s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

troską, gdyż jego uczestnicy udawali ludzi drugiej generacji.
Suzanne skinęła głową, ale jej uwagę przyciągnęła mi-nojska suknia o wymyślnym kroju,
całkowicie odsłaniająca piersi.
- Jest pewien okres waszej współczesnej historii, z którego mamy szczególnie wiele
artefaktów  powiedział Arak.  Chcielibyście zobaczyć?
Suzanne spojrzała na Perry'ego, który wzruszył tylko ramionami.
- Oczywiście - powiedziała.
Arak skręcił w lewo i poprowadził ich przez boczną galerię wypełnioną znakomitą grecką
ceramiką. Za następnym zakrętem znalezli nijako wyglądającą klatkę schodową. Wspiąwszy się na
wyższe piętro, znalezli się w obszernej sali wypełnionej sprzętem z drugiej wojny światowej.
Zebrane tu eksponaty sięgały od przedmiotów tak małych, jak plakietki identyfikacyjne i insygnia
mundurowe, po tak wielkie, jak czołg Sherman, samolot B-24 Liberator czy kompletna łódz
podwodna, ze wszelkimi stadiami pośrednimi. Nie ulegało wątpliwości, że wszystkie one
spoczywały kiedyś na dnie morza.
- Ja nie mogę - mruknął Perry, wędrując między eksponatami. - To przypomina raczej skład
złomu niż wystawę w muzeum.
- Wygląda na to, że nasza ostatnia wojna światowa przyczyniła się znacząco do
wzbogacenia waszej kolekcji - stwierdziła Suzanne. Wraz z Arakiem pozostała u szczytu schodów.
Nie były to zbiory, które mogłyby ją zainteresować.
261
- Bardzo znacząco - zgodził się Arak. - Obiekty takie jak te spadały na dno oceanu przez
przeszło pięć lat. Od kilkuset lat przeczesywanie morskiego dna jest naszą jedyną metodą
gromadzenia eksponatów.
Suzanne spojrzała na łódz podwodną.
- Czy gwałtowny postęp w dziedzinie techniki i badań podmorskich jest dla was
zmartwieniem?
- Tylko jeśli chodzi o możliwości sonarów - odparł Arak. -Zwłaszcza odkąd ich
wykorzystanie połączono z tworzeniem warstwicowych map batypelagicznych. Ta technologia
była jednym z powodów, dla których postanowiliśmy zamknąć porty wyjściowe, takie jak ten,
przez który dostaliście się do nas.
Podczas gdy Suzanne i Arak dyskutowali o sonarach i zagrożeniu, jakie stwarzają dla
bezpieczeństwa Interter-ry, Perry przemierzył całą salę. Niektóre z obiektów wydawały się w
idealnym stanie, inne były pokryte pąklami jak wrak na zewnątrz muzeum. Na końcu sali wystawił
głowę przez wychodzące na wschód okno i dostrzegł gigantyczne iglice, wspierające archipelag
Azorów.
Spojrzał w dół na dziedziniec muzeum i oniemiał z wrażenia. Stała tam taksówka
powietrzna z odkrytą przyczepą, na przyczepie zaś spoczywał Oceanus, batyskaf Benthic Marinę.
- Hej, Suzanne! Chodz coś zobaczyć! - krzyknął.
Suzanne podeszła szybkim krokiem. Arak ruszył za nią. Oboje wychylili się przez okno i
spojrzeli za wskazującym palcem Perry'ego.
- O Boże! - zawołała Suzanne. - To nasz batyskaf! Co on tu robi?
-Ach, tak. Zapomniałem wspomnieć, jak wielkie zainteresowanie wzbudził wasz statek
wśród kustoszy muzeum. Sądzę, że z waszym pozwoleniem zamierzają włączyć go do zbiorów -
powiedział Arak.
- Jest uszkodzony? - zapytał Perry.
- Bardzo nieznacznie. Wyspecjalizowane klony robocze odtworzyły zewnętrzne reflektory i
ramię manipulatora. Został też odkażony, ale poza tym jest w stanie nienaruszonym. Jesteś
obeznany z jego wyposażeniem?
262
- Trochę - przyznał Perry. - Ale nie z operacyjnego punktu widzenia. Suzanne wie więcej
ode mnie. Ja tylko dwa razy byłem w środku.
- Prawdziwym ekspertem jest Donald. Zna ten statek jak własną kieszeń - powiedziała
Suzanne.
- To wspaniale. Mamy parę pytań na temat sonaru, który, jak się okazało, jest jeszcze
bardziej wyrafinowany, niż sobie wyobrażaliśmy.
- To właśnie jego należy pytać - stwierdziła Suzanne.
- Co to za pojazd, na którym leży batyskaf ? - zapytał Perry.
- To bagażowa taksówka powietrzna - odparł Arak.
Michael za wszelką cenę starał się dotrzymać kroku Do-naldowi, który krążył po muzeum,
jak gdyby przyszedł tu trenować biegi, a nie oglądać eksponaty. Co kilka kroków musiał
podbiegać, żeby go dopędzić. Dawno już zostawili Sufę i Richarda daleko w tyle.
- Czemu, do diabła, tak zasuwasz? - wysapał Michael. -Co to jest, wyścigi?
- Nie musisz iść ze mną - odparł Donald. Skręcił za następnym rogiem i szedł dalej. Mijali
właśnie salę zawierającą renesansową rzezbę i malarstwo.
- Uznaliśmy z Richardem, że musimy wydostać się z In-terterry, i to jak najszybciej -
powiedział Michael. Brak mu było tchu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl