s
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdy ster rządów przejęła córka.
O dwunastej wrócił do gabinetu Shannon. Wendy nie było w
sekretariacie, nie było też Shannon. Westchnął i wyjrzał przez okno.
Miasteczko wokoło tętniło życiem. Srebrzyste dzwonki i świąteczne
przybranie lamp ulicznych połyskiwały poruszane wiatrem. Altana w
miejskim parku wyglądała jak ubrana w śnieżną czapę. To było miłe,
przyjazne miejsce, dobre, by wychowywać dziecko. Jeżeli kupi sklep,
mógłby tu zamieszkać.
Robi wrażenie szczęśliwszej niż kiedykolwiek, wiesz?
Na ten niespodziewany komentarz Wendy błyskawicznie odwrócił się
od okna.
84
R
L
T
Słucham?
Shannon. Przez te kilka ostatnich dni wprost rozkwitła. Wróciła z
Karoliny Południowej całkowicie załamana.
Wendy zamilkła na chwilę i w zdumieniu potrząsnęła głową. Nie
wiem, co zrobił jej mąż, ale to ją zniszczyło. Nie mówiła o tym, ale nie
musiała. To było wyraznie widać.
Wyobraznia Rory'ego podsunęła usłużnie różne, w większości
makabryczne obrazy. Chętnie spotkałby się z tym łajdakiem i niezle nim
potrząsnął.
I nagle pojawiłeś się ty. Po waszym wspólnym śnieżnym
weekendzie wróciła w poniedziałek odmieniona uśmiechnęła się
zachęcająco. Cokolwiek zrobiłeś, tak trzymaj.
Parsknął z powątpiewaniem.
Może i na początku cieszyła się moim towarzystwem, ale ostatnio
jakby mniej. W dodatku zrobiła się okropnie nieprzystępna...
Wendy oparła się i framugę i wzruszyła ramionami.
Mówiłam. Jej były naprawdę ją zranił. Nic dziwnego, że teraz
dmucha na zimne. Cóż... Spojrzała mu prosto w oczy. Musiałaby być
szalona, żeby nie zwrócić na ciebie uwagi, a skoro nawet ja widzę, że jesteś
nią zainteresowany... Wzięła głęboki oddech. Po prostu się nie
poddawaj, dobrze?
Rezygnacja była ostatnim, na co miałby ochotę. Zwłaszcza skoro już
wiedział, że z jej strony to. tylko ostrożność, a nie niechęć czy brak
zainteresowania. %7łe też sam na to nie wpadł. Kto jak kto, ale on powinien
wiedzieć, jak mogą na człowieka wpłynąć złe doświadczenia.
W drzwiach gabinetu pojawia się Finley. Przepchnęła się obok Wendy i
skoczyła mu na szyję.
85
R
L
T
Hej, wiesz, jakie tu mają fajne sklepy z cukierkami i z zabawkami?
Spotkał się wzrokiem z Shannon, która weszła za Finley.
Zachęcasz ją do bywania u konkurencji?
Roześmiała się beztrosko.
To bardzo sympatyczne i ciekawe sklepy.
Nie wątpię.
Rozpięła długi biały płaszcz.
Naprawdę. Te sklepy ściągają do miasta masę ludzi. Stali klienci
kupują tam jeden wyjątkowy prezent, a po resztę przychodzą do nas.
Rory postawił Finley na podłodze.
Całe ciało mrowiło go od czegoś, czego nie umiał nazwać. Nie był to
lęk, przynajmniej tak mu się wydawało. Nie podniecenie, chociaż musiał
przyznać, że Shannon robiła na nim ogromne wrażenie. I nie oczekiwanie,
chociaż cieszył się, że nie jest mu niechętna. Była tylko ostrożna, a skoro
Wendy w jakimś sensie dała im zielone światło, nie bardzo wiedział, jak się
teraz zachować. Jak się zabiega o względy kogoś, kto po ciężkich przeżyciach
jest tak kruchy i delikatny?
Finley złapała go za rękę.
Shannon mówi, że jeżeli chcemy, możemy z nią pójść po zakupy
dziś wieczorem.
Zakupy? roześmiał się cicho, niepewny, jak zareagować na tę
propozycję.
Rozumiał, co czuje Shannon. To był ból odrzucenia. Poczucie bycia
niechcianym, nie dość dobrym w oczach osoby, która przysięgała nas kochać.
Wiedział, jakie to przykre, bo sam miał podobne odczucia. Niestety, nie
wiedział, jak jej pomóc.
Dlaczego właścicielka domu towarowego miałaby chodzić po
86
R
L
T
zakupy?
Choinka wyjaśniła Finley.
Rory mógł być tylko wdzięczny i szczęśliwy. Jego ponure obawy, że
Finley już nigdy więcej nie doświadczy uczucia świątecznej radości, okazały
się nieprawdą. Tylko dzięki wielkiemu sercu Shannon.
Poprosił Wendy, żeby na chwilę zabrała Finley do siebie i obie znikły za
zamkniętymi drzwiami.
Rory popatrzył Shannon głęboko w oczy.
Bardzo chciałbym pójść z tobą po choinkę, jeżeli naprawdę tego
chcesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]