s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jestem więc tutaj, by zakończyć to wszystko, jak sobie życzę. Cokolwiek czynicie, ty lub
inni, by mnie powstrzymać, jest tylko żałosną grą na zwłokę. A teraz daj mi klucz.
- Nie dostaniesz go.
257
Rozwścieczony, uniósł ramię do ciosu. Zoe udało się zrobić unik.
Nieoczekiwanie zza zasłony śniegu wyskoczył Brad. Zauważyła błysk noża, ale nie
widziała, w co uderzył. Runęła naprzód, lecz w tej samej chwili zachwiała się pod
ciężarem Brada, odepchniętego z nadludzką siłą.
- Co za śmiałość.
Dostrzegła krew, intensywną purpurę na tle czerni. Potem Brad popchnął ją w tył i
zasłonił sobą.
- A ty? - odparował. - Ośmielisz się stawić czoło mężczyznie, czy wojujesz tylko z
kobietami? - Zważył nóż w dłoni.
- Albo śmiertelnymi - przemówił Pitte, torując sobie drogę przez śnieg. - Czy staniesz do
walki z kimś z własnego świata, Kane? Moc przeciw mocy, bóg przeciw bogu?
- Z przyjemnością.
- Cofnij się, kobieto - warknął Pitte, gdy Rowena stanęła u jego boku.
- O, tak. - Kane uniósł ramię. - Cofnij się.
Powietrze zawibrowało od uderzenia. Zoe poleciała bezwładnie w tył i wylądowała ciężko
na plecach tuż nad brzegiem rzeki. Obolała, z trudem przewróciła się na brzuch.. Kilka
metrów dalej Brad z zakrwawionymi ustami czołgał się w stronę noża, który wypadł mu z
ręki.
Masując obolałe ramię, dzwignęła się na kolana i zobaczyła Rowenę leżącą nieruchomo
na brudnym śniegu. Może już nie żyła? To w nią, uświadomiła sobie Zoe, Kane uderzył
swoją mocą.
Pitte krwawił, lecz wciąż trzymał się na nogach i walczył. Moc iskrzyła i dymiła w
powietrzu, w błyskach światła i smugach mroku, przy wtórze potwornych,
rozdzierających dzwięków.
- Schyl się - nakazał Brad, splunął krwią i mocniej chwycił nóż.
Zciana mgły i śniegu odgrodziła go od Kane'a.
- Jedz na Wzgórze! - krzyknął do Zoe. - Zakończ to!
- Nie wystarczy mi czasu.
258
Ciemność pochłania światło, pomyślała, pełznąc w stronę Roweny. Czuła przytłaczającą,
zwycięską ciemność. Drżącymi palcami ujęła dłoń leżącej. Była lodowato zimna, Jęcz
wyczuła słabe tętno.
Bogowie mogą oddychać, pomyślała Zoe. I mogą umrzeć.
Rozejrzała się i zobaczyła Pitte'a, który zawirował w przyklęku i uniknął o włos
morderczego ciosu.
- Pomóż mi - poprosiła z naciskiem. - Pomóż mi go powstrzymać.
Uniosła głowę Roweny znad śniegu, potrząsnęła nią, podczas gdy Brad usiłował przebić
się przez ścianę.
Gdyby jej się udało ocucić Rowenę i wesprzeć dzięki temu moc Pitte'a, mogliby
zwyciężyć. Nie chcąc dotykać śniegu stworzonego przez Kane'a, Zoe podpełzła do rzeki
i zanurzyła dłonie, by nabrać wody.
Zobaczyła odbicie młodej bogini, wojowniczki o twarzy takiej samej jak jej własna.
- Pomóż mi - powtórzyła Zoe, zanurzając rękę w wodzie.
I wydobyła miecz.
Połyskiwał srebrzyście w przyćmionym świetle i śpiewał w podmuchach wiatru. Opływała
go moc, czysta jak woda.
Wstała, oburącz dzierżąc rękojeść. I natarła z uniesionym mieczem. Bojowy okrzyk
wydobył się z gardła Zoe - niezupełnie jej własny okrzyk - na co Kane odwrócił się
raptownie.
Poczuła wstrząs, coś w rodzaju wyładowania elektrycznego, gdy przedarła się przez
ścianę. Zwiatło rozbłysło w tysiące iskier. Huczało jej w głowie, osmalona skóra piekła
żywym ogniem. Gdy Kane uniósł ramiona do uderzenia, wbiła mu ostrze prosto w serce.
Ziemia zakołysała się pod jej stopami, a ciało przeszyły dreszcze od nagłego podmuchu
zimna. Jego twarz zaczęła się zmieniać - wściekłość, nawet lęk zniknęły, a oczy nabrały
czerwonego zabarwienia. Wystająca szczęka i zapadnięte policzki położyły kres iluzji
urody.
Posiwiałe włosy zmieniły się w cienkie kosmyki, a wargi odsłoniły zęby, ostre jak sztylety.
Choć chwiała się na nogach z wysiłku, dzierżyła miecz mocno. Dysząc ciężko, stanęła
nad Kane'em i patrzyła na śmierć boga.
259
Wtopił się w mgłę - lub odwrotnie - aż pozostał tylko cień na śniegu. A potem śnieg
stopniał i pozostał jedynie czubek miecza, wbity w ziemię.
- Dzielnie walczyłaś, mała mateczko - wyrzekł Pitte głosem zdławionym z bólu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl