s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czerwone skry i krwawy pot
Milsze niż słów pieszczonych dzwięk,
119
kinkiety  (z franc.) lampy na ścianach o specjalnym urządzeniu, zwiększającym siłę
światła.
120
cyceron  (po włosku  cicerone) przewodnik oprowadzający przybysza po nieznanych
mu miejscach.
73
Niż krwawe łzy w komnacie złotej,
Bo w pracy  zdrój szczęścia i cnót.
Ku niebu skroń  ku ziemi dłoń!
Tam Boga chwal  tu hartuj stal!
Tam dojść się ucz  tu kuj i tłucz!
Aby twa praca wydała plon,
Byś miał gotowy, gdy przyjdzie skon,
%7łelazny do nieba klucz.
Każde słowo potężnej pieśni brzmiało w powietrzu z taką siłą, że Złotopolski z młodym
inżynierem nie stracili ani jednego dzwięku.
 A co, panie?
Złotopolski milczał.
 W innej fabryce nie usłyszysz pan takiej pieśni.
 Dlaczego?
 Czyś pan nie słyszał po jakiemu śpiewają? W innych fabrykach pracują cudzoziemcy.
Złotopolski zmarszczył brwi i szybko zbliżył się do inżyniera.
 Jak pan to rozumiesz?
 Dyrektor oddalił cudzoziemców, a postarał się o naszych ludzi  odparł inżynier.
Obie ręce Złotopolskiego spoczęły na ramionach towarzysza.
 Dlaczego on to uczynił? dlaczego to uczynił?  pytał gorączkowo.
 Dla dobra ogółu. Ale co panu jest?
 Nic! nic!
Złotopolski zamilkł nagle i sposępniał jak noc. Zagadka, której nie chciała mu rozwiązać
Fanny, leżała teraz jasno przed jego oczyma.
Ale jasność owa daleką była od radości: czymże on był przy Iwaszkiewiczu?
Nagle w bramie fabrycznej odezwał się dzwonek.
 Dyrektor!  zawołał rudy inżynier.  Teraz ustępuję panom.
Jakoż po chwili w ciemnym mroku bramy fabrycznej zarysowała się wysoka, spokojna po-
stać Iwaszkiewicza.
Złotopolski szybko zbliżył się ku niemu.
 Panie!  rzekł smutnym, poważnym głosem  nie znałem pana, ale przed chwilą pozna-
łem i... teraz rozumiem Fanny... i ustępuję!...
Zanim Iwaszkiewicz zdołał ochłonąć ze zdziwienia, Złotopolskiego już nie było.
Koniec, czytelniku! W parę dni potem Złotopolski odjechał za granicę i osiadł w Dreznie.
Iwaszkiewicz ożenił się z Fanią, ale mimo namów pani Bujnickiej nie chciał porzucić fabryki,
którą i nadal w podobnym duchu zarządzał.
W Złotopolu za to na szwedzkich okopach kwitnęły ogórki, a jeno kości sodalisów póty
nie znalazły spoczynku, póki chłopstwo nie ulitowało się nad nimi i  owych świętych szcząt-
ków żołnierskich nie pochowało w poświęcanych grobach.
KONIEC
74
75 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl