s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjmę.
- Hmm... Aaa, tej to już dawno nie ma. Dziś rano wzięła, co się dało i zabrała się stąd,
ot co. Kat zaczynała drętwieć szyja, więc przekręciła głowę. Teraz lepiej widziała swoją
rozmówczynię. Staruszka była tak drobna, że musiała stać na palcach, by oprzeć ramiona na
szczycie balustrady. Jej suknia z purpurowej satyny była skrojona według mody z ubiegłego
stulecia, ale sprawiała wrażenie nowej.
Także sznury pereł, szmaragdów i rubinów na szyi i nadgarstkach wyglądały na
prawdziwe - przynajmniej w tym świetle.
- Spakowała manatki?
- Zabrała wszystko - odpowiedziała kobieta. Akcent zdradzał, że pochodziła ze
szkockich Highlandów. - Wyniosła od razu. Co nie było zbyt trudne, zważywszy, że jej pani
była już przygotowana do wyprowadzki.
- Rachel chciała zmienić mieszkanie? - to była nowina.
- Ja tam myślę, że raczej opuścić Londyn.
- Wyjechać?
- Tak mi się wydaje, chociaż nie była specjalnie rozmowna. W tym tygodniu była
całkiem do niczego: to w skowronkach, to znów bała się własnego cienia. Coś mi się widzi,
że dorwała trochę pieniędzy - stara kobieta mruczała pod nosem. - I na co jej przyszło?
- Ale... Myślałam, że był tu konstabl. Jak Mary Grant mogła wszystko zabrać bez jego
wiedzy? Zainteresowanie Kat szczegółami zdawało się zupełnie nie dziwić starej kobiety.
Zamyśliła się i znów zamruczała.
- On? Powiadam, że wyszedł o pierwszym brzasku. A i tak miał nie lada zagwozdkę.
Ile ludzi przewinęło się przez te schody... Więcej niż za jej życia.
- Pewnie władze... - Kat zawiesiła głos zachęcająco.
- Taa, trzykrotnie. Przynajmniej myślę, że to władze. A potem młody z kluczem.
Ciekawość Kat szybko wzrosła. Młody człowiek, który miał klucz? %7ładen z
kochanków Rachel, o ile było Kat wiadomo, nie był młody, poza tym Rachel nigdy im nie
dawała kluczy do mieszkania.
- Może to któryś z jej... kuzynów?
Staruszka zaśmiała się na cały głos, aż po ciemniejącej klatce schodowej poszło echo.
- Jeden z jej kochanków, chcesz powiedzieć. Nie musisz przy mnie owijać w bawełnę,
młoda damo, z niejednego pieca chleb jadłam.
Kat uśmiechnęła się do niej.
- Przychodził regularnie, czy tak? Kobieta prychnęła.
- Ten nie. Nigdy wcześniej go nie widziałam.
Ten uśmiech Kat zachowała dla siebie. Nie wątpiła, że staruszka pełniła straż na
schodach z wielkim staraniem, zapisując w pamięci wszelkie wizyty bez wyjątku.
- Ja tam uważam - powiedziała kobieta - że czegoś szukał. Szukał i nie znalazł.
- Naprawdę?
- Taa. Słyszałam go przez dobrych pięć minut, jak chodził z pokoju do pokoju. I myślę
sobie, że pewnie przeszukuje mieszkanie. A potem pierwsze, co robi, to przychodzi tutaj,
puka do drzwi i prosto z mostu pyta, czy może mam jakieś podejrzenia, dokąd udała się
pokojówka. A skąd niby miałabym wiedzieć? - stara kobieta wbiła w Kat taksujący wzrok. -
Też pewnie jesteś aktorką.
- No, cóż - odpowiedziała pospiesznie Kat. - Jeżeli Mary Grant rzeczywiście odeszła,
chyba nie mam tu czego szukać. Dziękuję pani za pomoc.
Kat czuła na plecach jasne, zaciekawione spojrzenie, gdy schodziła wolno na dół.
Dopiero na parterze usłyszała szczęk zamykanych drzwi.
Zciągnęła botki i powoli wspięła się na piętro, opierając ciężar ciała o ściany, by
schody nie zaskrzypiały.
Zamek w drzwiach mieszkania Rachel był prostym mechanizmem, nie stanowił
przeszkody dla osoby znającej się na rzeczy. Kat wślizgnęła się do środka i bezszelestnie
zamknęła drzwi.
W ciągu trzech lat od wejścia na scenę Rachel dorobiła się niezłego majątku. Pokoje o
ścianach wyłożonych drogą boazerią miały szlachetne proporcje, w oknach wisiały sute,
aksamitne zasłony. Stara kobieta miała jednak rację: tam, gdzie wcześniej stały lśniące
politurowane meble i sofy obite satyną, teraz pozostały jedynie niewielkie kupki śmieci.
Od posadzki wiało chłodem. Kuląc gołe palce, Kat przekradła się miękko przez pusty
salon i przylegającą doń jadalnię. Pokojówka Rachel zostawiła niewiele. Na tyłach domu
leżał pokój o ścianach wybitych pięknym różowym jedwabiem, w którym Rachel urządziła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl