s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Dalej!  rozkazał Bgr.
Bili przeszedł do ciasnego wnętrza. Przypasał się do fotela pilota i wyciągnął dłonie do sterów.
 Nie ruszaj niczego, placku wołca. Zdalne sterowanie. Miłego dnia...
Głos Czingera zginął w huku rakiet i kapsuła wystrzeliła prosto w ognistą chmurę rozgorzałej
właśnie bitwy. Bili pisnął cienko, gdy wokół zaczęły eksplodować pociski i torpedy.
Rakieta przebiła się przez całe to zamieszanie i zaczęła spadać na błękitną planetę.
Silniki umilkły i Bili tylko patrzył z przerażeniem na coraz bliższe chmury.
Na spotkanie wybiegła mu najeżona wieżyczkami strzelniczymi baza. Spadochron zadziałał
dosłownie w ostatniej chwili i kapsuła wylądowała miękko na samym środku placu musztry.
Pokrywa włazu odpadła. Rill przyklepał posiwiałe teraz włosy, wepchnął żołądek z powrotem na
miejsce i w ogólno-wojskowym stylu wylazł na zewnątrz.
 Stój, szpiegu, albo przerobię cię na żarcie dla psów! Wartownik mierzył prosto w kiszki
Billa. Palec trzymał na spuście broni.
 Urgglel  powiedział Bili.
 %7łe jak?
 Znaczy, tumanum cretinuml  Skóra poszarzała Billowi pod kolor włosów.
Zapomniał hasła!
 Co tu się dzieje?  spytał generał, który pojawił się nagle obok. Miał na sobie pełną
kamizelkę kuloodporną.
 Kapsuła wylądowała. Ten szaleniec był w środku. Nie mówi po ludzku.
 Nonsens. Nie widzicie, że to oficer? Zwykli żołnierze mogą być pomyleni, oficerowie bywają
co najwyżej ekscentryczni.  Odwrócił się do Billa i zasalutował.  Witamy na Parra Noyi,
admirale.
 Eeee  beknął Bili.
 Rzeczywiście  powiedział generał, wytrzeszczając oczy.  Imbecyl.
 To jest to!  krzyknął radośnie Bili.  Imbecylić! Miło mi pana spotkać, generale.
Mieliśmy drobną potyczkę, straciliśmy kilka tysięcy okrętów, ale oni też nieco oberwali.
 Nie da się usmażyć omletu, nie tłukąc jajek.
 Zwięte słowa. Wskoczyłem do kapsuły na chwilę przed tym, jak mój pancernik eksplodował.
A teraz, czy mogę prosić o okazanie mi odrobiny gościnności i ukaranie tego tu żołnierza za
mierzenie nabitą bronią w przełożonego?
 Oczywiście. Oddać mi broń i zgłosić się w areszcie. Dwa lata przydziału do batalionu
roboczego. Odmaszerować.
Akając z rozpaczy, żołnierz powlókł się na zesłanie. Oficerowie zaś, obaj we wspaniałych
humorach, skierowali się noga w nogę do kantyny, gdzie wznieśli szampanem radosny toast.
 Za militaryzm ogólnoplanetarny  krzyknął Bili.  Niech trwa jak najdłuższej!
 Za flotę kosmiczną, niech jej szlag rychły nie trafia!
Bili wychylił szklanicę i uśmiechnął się, gdy znów mu dolano.
 To Parra Noya, prawda?
 W rzeczy samej.
 Chyba przypominam sobie kosmogram, który przyszedł na chwilę przed detonacją statku. Było
w nim coś o jeńcu...
 Pewnie chodzi o naszego Czingera!
 No wiecie państwo... Jeszcze nikt nigdy nie pojmał Czingera...
 Bo niewielu jest tak sadystycznych i wojowniczych militarystów jak my! Chce pan zobaczyć
tego robala?
 Tak się nazywa?
 Podobnie. Mówi na siebie  Mgr .
 No to prowadz, kolego. Czy mogę wam pomóc w torturach lub czymś w tym stylu?
 Miło z pana strony, że pan o tym mówi. Zobaczę, co się da załatwić.
Dokończyli butelkę, zapalili cygara i ruszyli w głąb fortecy. Po drodze mijali kolejne
posterunki, strażnicy prezentowali broń. Po długiej wędrówce stanęli przez ścianą wpuszczonego w
skałę metalu. Miejscowe gryzonie czmychnęły im spod nóg. Pełniący tu służbę wartownicy pokryci
byli pleśnią i pajęczynami. Ostatnia brama stanęła otworem, zamknęła się za nimi, wartownik
zaprezentował broń i odsunął się na bok. Bili spojrzał na przykutego do ściany Czingera.
 Myślałem, że oni są więksi.
 Małe czy duże, co za różnica? Zawsze zielone, z nadmiarowymi łapami. To wróg i trzeba go
zniszczyć.
 A co to za dziwna broń, którą miał ten strażnik?
 Nowość. Paralizator. Wysyła pierścienie energii i oplątuje ofiarę więzami paraliżującej
radiacji. Nie do zerwania.
 To chyba czary. Mogę zobaczyć?
Nie czekając na pozwolenie, Bili wziął karabin, odwrócił i spojrzał w lufę. Odwrócił go
ponownie i strzelił do generała i wartownika. Padli, krzycząc, i spowici purpurowym płomieniem
zaraz stracili przytomność. Bili spojrzał przez kraty na Czingera.
 Grtzz?
 Zmtzl Miło mi cię widzieć, wulgarna ludzka istoto wysłana przez mego współmrowiskowca
Bgr. Możesz się już odimbecylić.
Na to słowo Bili stał się znów sobą i zaszczekał zębami ze strachu.
 No tu umarł w butach! Jesteśmy w trzewiach fortecy wroga!
 Stul pysk  zaproponował uprzejmie Mgr i zerwał bez trudu łańcuchy.  %7ładen człowiek by
tego nie dokonał. Tego też nie potraficie  powiedział, zginając pręty krat i wychodząc z celi. 
Widziałeś tu gdzieś jakieś roboty?
 Czemu?
 Nie próbuj myśleć, tylko odpowiadaj. I tak niczego nie wymyślisz. Roboty były?
Metalowi ludzie na kółkach i ze szklanymi oczami.
 Tak, chyba tak. Na korytarzu był mechaniczny sprzątacz.
 Doskonale.
Czinger przeskoczył nieprzytomnego generała i podszedł do płytki kontrolnej przy framudze
wrót.
 Imbecylić  powiedział i przycisnął guzik. Drzwi uchyliły się nieco i Bili podszedł bliżej.
 Straż, chodzcie no tu na chwilę  powiedział przez szparę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl