jestem taka dzielna jak ty.
- Słucham? I to mówi dziewczyna, która wyłudziła całusa od... ilu to już chłopaków?
Dwudziestu trzech?
- Dwudziestu czterech.
- No widzisz. Jesteś dzielna. - Miranda się zawahała. - A wiesz, ilu ja pocałowałam?
- Ilu?
- Trzech. Sibby zagapiła się na nią i wybuchnęła śmiechem.
- Bogowie, nic dziwnego, że jesteś taka zdołowana. Lepiej, żeby to się udało, bo okaże
się, że miałaś bardzo smutne życie.
- Dzięki.
11
Osiemnaście minut pózniej sierżant Caleb Reynolds stał przed drzwiami gabinetu
dyrektora i patrzył przez szparę. Przygotowanie wszystkiego zajęło mu więcej czasu, niż się
spodziewał, ale był zadowolony i pewny, że wszystko się uda. Szczególnie teraz, kiedy
patrzył na dwie dziewczyny w kostiumach roller derby - w obcisłych spódniczkach i topach, a
nawet w maskach i perukach. Były identyczne, tyle że jedna była niebieska, druga biała. Jak
laleczki. Milo było myśleć o nich w ten sposób. Jego dwie laleczki. Drogie laleczki.
Niebieska powiedziała:
- Jesteś pewna, Mirando, że to, iż masz ochotę go pocałować, nie wpływa na twój
osąd?
A biała na to:
- Kto mówi, że mam ochotę go pocałować? To ty jesteś całującą bandytką.
- Kto mówi, że mam ochotę go pocałować? - zaczęła ją przedrzezniać niebieska
laleczka.
- Błagam. Naprawdę powinnaś się w końcu zabawić. Chwytaj dzień.
- Może to zrobię, kiedy się ciebie pozbędę, Sibby. Niebieska laleczka pokazała język;
o mało się nie roześmiał. Były razem takie urocze. Niebieska powiedziała:
- Ja mówię poważnie. Skąd wiesz, że możemy mu ufać?
- Ma w tym własny interes - wyjaśniła biała. - I ten interes pokrywa się z naszym. W tej
chwili naprawdę musiał stłumić śmiech. Nie miała pojęcia, jak słuszne jest jej rozumowanie.
Jego pierwsza część.
I jak błędna jest druga.
Pchnął drzwi i obie odwróciły się, patrząc na niego jak na bohatera.
- Jest pani gotowa, panno Cuman? Niebieska laleczka kiwnęła głową. Biała laleczka
powiedziała:
- Dobrze się nią opiekuj. Wiesz, jaka jest ważna.
- Bądz spokojna. Przekażę ją komu trzeba i wrócę, żeby wykonać drugą część
operacji. Nie otwieraj tych drzwi nikomu z wyjątkiem mnie.
- Jasne.
Wrócił po niecałej minucie.
- Wszystko się udało? Sibby jest bezpieczna?
- Poszło gładko. Moi ludzie byli na pozycjach. Nie mogło być lepiej.
- Okej. To kiedy mam uciekać? Podszedł do niej i przyparł ją do ściany.
- Nastąpiła mała zmiana planów.
- Co, dodałeś do nich całusa? Zanim zacznę udawać Sibby i doprowadzę bandytów do
pułapki antyterrorystów?
Podobało mu się, jak się uśmiechnęła, kiedy to mówiła. Uniósł ręce, by pogłaskać ją
po policzkach, i powiedział:
- Niezupełnie, Mirando. - Jego dłonie zsunęły się na jej szyję.
- O czym ty mó...
Nim zdążyła dokończyć, przycisnął ją do ściany. Wisiała trzydzieści centymetrów nad
ziemią, a on trzymał ją za gardło. Jego dłonie zacisnęły się odrobinę mocniej.
- Teraz jesteśmy sam na sam. Wiem o tobie wszystko, Wiem, kim jesteś. I co potrafisz.
- Naprawdę? - wykrztusiła.
- Tak, naprawdę. Księżniczko. - Zobaczył, że jej zrenice się rozszerzają. Poczuł, jak
przełknęła ślinę. - Wiedziałem, że to cię zainteresuje.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Wiem o nagrodzie za twoją głowę. Miranda Kiss, poszukiwana żywa lub martwa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl