s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Damien spojrzał na nią. Znów ją pocałował, długo i namiętnie.
- Zakładając przynętę - rzekł. Pociągnął ją do swego pokoju.
*
Sam wstał po ciemku z łóżka. Pod wpływem laudanum jego ruchy stały się wolne i niepewne. Ubrał się i
przesuwając ręką po boazerii, dotarł do ukrytych drzwi dla służby. Kiedy namacał deseczkę, nacisnął ją i zajrzał do
ciemnej wnęki za schodami prowadzącymi do kuchni.
Wziąwszy świecę, zszedł po stopniach. Kiedy znalazł się na dole, odszukał drzwi prowadzące do katakumb i zniknął
w mroku.
Grota wyglądała tak samo o północy i w południe. Nisze wypełniał wieczny mrok. Zwiatło świecy było zaledwie
iskierką w piekielnych czeluściach. Blask padł na drzwi do katakumb. Wpatrywał się w nie bardzo długo, nie
otwierając ich ani nie dotykając. Na jego twarzy malowało się poczucie winy i roztargnienie.
Odwrócił się z wolna. Opuścił grotę, wracając tą samą drogą. Jednak kiedy znalazł się w korytarzu dla służby, wszedł
w inne drzwi. Te schody były stare i zbutwiałe, zasnute pajęczyną.
Udał się nimi na samą górę. Na podeście znalazł zamaskowane drzwi. Pchnął je.
105
Wszedł do jej pokoju.
Postawił świecę na komodzie. Po prawej stronie były drzwi do sali lekcyjnej, wciąż zamknięte na klucz. Ale to nie
był jego cel.
Podszedł do kufra, jego twarz okryła się chorobliwą bladością. Zacisnął mocno powieki, wyglądał, jakby chciał
zatrzymać tę chwilę i nie ujawniać całego swego przerażenia. Potem, jakby musiał się upewnić, jakby musiał się
przekonać jeszcze raz, wziął świecę, która drżała w jego ręku, i wyjął z kieszeni marynarki stary klucz.
Otworzył kłódkę.
Wstrzymując ze strachu oddech, uniósł wieko kufra. Na widok zawartości skrzyni jego oczy wypełniło nieme
przerażenie. To, co dla niego znaczyła, wyraził bezradnym, zwierzęcym jękiem, który wydobył się z jego krtani.
Szybko zatrzasnął wieko i padł na kolana, walcząc z jakąś niewidzialną siłą, która teraz nie pozwalała mu go zamknąć.
Bardzo długo obejmował skrzynię. Płakał jak przerażone dziecko, jego szloch odbijał się echem w pustych
komnatach. Słyszały go tylko duchy.
27
Róża, w której Słowo Boga ciałem się stało.
Dante
Następnego ranka Damien poprosił Aleksandrę, żeby się z nim spotkała w ogrodzie. Panował przenikliwy chłód,
niebo wznosiło się nad ziemią jak nieskazitelnie lazurowa kopuła, horyzont ciągnął się w nieskończoność, tylko na
zachodzie wznosiły się złowrogo wzgórki kopców.
Owinięta płaszczem weszła do ogrodu, kuląc się na lodowatym wietrze. W pierwszej chwili wydało się jej, że nikogo
tu nie ma i że Damien zapomniał o spotkaniu. Ale wkrótce poczuła, jak obejmuje ją w pasie swymi silnymi dłońmi.
- Gdzie byłeś, mój drogi? - spytała. - Czasem ogarnia mnie lęk, że jesteś duchem w większym stopniu niż ona.
Zakradasz się niepostrzeżenie... - uśmiechnęła się do niego.
Patrzył na Aleksandrę, jego oczy byty zimne i pełne pożądania.
Pozwoliła mu pocałować swe usta. Dopiero po dłuższej chwili zdołali oderwać się od siebie.
- Czekałem tutaj, za furtką. Chciałem ci zrobić niespodziankę - rzekł.
- Nie wiedziałam, że jesteś tak podstępny. - Na jej ustach znów zakwitł uśmiech.
Pocałował ją i szepnął:
- Nawet po pierwszej nocy?
Zapłoniła się. yle postąpiła, pozwalając mu na to. Postąpiła bardzo zle, ale było to tak nieskończenie potężne i
słodkie, że nie znajdowała w sobie dość sił, by to przerwać. Kiedy była z nim, konwenanse narzucane przez
społeczeństwo przestawały się liczyć. A razem z nimi ginęła też jej nieśmiałość. Na krótką chwilę rozkwitała w jego
ramionach. Jej miłość do Damiena stała się jak róża: jej ciało było płatkami, a dusza - zapachem. Oddała mu się z
niespotykaną szczerością i nie chciała ukrywać żadnych uczuć, nawet strachu. Z każdym dniem jej szczerość łączyła
ich coraz mocniejszą więzią. Stwierdziła, że nawet po przykrym doświadczeniu z Brianem potrafi chwytać szczęście
obydwiema rękami, strzec go z pasją i chłonąć z łapczywością, o jaką nigdy by się nie podejrzewała.
- Pozwoliłem sobie na jeszcze jeden figiel - szepnął wesoło. - Daj mi rękę.
Wysunęła dłoń spomiędzy fałd płaszcza i stała, drżąc na wietrze, który wpadał do ogrodu znad ogrodzenia.
Newell wyciągnął coś z wewnętrznej kieszeni płaszcza i wsunął na jej drżący palec.
Był to ciężki pierścionek z brylantami tak błękitnymi jak niebo, tak skrzącymi się jak ich związek. Nie była
przyzwyczajona do takiej biżuterii.
- Bez względu na to, co się stanie, musisz być moją żoną. - Spojrzał na nią. Jego twarz była ściągnięta od emocji i
naznaczona niedobrą pustką, która przecież mogła się nigdy nie wypełnić.
- Będę twoją żoną. Przysięgam - szepnęła.
Gdy stali pod murem biegnącym wokół ogrodu, znów ją pocałował i przez jedną chwilę znalezli azyl w tym
ucieleśnieniu dobroci i w sobie nawzajem.
Wiedziała, że ich szczęście jest zagrożone. Nie przetrwa, jeśli zło nadal będzie krążyło korytarzami Cairncross. Ale
decydująca chwila była już blisko. Instynkt głośno ją ostrzegał przed grożącym niebezpieczeństwem. Wkrótce nastanie
pokój i okaże się, czy będą wystarczająco silni, by znieść jego uderzenie. Wiedziała jedynie, że z każdym
pocałunkiem, z każdym czułym słowem i z każdą nocą w łóżku Damiena coraz bardziej rozwścieczali zło kryjące się
w Cairncross. Czarno odziana postać, ludzka czy nie, nie chciała dopuścić, by czyjaś dusza wyrwała się z jej objęć.
Zastawili pułapkę; przynętą była ich miłość. Pokusa słodsza od tych, jakie wcześniej znała. O jakich wcześniej śniła.
*
Damien wszedł do pokoju w wieży. Rzucił jedno surowe spojrzenie Millicent, która na jego widok szybko zniknęła
za perkalową zasłoną. Lady Bess siedziała na swym  tronie , z głową wspartą na poduszce, z jej ust wydobywało się
głośne, jednostajne chrapanie.
106
Usiadł w fotelu obok i ujął jej zdeformowaną dłoń, niegdyś tak miękką i kobiecą. Babka drgnęła i obudziła się,
czując jego dotyk. Spojrzała na Damiena zaspanymi oczami.
- Czemu przychodzisz zobaczyć się ze mną? Cóż to za niezwykła okazja? - W jej głosie można było dosłyszeć
przyganę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl