s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

telefonów?
- Kilka.
- Dostatecznie dużo, żeby cię przerazić. Założymy blokadę na linii.
Ten numer nie będzie się mógł połączyć z moim. Poproszę też Smitty'ego,
żeby sprawdził, do kogo należy.
- Smitty'ego?
- Tak, jest detektywem okręgowym.
- A ja myślałam, że te telefony mogą być od niego.
Jęknął, potem podszedł do niej i położył jej dłonie na ramionach.
- Trochę szarżował tamtego wieczoru, ale nie przyszło mi do głowy, że
cię przestraszył. - Uniósł jej twarz tak, żeby móc spojrzeć jej w oczy. - Na
Boga, Zia, tak mi przykro. Smitty nie zdaje sobie sprawy, że samym swoim
rozmiarem mógłby przerazić goryla. W rzeczywistości nie skrzywdziłby
nawet muchy.
183
RS
Kiwnęła głową. Trudno jej było zachować spokój pod jego dotykiem.
Ciepło jego dłoni promieniowało i rozgrzewało ją, chociaż stopy miała nadal
zimne jak lód.
- Zamoczymy podłogę - powiedziała, patrząc pod nogi. Skarpetki
obydwojga przemakały od wody spływającej z nogawek.
- Nie szkodzi - powiedział.
Spojrzała w jego oczy i odwróciła wzrok. Jego obecność wystarczała
za wszystko. Tworzył wokół niej parasol ochronny. Wszystkie jej lęki
wydały jej się teraz dziecinne.
- Przepraszam, że zachowałam się jak... tchórz.
- Nie jesteś tchórzem. - Ujął jej twarz w dłonie. Zdumiała się, jak
bardzo była spragniona jego dotyku. - Uważam, że jesteś dzielna,
odważniejsza, niż przypuszczałem.
Pokręciła głową.
- Tak - szepnął i zbliżył twarz do jej twarzy.
Oblizała wargi, czując, co się szykuje... i wiedząc, że nie potrafi już
dłużej się opierać. Czekała, nie odrywając oczu od jego spojrzenia, aż z
westchnieniem obejmie ją i już nie będzie świata poza nimi dwojgiem.
Ich wargi zetknęły się, odsunęły, znów zetknęły, wreszcie złączyły,
gdy pragnienie wzięło górę nad ostrożnością.
- Brakowało mi ciebie - powiedział.
- Mnie ciebie też.
Zii cisnęły się na usta jeszcze inne słowa, ale nie zdecydowała się ich
wypowiedzieć. Bała się, że da się ponieść chwili. Objęci, poruszali się jak
jedno ciało.
Minęło parę minut, zanim znów wypłynęli na powierzchnię.
184
RS
- Rozbierzmy się z tych mokrych ciuchów. - Wziął ją za rękę i
poprowadził korytarzem do swojego pokoju.
Przystanęli przy wielkim, wygodnym łóżku, zrzucając koszule, mokre
spodnie i nasiąknięte wodą skarpety.
- Mam lodowate stopy - poskarżyła się, zaraz jednak zaczęła się
uśmiechać, bo jej serce zaczynało ogrzewać się radością, z jaką szykowała
się do wspólnej nocy z Jeremym.
- Wskakuj do łóżka. Ja ci je rozgrzeję.
Popchnął ją na poduszki i przykrył, potem usiadł przy niej i wsunął
dłonie pod kołdrę. Masując pieszczotliwie, rozgrzał jej stopy.
- Coś jeszcze? - spytał, puszczając do niej oko. - Lubię cię masować.
- Może plecy?- zasugerowała.
Roześmiał się cicho. Odwrócił ją na bok i dużymi, łagodnymi dłońmi
zaczął wędrować po jej plecach, biodrach, udach, brzuchu. Zamknął jej pierś
w swojej dłoni i przytulił się do niej.
- Lepiej? - Odsunął jej włosy na bok i złożył serię pocałunków na jej
szyi.
- O wiele. - Odwróciła się do niego, oplatając go nogami, tak
naturalnie, jakby robili to od lat. - Teraz moja kolej.
Otwartymi dłońmi zaczęła gładzić jego pierś, rozkoszując się
kontrastem gładkiej skóry i szorstkich włosów. Jej dłonie zsuwały się coraz
niżej.
- Ostrożnie - mruknął ostrzegawczo.
Ale ona nie chciała ostrożnie, ani powoli. Pchnęła go na wznak i
usiadła na nim.
- Teraz - oświadczyła z wymownym spojrzeniem.
- Kocham kobietę, która wie, czego chce.
185
RS
Serce zabiło jej mocno, chociaż nie była to jeszcze deklaracja. Zresztą,
słów wypowiadanych w afekcie nie należy traktować zbyt poważnie.
Przez moment ją to zabolało, jednak wmówiła sobie, że nie ma to
znaczenia, nie pozwoli, żeby to miało znaczenie, w każdym razie nie teraz.
- Chcę, żeby było cudownie - szepnęła, obsypując pocałunkami jego
twarz, szyję, pierś. - Jak wtedy. Chcę, żeby było mocne i... i nie wiem jakie.
- Właśnie takie będzie - przyrzekł. Wplótł palce w jej włosy i
przysunął jej twarz do siebie. - Od początku do końca.
Dotrzymał obietnicy. Potężna fala namiętności, eksplozje spełnienia,
upojne wyciszenie. To wszystko, co już poznali, i więcej.
Więcej, myślała, zapadając w sen, bo przecież miało być tego więcej...
186
RS
Rozdział 12
- Zpisz?
Zia wysunęła się z objęć Jeremy'ego. Było wcześnie, nadal padał
deszcz. Nie chciało jej się wychodzić z łóżka. Podsunęła poduszkę wyżej i
posłała Jeremy'emu olśniewający uśmiech.
- Tak.
- Czy ja aby nie wykorzystałem wczoraj twojej słabości? - Palcami
przeczesał jej włosy. - Najpierw ta burza, potem te telefony. Dlaczego mi o
nich nie powiedziałaś?
- Nie było o czym mówić. - Pod jego bacznym spojrzeniem udało jej
się zachować obojętny wyraz twarzy. - I nic się takiego nie wydarzyło
między nami, o czym nie marzyłabym dniami i nocami.
Jęknął, potem się roześmiał.
- Zostań w łóżku. Zrobię nam kawy. - Pocałował ją w szyję. Po paru
minutach wrócił, niosąc na tacy dwie filiżanki
pachnącej kawy, dwie podgrzane bułeczki z masłem orzechowym i
dżemem i dwie szklanki soku pomarańczowego.
- Zniadanie podane - oznajmił tonem angielskiego lokaja.
Roześmiała się z zachwytem. Choć przyszłość była zagadką,
terazniejszość była bardzo przyjemna.
Po burzy ochłodziło się, więc śniadanie zjedli w łóżku. Jeremy uparł
się, że będzie ją karmił, a potem scałował dżem z jej warg. Był to
najbardziej romantyczny posiłek w jej życiu.
Kiedy dopijali kawę, poczuła, że oboje mają siły zająć się czymś
konkretnym. Jeremy odrzucił kołdrę i okrył jej ciało setką pocałunków
187
RS
kończących się na palcach u nóg, a temperatura w pokoju podskoczyła o
kilka stopni i zrobiło się zupełnie przyjemnie.
- Kocham twój zapach - mruknął z twarzą wtuloną w brzuch Zii.
Kiedy jego pieszczoty stały się głębsze i bardziej intymne, zaczęła
jęczeć z pożądania. Wczepiła palce w jego włosy. Była gotowa iść już na
całość, stopić się z nim w pełnej słodyczy ekstazie.
- Ciszej - błagał ją z uśmiechem, kiedy wiła się pod nim. - Twoje jęki i
westchnienia za bardzo mnie podniecają.
- Co ty powiesz? - Ujęła jego twarz w dłonie i potarła nosem o jego
nos. - A co się dzieje, kiedy ty jęczysz i krzyczysz?
Całowała go w usta, szyję, ramiona, piersi, wędrowała pocałunkami aż
do podeszew jego stóp, potem zaczęła wracać do góry. Kiedy była w pół
drogi, jęknął.
Już po chwili była w jego objęciach. Leżał teraz na niej, sięgając do
szuflady przy łóżku.
Westchnęła, kiedy prezerwatywa znalazła się na miejscu
I mogli się połączyć w upojną całość.
- Czuje się przy tobie taka...
- Jaka? - spytał, wnikając w nią powoli, głęboko.
- Chciana, pożądana, piękna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl