s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

85
Krzy\ i sztylet
Krzy\ i sztylet
Krzy\ i sztylet
Krzy\ i sztylet
Rozdział 16
Rozdział 16
Rozdział 16
Rozdział 16
Kiedy tylko nasi pracownicy ju\ się urządzili na nowym miejscu, wziąłem ich do kaplicy i,
stojąc przed płaskorzezbą z\ętego zbo\a, w skrócie opowiedziałem im o nowojorskich
walczących gangach.
 Kluczowym słowem, jeśli chodzi o gangi, jest przemoc  powiedziałem moim młodym
współpracownikom.  Mo\e się ona wyra\ać bezpośrednio, poprzez wojnę gangów, w
których giną chłopcy, lub przez gwałty, zabójstwa, czy uliczne rozboje. Przejawia się to tak\e
poprzez homoseksualizm, lesbijstwo, stosunki pozamał\eńskie, narkomanię, pijaństwo. Te
obrzydliwe rzeczy są dla nowojorskich gangów walczących zasadą, nie wyjątkiem.
Uwa\ałem, \e ci młodzi ludzie powinni znać przyczyny tego opłakanego stanu rzeczy.
 My, kaznodzieje, często mamy tendencję u\ywania niektórych słów jakby bez głębszego
namysłu  powiedziałem  ale jeśli się sobie uświadomi ich prawdziwe znaczenie, to jest to
słownictwo świetnie przemawiające do wyobrazni. Na przykład mówi się o zgubionych
grzesznikach. W miarę jak poznawałem członków gangów, nie mogłem się oprzeć wra\eniu,
\e rzeczywiście zachowują się oni tak, jakby byli zgubieni. Włóczyli się bez celu przera\eni,
rzucając za siebie ukradkowe spojrzenia. Nosili ze sobą broń, \eby się obronić przed
nieznanym niebezpieczeństwem, w ka\dej chwili gotowi do ucieczki albo walki o swoje
\ycie. Te grupy zagubionych chłopców trzymają się razem dla bezpieczeństwa i w ten
właśnie sposób powstaje gang.
Pracując wśród chłopców na ulicach zaobserwowałem jedną prawidłowość. Faktycznie
wszyscy pozbawieni byli prawdziwego domu. Wyrazy, których u\ywali na określanie swoich
domów to  więzienie lub  dom okropności . Chciałem, \eby moi pracownicy sami się
przekonali jak to wygląda, wziąłem więc kilkoro z nich do domu jednego z chłopców, którego
poznałem na ulicy.
Kiedy tam przyjechaliśmy, drzwi były otwarte. W środku nie było nikogo.
 Od razu widać czemu nazywają to  domem okropności  szepnęła młoda dziewczyna
wychowana na farmie w Missouri. I miała rację. W jednym pokoju mieszkała pięcioosobowa
rodzina. Nie było bie\ącej wody, lodówki ani pieca, tylko kuchenka elektryczna z jedną
płytką, której wytarty sznur le\ał na komodzie. Nie było ubikacji. Na końcu korytarza, w
cuchnącej komórce, z której korzystało osiem rodzin mieszkających na tym piętrze, był sedes
i kran. Pokój miał kiepską wentylację i w powietrzu mocno czuć było gaz. Jedyne w pokoju
okno wychodziło na ślepą ścianę z cegieł oddaloną od niego zaledwie o dwadzieścia
centymetrów. Za całe oświetlenie słu\yła tej rodzinie pojedyncza czterdziestowatowa
\arówka, która bez \adnej osłony zwisała pośrodku sufitu.
 Czy wiecie ile ci ludzie muszą płacić za ten swój  dom okropności ?  zapytałem. 
Dwadzieścia dolarów na tydzień, osiemdziesiąt siedem na miesiąc. Kiedyś to sobie
obliczyłem: właściciel ma dziewięćset dolarów miesięcznie za sam czynsz i jest to właściwie
w całości jego zysk. Nierzadko się zdarza, \e w ciągu jednego roku pieniądze zainwestowane
w taką ruderę zwracają się właścicielowi w wysokości 20 procent netto.
 Czemu ta rodzina się po prostu nie przeprowadzi?
 Bo tak naprawdę czarni i Portorykańczycy nie mogą mieszkać tam, gdzie chcą  musiałem
przyznać.  To jest miasto gett.
86
 Naprawdę nie mogą dostać się do jednego z tych nowo budowanych osiedli?
śeby odpowiedzieć na to pytanie, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy milę dalej, do
wielkiego kompleksu budynków mieszkalnych. Wielu ludzi sądziło, \e te osiedla to
rozwiązanie problemu nowojorskich slumsów. Buldo\ery wje\d\ały na takie przeludnione
tereny jak ten, który właśnie zwiedziliśmy, burzyły stare domy czynszowe i budowały na ich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl