s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

i zabiegów, które byłyby w stanie wykończyć nawet
bardziej wytrzymałych.
90 SZALONY MAJ
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Znowu odezwał
się komunikat przypominający, że wszystko jest pod
kontrolą, że szuka się przyczyn pożaru i że mają
pozostać w pokojach, czekając na dalsze instrukcje.
PatrzyÅ‚a na Alexa, który siedziaÅ‚ odchylony wygod­
nie w fotelu, z wyciągniętymi nogami i wzrokiem
wbitym w czubki swoich butów.
Czy myślał teraz o Stevie? Czy może raczej o tym,
że był uwięziony w pokoju hotelowym na piętnastym
piętrze przez pożar, prawdopodobnie szalejący tuż za
ścianą?
Podniósł głowę i uśmiechnął się czule. Machinalnie
odpowiedziała uśmiechem.
- Gdzie jest teraz Steve? - zapytała w końcu.
- Jest w ośrodku rehabilitacyjnym w Wirginii.
Staram się odwiedzać go co najmniej dwa razy
w miesiącu, jeśli praca mi na to pozwala. Czasami
jest to niemożliwe, ale on to rozumie.
- A co z jego żoną? Czy odwiedza go regularnie?
A dzieci? Czy ma jakieÅ› dzieci?
- Ma syna, który mieszka ze swojÄ… matkÄ… w Kalifor­
nii. Nie widzieli siÄ™ od kilku lat.
- To smutne. Rozumiem, że jest rozwiedziony?
- Tak. %7łołnierskie życie nie sprzyja małżeństwu.
Obaj nauczyliśmy się tego na własnej skórze.
- Jak długo jeszcze będzie w ośrodku?
- Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Wydaje
się, że najgorsze ma już za sobą, czasami jednak nie
jestem wcale tego pewien. Nie może dać sobie rady ze
sobą i jest już zmęczony. Bardzo się boję o jego
kondycjÄ™ psychicznÄ….
ZamilkÅ‚, ponieważ daÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć nastÄ™pny komu­
nikat.
SZALONY MAJ
91
- Przyczyny wÅ‚Ä…czenia siÄ™ alarmu przeciwpożaro­
wego zostały już wyjaśnione. Usterkę usunięto.
Dziękujemy państwu za cierpliwość i zdyscyplinowanie.
Po tych słowach zaległa wreszcie błogosławiona
cisza. Stephanie i Alex spojrzeli na siebie zaskoczeni.
Brak ciÄ…gÅ‚ego brzÄ™czyka wydawaÅ‚ siÄ™ teraz nienatural­
ny.
Stephanie roześmiała się, czując niemal fizyczną ulgę.
- I to wszystko? Już po pożarze?
- Na to wygląda - odpowiedział. Podszedł do
drzwi, otworzył je i wyjrzał. Na korytarzu kłębił się
tłum ludzi z sąsiednich pokoi. W głębi słychać było
strzępy rozmów i urywany śmiech. Zamknął drzwi na
klucz i zwrócił się do Stephanie:
- Wydaje się, że to już koniec atrakcji na dzisiejszy
wieczór. Możemy pójść spać - podszedł do niej
i delikatnie dotknÄ…Å‚ jej policzka. - GdybyÅ› przypadkiem
szukała koszuli nocnej, to nie zapomnij, że wciąż
jeszcze masz jÄ… na sobie.
Popatrzyła na siebie zdezorientowana. Dopiero teraz
zdała sobie sprawę, co zrobiła i uśmiechnęła się
zażenowana. Podniosła się.
- Jestem ci bardzo wdzięczna za dotrzymanie mi
towarzystwa. Nie wiem, jak bym sobie dała sama radę.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Zupełnie inny rodzaj napięcia zdawał się teraz
wypełniać pokój. Próbowała pokryć żartem swoje
zmieszanie.
- Nocne alarmy to pewnie dla ciebie chleb z masłem.
Miewasz je co drugi dzień.
- Jestem do nich przyzwyczajony, nie znaczy to
jednak, że je kiedykolwiek polubię - odpowiedział
z nikłym uśmiechem.
92 SZALONY MAJ
Pochylił się nad nią i pocałował ją miękko w usta.
- Dobranoc, Stephanie. Przyjemnych snów.
Jego delikatny pocałunek sprawił, że zadrżała.
- Mam nadzieję, że nie będą mi się śniły płomienie
i syreny przeciwpożarowe - powiedziała śmiejąc się
nerwowo.
Otoczył ją ramionami i przyciągnął do siebie.
Tym razem jego pocałunek był dłuższy i bardziej
namiętny. Czuła, że giną resztki oporów. Przytuliła
się do niego i z zapamiętaniem zaczęła oddawać
mu pocałunki.
Potem uświadomiła sobie, że Alex nie przerywając
pocałunków, unosi ją w powietrze i kładzie na łóżku.
Jęknęła na wpół świadomie i to otrzezwiło Alexa.
Zdał sobie sprawę, co się dzieje. Znajdowali się razem
w łóżku, w środku nocy i w dodatku najwyrazniej
sprawiało im to przyjemność. Jak jednak będą się
czuli rano? Czy Stephanie nie będzie żałowała tego
kroku? Gdyby zależało mu tylko na przelotnej
przygodzie, takiej, o której zapomina się o świcie, nie
miałby skrupułów. On jednak chciał od Stephanie
czegoś więcej. Jak jednak zostawić ją samą, kiedy
z taką czułością odpowiadała na jego pieszczoty?
Otworzył oczy i spojrzał na nią z góry. Mimo że
był niepewny, czy postępuje rozsądnie, powoli rozpiął
i zdjął jej bluzę, tak że została w samej koszulce
nocnej i spodniach. Dotykał jej piersi, delektując się
ich krągłością.
- Chcę się z tobą kochać - wyszeptał.
Jego słowa wytrąciły ją z zaczarowanego świata
zmysłowych doznań. Otworzyła oczy i dopiero wtedy
uświadomiła sobie, gdzie się znajduje i co robi.
- Nie - zdołała wykrztusić. - Nie wolno nam
SZALONY MAJ
93
- dodała próbując wydobyć się z oszołomienia
wywołanego jego pocałunkami.
- ObawiaÅ‚em siÄ™, że to powiesz - zauważyÅ‚ z uÅ›mie­
chem i usiadł przy niej na łóżku. - W takim razie
lepiej będzie, jak sobie pójdę, i to szybko.
Patrzyła na niego rozszerzonymi oczyma, zdziwiona
jego brakiem sprzeciwu. Nie wydawał się być zły czy
zawiedziony, mimo że nie ukrywał swego podniecenia.
- Gniewasz się na mnie? - spytała.
Potrząsnął głową.
- Nie gniewam się. Przecież odwlekamy tylko to,
co i tak jest nieuniknione. Oboje o tym wiemy.
Pożądam cię, ale chciałbym wiedzieć, że robisz to
z miłości, a nie jedynie pod wpływem chwili.
Pochylił się znowu i złożył na jej ustach szybki
pocałunek.
- Zobaczymy się za kilka godzin na śniadaniu.
- Wstał i odszedł do swojego pokoju, zamykając za
sobÄ… drzwi.
Stephanie nie mogła uwierzyć w to, co się tu
o mało nie wydarzyło. W dodatku sama chciała, żeby
to się stało. Alex był pewien, że prędzej czy pózniej
i tak do tego dojdzie...
Trudno było odmówić logiki jego rozumowaniu.
Po raz pierwszy w życiu bała się nie innej osoby, lecz
własnych uczuć.
Była zakochana w pułkowniku Alexandrze E.
Sloanie.
Chyba postradała zmysły.
ROZDZIAA SZÓSTY
Kiedy budzik przestał wreszcie dzwonić następnego
ranka, Stephanie była gotowa przysiąc, że dopiero co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl