s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

dopiero poczÄ…tek starcia.
- Chodzmy, wstrzymujemy kolejkÄ™.
- Zadzwonię do ciebie po świętach. - Adrienne rzuciła mu
powłóczyste spojrzenie. - Musimy skrzyknąć się na jakiś
przyzwoity bankiet. Z całą paczką. Ty też możesz wpaść,
Bitsy. Jeśli zechcesz.
Tego Brett byÅ‚o za wiele. Nie miaÅ‚a zamiaru znosić bez­
czelności tej kobiety ani chwili dłużej.
- Mam na imię Brett, droga pani, a co ja zechcę zrobić...
- Ruszyć się stąd - przerwał jej stanowczym tonem Mi -
ael. - To chcemy teraz zrobić. Cześć.
- Zmieniamy numer telefonu - oświadczyła Brett, kiedy
Adrienne zniknęła im z oczu.
100 CYGACSKA SZKATUAKA
- Spotkałem się z tą kobietą jeden jedyny raz w życiu...
- To wszystko, co z nią robiłeś? Spotkałeś się?
- Tak.
- Nigdy nie byliście... no wiesz.
- Nigdy nie byliÅ›my... no wiesz - zadrwiÅ‚ z uÅ›mie­
chem.
Dopiero kiedy obejrzeli dwie następne choinki, wróciła do
tematu.
- Mówiła do ciebie: Mikę.
- Wymówienie dwusylabowego imienia przekracza jej
możliwości.
- Jeśli tak nisko oceniasz Adrienne, po co ją zaprosiłeś na
kolacjÄ™?
- Nie ja zaprosiłem, tylko ona mnie.
- To dlaczego się zgodziłeś?
- Byłem wtedy frajerem.
- Coś podobnego: frajerem... Wymówka dobra jak każda
inna.
- Teraz mam lepszy gust - szepnÄ…Å‚ jej do ucha.
- Nie każdy by się z tym zgodził.
- Na świecie jest pełno frajerów.
Kiedy cała rodzina zebrała się wokół choinki, ojciec Mi-
chaela wzniósł pierwszy toast.
- Egeszegere!
- Salut! - zawołała Brett, nie próbując nawet powtórzyć
węgierskiego słowa.
W ślad za wszystkimi Janosami wychyliła jednym haustem
kieliszek klarownego zimnego trunku.
- Nie jest to może hdzi pdlinka... pdlinka własnej roboty
- wyjaśnił Brett ojciec Michaela - ale da się wypić.
CYGACSKA SZKATUAKA 101
- Boże... co... co to jest? - wykrztusiła Brett, kiedy po
kilkunastu sekundach odzyskała głos.
- Gruszkówka - uświadomił ją Michael, poklepując
w plecy. - Dobrze siÄ™ czujesz?
- Jasne. - Nie mogła zrozumieć, dlaczego zaczęła nagle
mówić gÅ‚osem Lauren Bacall. - Dobrze, że nie jestem Å›pie­
waczką, musiałabym zmienić zawód.
- Rzeczywiście, nowicjuszowi palinka może się wydać
trochę szokująca - przyznał Michael.
- Dylan twierdzi... - Gaylynn uÅ›miechnęła siÄ™ rozbraja­
jąco - że nowicjuszowi cała nasza rodzina może wydać się
nieco szokujÄ…ca.
- Dylan, mój młodszy brat - wyjaśnił szybko Michael
- jest obieżyświatem.
- Dzwonił dziś rano - powiedziała Maria. - Jest teraz
w Nowym Meksyku, jeśli dobrze zapamiętałam.
- Ciekawe... Ostatnią kartkę do mnie wysłał z Oklahomy,
a nie z Nowego Meksyku.
- Zdaje się, że ten chłopiec nigdy się nie ustatkuje - wes-
tchnęła Marią.
- Czas na prezenty! - Konrad klasnął kilka razy w dłonie.
- Bo nie zdążymy do kolacji. - Odmówił krótką modlitwę
i sięgnął po najbardziej kolorową paczkę. - To coś dla ciebie,
Brett.
Brett nigdy jeszcze nie otwierała tak wcześnie prezentów
gwiazdkowych. Było jeszcze widno, ale Michael uprzedził ją,
że w ich domu kolacja wigijijna zaczyna się wówczas, gdy na
niebie pojawi siÄ™ pierwsza gwiazda, a prezenty otwierane sÄ…
zawsze przed kolacjÄ….
Hope, w swoim foteliku bujanym, piszczaÅ‚a z radoÅ›ci, kie­
dy Brett odwijała prezent z szeleszczącego papieru. Chwilę
102 CYGACSKA SZKATUAKA
potem, oniemiała z zachwytu, wpatrywała się w czerwoną
haftowanÄ… kamizelkÄ™.
- Podoba ci się? - spytała Maria.
Kiwnęła głową.
- To dobrze.
- Czerwony kolor przynosi szczęście - odezwaÅ‚ siÄ™ Kon­
rad. - Otwórz następny prezent. - Wręczył jej mniejszą pacz-
kę, w której była maleńka kamizelka dla Hope, również czer-
wona.
- To komplet dla matki i córki - wyjaśniła Maria. - Zro-
biłam go przed narodzinami Gaylynn. Teraz będzie należał do
ciebie i Hope.
- Nie wiem, co powiedzieć - szepnęła Brett.
- Zobaczmy, czy Hope będzie w niej do twarzy.
- Poczekajcie chwilÄ™ z tym pokazem mody, muszÄ™ rozpa-
kować prezent, który sam sobie kupiłem - powiedział Mi -
chael, wyjmujÄ…c z kartonowego pudÅ‚a kamerÄ™ wideo - z za­
Å‚adowanÄ… kasetÄ…, gotowÄ… do pracy.
Wszyscy po kolei zaczęli oglądać prezenty, wydawali
z siebie ochy i achy, podczas gdy Michael ich filmował.
- Obejrzysz prezent ode mnie? - spytał Brett, wręczając
jej małe pudełeczko.
- Trochę za małe na młotek... - zażartowała.
- Nie powiedziałbym. - Otworzył aksamitne puzderko
z maleńkim złotym młotkiem na serpentynowym łańcuszku.
Podoba ci się? - spytał niecierpliwie.
- Jest piękny - szepnęła. - Dziękuję.
- Pierwsza gwiazda na niebie! - ogÅ‚osiÅ‚ Konrad. - SkoÅ„­
czmy z prezentami i zabierajmy siÄ™ do kolacji.
Stół uginaÅ‚ siÄ™ pod ciężarem tradycyjnych wigilijnych po­
traw. Zaczęli od kapuśniaku, potem były ryby, kluski, świeże
CYGACSKA SZKATUAKA 101
owoce i specjalny Å›wiÄ…teczny chleb. Na deser ciastka z ma­
kiem w kształcie końskich podków - na szczęście.
- Dwoma filarami kuchni węgierskiej - rozpoczął żartob-
liwy wykład Michael - są papryka i mak.
- Papryka jest zdrowa - powiedziała z naciskiem jego
matka. - Zawiera mnóstwo witaminy C.
- Witaminę C, jeśli już o niej mówimy, odkrył węgierski
uczony - wtrąciła się Gaylynn.
- Moja siostra nie byłaby sobą, gdyby nie przypomniała
wszystkim, że jest nauczycielką - zadrwił Michael.
Gaylynn cisnęła w niego serwetką.
- Dzieci! - Maria pokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ… z dezaprobatÄ…. - Za­
chowujcie się przyzwoicie przy stole. Nawet mała Hope ma,
lepsze maniery.
- Szkoda, że nie widziaÅ‚aÅ› jej w akcji, kiedy je marchew­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl