s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przyda się jako zwiadowca. Chcę też, by nauczył się strzelać.
Jim i Var tylko patrzyli na siebie.
 Przełamię lody  ciągnął Wódz  ale potem będę musiał wracać, zanim
ktoś zauważy, że mnie nie ma. Var, bądz tak uprzejmy i przynieś mi ten dzbanek
 wskazał na brązowe, gliniane naczynie stojące na starym pniaku po drugiej
stronie polany.
Jim zaczął coś mówić, lecz Wódz szybkim gestem nakazał mu milczenie. Var
pognał susami w stronę dzbanka, lecz w połowie drogi zatrzymał się gwałtownie.
Skóra zaczęła go piec. Cofnął się o kilka kroków i ruszył w bok, szukając drogi
omijającej promieniowanie.
Zajęło mu to kilka minut, lecz w końcu znalazł przejście i dotarł do dzbanka.
Przyniósł go do nich, powtarzając swą krętą drogę. Do Wodza i Jima dołączył
w tym czasie tuzin innych mężczyzn. Wszyscy obserwowali go w milczeniu.
Var wręczył mu dzbanek.
 To prawda! %7ływy licznik Geigera!  wykrzyknął zdumiony Jim.  Jasne,
że nam się przyda.
Wódz oddal dzbanek Varowi.
 Bądz tak uprzejmy i postaw go na ziemi daleko od nas.
Var wykonał polecenie.
 Pokaż mu jak działa karabin  powiedział Wódz do Jima.
Tamten udał się do namiotu i przyniósł stamtąd przedmiot przypominający
skryty w pochwie miecz. Uniósł go i skierował węższym końcem w stronę dzban-
ka.
 Będzie huk  ostrzegł Vara Wódz  ale to nie zrobi ci krzywdy. Radzę
patrzeć na dzbanek.
Var usłuchał. Nagle tuż obok niego rozległ się grzmot, pod wpływem które-
go podskoczył, sięgając odruchowo po broń. Odległe naczynie rozprysło się, jak
uderzone maczugą. Nikt go jednak nie dotknął, ani niczym w nie nie rzucił.
 Zrobił to kawałek metalu z tej długiej broni  powiedział Wódz.  Jim
pokaże ci, jak to się dzieje. Zostań z nim, jeśli zechcesz. Wrócę za parę dni. Od-
dalił się biegiem, tak samo, jak przybył. Jim zwrócił się w stronę Vara.
31
 Jak to się stało, że nie jesteś jego poddanym, mimo że ćwiczył cię osobiście
i powierzył ci tę tajemnicę?
Var nie odpowiedział mu natychmiast. Choć nie zdawał sobie przedtem z tego
sprawy, była to prawda. Nie był poddanym Bezimiennego, ani członkiem żadnego
z podległych mu plemion, ponieważ nigdy nie został pokonany w Kręgu. Walczył
tylko raz, gdy zdobył prawa mężczyzny. Z reguły młody wojownik przyłączał
się do plemienia, które sobie wybrał, rzucając rytualne wyzwanie jego wodzowi.
Gdy przegrał, co było nieuniknione, bowiem żaden nowicjusz nie mógł mierzyć
się z wodzem, zgodnie z obowiązującym wśród koczowników prawem zostawał
poddanym, który z kolei podlegał Wodzowi. Jeśli młody wojownik walczył potem
z mężczyzną z innego plemienia i przegrał, zmieniał tym samym swą podległość,
jeśli zaś wygrał, jego przeciwnik przyłączał się do jego plemienia. Gdy tylko Var
zdobył imię i bransoletę, został wolnym wojownikiem i miał nim być, dopóki nie
utraci tej wolności w Kręgu.
Dlaczego Nieuzbrojony nie załatwił tej sprawy z Varem? I skąd Jim się o tym
dowiedział?
 Zawsze pamiętał, by mówić do ciebie  bądz tak uprzejmy lub podobnie
 powiedział Jim.  To znaczy, że nie może ci rozkazywać.
 Ja. . . nie wiem dlaczego  odparł Var. Widząc zakłopotanie na twarzy
tamtego powtórzył to staranniej, zmuszając język do prawidłowego wypowiedze-
nia słów. . .  Nie. . . wiem.
 Cóż, to nie mój interes  odparł Jim, udając, że nie dostrzega niezdarnej
wymowy Vara.  Ja nie będę się bawił w formalne zwroty. Jeśli ci powiem, że
masz coś zrobić, to nie będzie to rozkaz, tylko rada. Dobra?
 Dobra  odrzekł Var, wypowiadając te sylaby całkiem wyraznie.
 Będę musiał udzielić ci wielu rad, ponieważ broń palna jest niebezpiecz-
na. Może zabić równie łatwo jak miecz i to na odległość. Widziałeś, co się stało
z dzbankiem.
Var widział. Jeśli coś mogło rozbić dzbanek odległy o pięćdziesiąt kroków,
mogło też zranić człowieka z tej samej odległości.
Jim położył rękę na metalowym kamieniu u swego biodra.
 Popatrz. To pierwsza lekcja. To jest pistolet  taki sam, jak strzelba, tyl-
ko mniejszy. Jeden z setek, jakie znalezliśmy w skrzyniach w pewnym domu
w Złym Kraju. Musieliśmy użyć wykrywaczy Rentgenów, żeby wytyczyć dro-
gę. Nie wiem, jak szef się o tym dowiedział. Prowadzę ten obóz od trzech lat.
Szkolę ludzi, których on przysyła. . .  ale to nie należy do sprawy  zrobił ja-
kiś ruch i metalowy przedmiot otworzył się.  Widzisz, jest pusty w środku. To
jest lufa. A to jest nabój. Wkładasz nabój tutaj, zamykasz i gdy naciśniesz ten
spust  bach! Nabój eksploduje i jego czubek wylatuje tędy, bardzo szybko. To
tak, jak rzut sztyletem. Popatrz.
32
Odszedł kilka kroków, ustawił na sztorc kawałek drewna, po czym wrócił
i skierował w stronę szczapy pusty koniec pistoletu. Oparł palec wskazujący o ko-
łek, który nazywał spustem.
 Będzie hałas  ostrzegł.
Rozległ się nagły huk. Z pistoletu buchnął dym. Kawałek drewna podskoczył
w górę.
Jim otworzył broń, która teraz stała się wyraznie ciepła i pokazał Varowi jej
wnętrze.
 Widzisz, nabój zniknął. Jeśli obejrzysz sobie ten kawał drewna, to zoba-
czysz, gdzie uderzyła kula.
Wręczył broń Varowi.
 Teraz ty spróbuj.
Var przyjął od niego pistolet i z wysiłkiem wepchnął nabój do środka. Jego
dłoń nie pasowała jak należy do uchwytu, zaś palec był zbyt gruby i wykrzywiony,
by poruszyć spustem. Jim spostrzegłszy kłopoty młodego wojownika pośpiesznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl