s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Henry Soames?  spytał krótko Yanbrugh. Soames oblizał spieczone wargi.
 Zgadza się. Chcę wiedzieć, dlaczego zostałem zatrzymany  powiedział i dodał
niepewnie:  Znam swoje prawa. %7łądam widzenia się z adwokatem.
 Przed chwilą jeden z pańskich kumpli zranił młodego policjanta  przeciął Yan-
brugh sucho.  Rudowłosy. Jeśli policjant umrze, trafi pan na ławę oskarżonych pod za-
rzutem współudziału w morderstwie.
Soames oddychał z trudem, strach chwycił go za gardło. Wreszcie udało mu się prze-
mówić.
 Człowiek, którego szukacie, to Morgan, Harry Morgan. To ten rudy.
 Kto z nim był?
Soames recytował pośpiesznie:
 Jesse Fletcher. Przyjechał razem z Morganem z Manchesteru. I jeszcze ten facet,
właściciel farmy  Costello.
 A jego bratanica?
 Ona też.
 A co z Jackiem Pope em?  wtrącił Dwyer.
Soames odwrócił się do sierżanta i potwierdził gorliwie:
 No tak, on też brał w tym udział.
 Kiedy pan odwiedził Rogana w więzieniu, omawialiście szczegóły jego ucieczki,
tak?  spytał Yanbrugh.
 Tak. Tego wieczora, kiedy Rogan uciekł, Pope czekał na niego z samochodem
i ubraniem.
 Kto kierował tym wszystkim?
111
 Facet nazwiskiem Colum O More.
Gregory spojrzał na inspektora, marszcząc brwi.
 Skądś znam to nazwisko.
 Pewnie  odparł Yanbrugh.  Był grubą rybą w IRA w latach trzydziestych i na
początku wojny.
Yanbrugh zwrócił się znów do Soamesa:
 A więc stoi za tym IRA? Chodziło o fundusze dla organizacji. tak?
 Rogan tak myślał.
 Uporządkujmy to wszystko  powiedział Yanbrugh.  Morgan i Fletcher zostali
wynajęci za wynagrodzeniem, tak?
 Pięć tysięcy na łebka. Rogan spłacał tylko dług wdzięczności. O More wmówił mu,
że powinien odwdzięczyć się organizacji za wyrwanie go z więzienia.
 A więc reszta łupu przeznaczona jest dla organizacji?
 Tak przynajmniej O More powiedział Roganowi.
 Ale pan wie, że było inaczej?
 To pan powiedział. Ten stary łobuz potrzebował pieniędzy dla siebie.
Yanbrugh kręcił głową z niedowierzaniem.
 Bajeczka dla grzecznych dzieci. Znam Columa O More a, wiem o nim wszystko.
Ten facet nie mógłby wykręcić takiego numeru.
Soames wzruszył ramionami.
 Jest śmiertelnie chory, rak czy coś takiego. Choroba zmienia ludzi.
Gregory rzucił nadinspektorowi szybkie spojrzenie.
 Kupuję to.
Yanbrugh kiwnął głową.
 Gdzie jest teraz O More?
Soames znów zwilżył językiem wyschnięte usta.
 Przysługa za przysługę  powiedział.
 Będziesz dyndał  powiedział spokojnie Yanbrugh.  Albo powiesz zaraz, gdzie
jest O More, albo tak cię skopię, że się nie pozbierasz.
 Jest na farmie ria wybrzeżu, zaraz przy szosie niedaleko Whitbeck  odparł po-
nuro Soames.  Miejscowość nazywa się Marsh-End.
 Ktoś z nim jest?
Soames zaprzeczył ruchem głowy.
 Jest sam. Rogan zamierzał jutro jechać do niego z pieniędzmi.
 Ale pan i pańscy przyjaciele mieliście inne plany  stwierdził Yanbrugh i zwra-
cając się do Gregory ego, powiedział:  To przynajmniej wyjaśnia strzelaninę na far-
mie. Prawdopodobnie chcieli zawładnąć łupem, a Rogan się sprzeciwił. Zna pan Marsh-
End?
112
 Nie, ale znam Whitbeck. Przy tej pogodzie możemy tam być za czterdzieści pięć
minut.
 No to ruszajmy.
Yanbrugh wyszedł szybko na dwór, Gregory i Dwyer poszli za nim. Soames został
sam; rozejrzał się szybko, czy nie ma jakiejś możliwości ucieczki, gdy wtem w drzwiach
stanął sierżant policji w średnim wieku, uśmiechając się szyderczo.
 Myślałeś, że zapomnieliśmy o tobie, co?
W tym momencie Soames zdał sobie wreszcie jasno sprawę z tego, w co wdepnął. Sa-
mochód z Gregorym, Yanbrughem i Dwyerem właśnie odjeżdżał. Słuchając oddalające-
go się warkotu silnika, Henry Soames po raz pierwszy w życiu poczuł się zupełnie sa-
motny.
* * *
Rów był do połowy napełniony wodą. Morgan przeszedł nim, brodząc, jakieś pięć-
dziesiąt metrów, po czym wdrapał się na groblę i zniknął w jodłowym zagajniku. Po
chwili nadjechał wóz policyjny, za nim drugi.
Wyglądało na to, że obstawili już wszystkie drogi. Morgan zastanawiał się, czy jakimś
cudem uda mu się uciec. Jedno wiedział: musi dotrzeć na wybrzeże. Jego jedyną szan-
są było Marsh-End i Colum O More. Gdy szedł przez zagajnik, nadjechał motocyklista
i zatrzymał się niedaleko. Morgan ruszył ku niemu ostrożnie, kryjąc się za krzakami.
Zobaczył policjanta, stojącego obok motocykla i studiującego mapę.
Po chwili policjant wyjął papierosa i zapalniczkę. Morgan, nie namyślając się, od- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl