s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnie dobijało. Uspokoiłam nerwy i zapytałam:
 Jack, czy coś jest nie tak?
 Nie, wszystko gra  odparł cicho, a ja momentalnie
wytrzezwiałam. Nic nie grało.
Boże. Nie chciał iść do mnie. Ledwo ta myśl przyszła mi do
głowy, zdałam sobie sprawę, że to prawda. Nie dałam mu wyboru.
Nawet się dziś nie pocałowaliśmy. Założyłam, że chce ze mną być, nie
pytając go o to. Jezu. Był w drodze do mnie, chociaż wcale nie miał na
to ochoty.
Wciąż próbowałam to zrozumieć, kiedy podjechał autobus.
 To nasz?  zapytał.
Stałam w milczeniu. Powaga sytuacji była obezwładniająca.
 Przepuśćmy ten  powiedziałam w końcu. Odwróciłam się do
niego. Zaczerpnęłam powietrza. Musiałam być dorosła. Musiałam go o
to zapytać.
 Jack, nie chcesz jechać do mnie? Wcale nie musisz  wyrwało
mi się.
Roześmiał się, choć nie powiedziałam nic śmiesznego.
Przeczesał ręką włosy.
 Oczywiście, że chcę.
 Mówię serio, Jack  powiedziałam.  Naprawdę. Mogę wsiąść
do tego autobusu sama, a ty możesz wrócić na imprezę. Miło, że
odprowadziłeś mnie na przystanek. Naprawdę, spoko. Proszę 
powiedziałam z rozpaczą, choć nie do końca wiedziałam, z czego ta
rozpacz wynikała. Chciałam po prostu to zakończyć.
Zatrzymał się. A potem na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi.
 Naprawdę? Jesteś pewna, Ellie? Ja... Po prostu nie mam dzisiaj
na to ochoty.
Zrobiło mi się niedobrze. W gardle poczułam gulę. Przełknęłam
ślinę i zrobiłam najbardziej zawadiacką minę, na jaką mogłam się
zdobyć.
 Poważnie, Jack. Nie przejmuj się. Jestem zmęczona. Chcę iść
do domu. Wracaj na imprezę.
Odetchnął z ulgą. Jezu, on naprawdę uważał, że zmusiłam go do
wyjścia. Chciało mi się płakać, ale uściskałam go i uśmiechnęłam się.
A potem odwróciłam się i udałam, że studiuję rozkład jazdy, podczas
gdy łzy napływały mi do oczu.
 Hej!  zawołał głosem pełnym poczucia winy.  Ellie, nie... Nie
bądz taka.
Przełknęłam ślinę, otarłam powieki i zmusiłam się do kolejnego
uśmiechu. Dopiero wtedy odwróciłam się do niego.
 Jaka?  zapytałam niewinnie.
 Smutna... czy też wkurzona. To... to skomplikowane. Po
prostu... Dużo się teraz dzieje. Poważnie, tu nie chodzi o ciebie, tylko o
mnie.
Szczęka mi opadła, gdy usłyszałam ten wyświechtany frazes.
 Przepraszam. Po prostu... przechodzę ciężki okres.
Może jego rodzice są umierający? Nieco zmiękłam.
 Co się dzieje, Jack? Możesz mi powiedzieć?
Znowu przeczesał rękami włosy.
 To strasznie skomplikowane. Nie mogę o tym rozmawiać.
Poważnie, jesteś świetna, Ellie. Po prostu dzisiaj nie mogę jechać do
ciebie. Nie spodziewałem się tego. Przyszedłem na tę imprezę, mając
nadzieję, że będziesz, i oczywiście lubię spędzać z tobą czas, ale nie
myślałem, że będziesz chciała, żebym wrócił z tobą do domu.
Oczy szczypały mnie od łez. Jak mogłam wszystko tak opacznie
zrozumieć?
 Chodzi o to, Ellie  powiedział  że dzisiaj nie mam ochoty
jechać do ciebie. Nie chcę uprawiać dzisiaj z tobą seksu. Za dużo mam
na głowie.
Jego rodzice na pewno są chorzy.
 Nie musimy uprawiać seksu. Przecież możemy się tylko... 
Przerwałam. Słowo  poprzytulać nie chciało mi przejść przez gardło.
 Możemy po prostu razem posiedzieć  zakończyłam.
Westchnął.
 Nie jestem dzisiaj na to psychicznie przygotowany.
Szczęka mi opadła. Byłam w zbyt dużym szoku, żeby się
rozpłakać. Nie miałam nic do powiedzenia.
 Ale poczekam z tobą na autobus.
 Nie!  krzyknęłam ochryple.  Serio  ciągnęłam, starając się,
żeby mój głos brzmiał spokojnie.  Nic mi nie jest. Autobus zaraz
przyjedzie... Proszę, po prostu już idz.
 Na pewno?  zapytał z troską.
 Nic mi nie jest. Jestem dwudziestojednoletnią kobietą. Myślę,
że dam sobie radę. Nic mi nie jest.
Wyglądał na zaskoczonego.
 No dobra.  Wzruszył ramionami.  Zadzwonię jutro. Może
zjemy razem kolację?
 Jasne, nie ma sprawy  odparłam, ale stałam sztywno, kiedy
mnie przytulił. Potem odwrócił się i poszedł z powrotem na imprezę.
Wstrzymywałam oddech do chwili, gdy zniknął mi z oczu. A potem się
rozpłakałam. Akałam i łkałam. W końcu wyjęłam telefon i wybrałam
numer Lary.
 Lara...  zaszlochałam, gdy odebrała.
 Gdzie jesteś?  zapytała momentalnie.
 Na przystanku. Przy stacji Old Street. Obok... Starbucksa. 
Przełknęłam ślinę.
 Nie ruszaj się stamtąd  powiedziała i się rozłączyła.
A ja rozpłakałam się jeszcze bardziej. Powiedział, że nie jest
psychicznie przygotowany na spędzenie tej nocy ze mną. Psychicznie
przygotowany. Te słowa wirowały mi w głowie. Usiadłam na ławce.
Pijaczkowie, którzy na niej siedzieli, wstali i cicho odeszli, zostawiając
mnie samą. Nawet menele nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego.
Rozdział 30
Obudziłam się raptownie. Cyfrowy budzik na nocnym stoliku
wskazywał siódmą rano. Lara spała obok mnie. Wszystko nagle
powróciło. Jack odrzuca mnie w Shoreditch. Płaczę na rogu ulicy,
siedzę sama na przystanku. Lara zabiera mnie do domu taksówką.
Szlocham przez całą drogę. Po powrocie do domu wymiotuję. Wypijam
hektolitry ribeny.
Boże, ribena. Myśl o różowym soku sprawiła, że zrobiło mi się
niedobrze.
Głowa mi pękała. Skrzywiłam się z bólu, po czym wstałam
cicho, starając się nie obudzić Lary.
Na paluszkach przeszłam do łazienki. Czułam obrzydzenie do
samej siebie. Zdjęłam ubranie i weszłam do wanny, nawet nie patrząc
na siebie w lustrze. Wszystko mnie bolało. I wszystko mi się
przypomniało. %7łałowałam, że tak było, ale nie mogłam nic na to
poradzić. Znów zrobiło mi się niedobrze. Przekręciłam kurek
prysznica, ale nie wstałam. Siedziałam w wannie, przyciskając kolana
do piersi, a woda po mnie spływała. Nie miałam siły się podnieść.
Włożyłam korek, żeby wanna wypełniła się wodą.
Kiedy była już pełna, usiadłam wygodniej i zamknęłam oczy.
Poczucie odrzucenia było okropne. Nigdy wcześniej nie złożyłam
facetowi propozycji, oprócz tego razu, kiedy poprosiłam Jamesa
Martella, żeby pozbawił mnie dziewictwa, a on odmówił. To było jak
zły urok. Najpierw zostałam odrzucona przez chłopaka, który nie chciał
pozbawić mnie dziewictwa, a teraz przez faceta, który mnie go
pozbawił. Co za ironia losu!
Nagle dotarło do mnie, że jednak byłam T dziewczyną. Idiotką,
tracącą dziewictwo z pierwszym facetem okazującym jej
zainteresowanie, która potem angażuje się coraz bardziej, podczas gdy
on patrzy na nią z politowaniem i odchodzi tam, dokąd prowadzi go
jego kutas.
Uśmiechnęłam się cierpko, wyobrażając sobie, jak biega z pałą
na wierzchu, a ta, niczym drogowskaz, wskazuje mu poszczególne
dziewczyny. Pomogło. Uświadomiłam sobie, że to nic takiego. Po
prostu byłam kolejną dziewczyną, którą przeleciał jakiś złamas.
Zapomnę o tym. Nigdy go już nie zobaczę. Miałam Larę i Emmę. Jakoś
pogodzę się z faktem, że ofiarowałam swoje dziewictwo komuś, kto nie
był psychicznie przygotowany na to, żeby ponownie się ze mną
przespać. Czy byłam aż taka kiepska? Osunęłam się w wannie, starając
się zignorować ból głowy i mdłości.
%7łeby oderwać myśli od tego smutnego tematu, postanowiłam
sprawdzić esemesy. Jezu, jest wiadomość od Jacka. Nie mogłam teraz
się nią zająć. Ominęłam ją i znalazłam esemes od Paula.
Powiedział, że to niesamowite, że ciągle jeszcze jestem
prawiczkiem, i zrobiliśmy to! Tylko trochę bolało. Dzięki za radę, P.
Uśmiechnęłam się do siebie. Jak widać, nie wszyscy mężczyzni
to psychicznie nieprzygotowane skurczybyki.
***
Lara usiadła na klapie sedesu i spojrzała na mnie z troską.
 Ellie, na pewno nie chcesz, żebym ci to przeczytała?  zapytała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl