s [ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A więc postanowiłeś, że to dla mojego dobra
- stwierdziła, prowokując go.
- Cholera, Meg! Kto ci to powiedział? James?
- Wyciągnął do niej rękę, potem opuścił i odwrócił się
do niej plecami. - DoszedÅ‚em do wniosku, że przypo­
mnisz to sobie we właściwym czasie - oświadczył
w końcu spokojniejszym tonem. - Nie wydawało mi
się, żeby którekolwiek z nas potrzebowało w tej chwili
komplikacji. Zresztą to nie ma żadnego znaczenia.
Minęło tyle czasu.
Może wszystko się skończyło, ale ból pozostał.
Widziała to w jego twarzy, w zmarszczkach wokół
oczu. Nie rozumiała, co się stało.
- Chyba masz rację - zgodziła się z rezygnacją. - Po
prostu nie lubię... tajemnic. Ale chciałabym wiedzieć
wszystko, o czym zapomniałam, a jednocześnie jestem
śmiertelnie przerażona tym, że mogę wszystko sobie
przypomnieć.
- Nie martw się - powiedział cicho i z napięciem.
- Pamiętam wszystko za nas oboje. - Podszedł do niej
i wyciągnął rękę. - Chodz, jest zimno.
Wahała się tylko przez moment, patrząc na męż-
49
czyznę, którego kiedyś musiała kochać, a potem
podała mu dłoń. Pomógł jej wstać i zajrzał głęboko
w oczy.
- Wiesz, jesteÅ› jeszcze Å‚adniejsza niż dawniej - rzu­
cił ze zdumieniem.
Nie wiedziała, jak to się stało, ale w następnej chwili
powiew wiatru sprawił, że włosy opadły jej na twarz
i Will odgarnął je. Jego ręce nie cofnęły się. Przyciągnął
ją bliżej.
PocaÅ‚unek byÅ‚ nieÅ›miaÅ‚y i zarazem namiÄ™tny, wype­
łniony wahaniem i tęsknotą mężczyzny, szukającego
utraconej kobiety. Coś we wnętrzu Meg rozgrzało się
i ożyło i po raz pierwszy od chwili utraty pamięci czuła,
jak pustka znika.
- Meg - jęknął Will. Gdy uniósł głowę, w jego
oczach zobaczyła cierpienie. Na moment mocniej
przytulił ją do siebie, a potem cofnął ręce. - Chodz
- powiedział ostrym tonem. - Wracajmy do domu.
Chcę, żebyś kogoś poznała.
- Kogo?
- MojÄ… siostrÄ™, Cleo.
I już ciągnął ją za sobą. Zdawało się, że kontakt
fizyczny między nimi jeszcze bardziej pogorszył jego
nastrój.
Meg otworzyła usta, lecz wiatr wtłoczył jej słowa
z powrotem do gardÅ‚a. ZresztÄ… pytanie Willa o cokol­
wiek i tak nie miało sensu. Uparł się, że nie powie jej
więcej, niż musi.
W kuchni znajdowała się długonoga siostra Willa
o brązowych włosach.
- Jesteście - powiedziała z uśmiechem. - Mówiłam
Willowi, żeby się nie martwił, ale znasz go. - Zerknęła
na patrzącego spode łba brata, a potem przeniosła
zaciekawione spojrzenie na Meg. - Nie, raczej nie,
skoro nie pamiętasz nikogo. Jestem Cleo, siostra
Willa, i mówię tak dużo dlatego, ponieważ jestem
okropnie zdenerwowana.
50
Meg uśmiechnęła się.
- Miło mi cię poznać. Will nie o wszystkim mi
opowiedział. - Wskazała go wzrokiem i w nagrodę
zostaÅ‚a obdarzona jeszcze jednym ponurym spojrze­
niem. - Czy my się znałyśmy?
- Wielkie nieba, tak - oÅ›wiadczyÅ‚a Cleo. - Or­
ganizowałyśmy razem wyprzedaże garażowe. Will
wściekał się, bo sprzedawałyśmy jego graty, a on
potem twierdził, że nadal ich potrzebuje.
- To nie były graty - mruknął Will. - Na waszych
wyprzedażach straciłem najlepsze meble.
- Graty - podkreśliła cicho Cleo, patrząc na Meg.
- Słyszałem, co powiedziałaś - powiedział Will,
patrzÄ…c na Cleo gniewnym wzrokiem. - Akurat ty
masz prawo tak mówić, biorąc pod uwagę to, jakimi
samochodami jezdzisz.
- Samochód jest Å›rodkiem transportu - poinfor­
mowała go Cleo. - Nie ma znaczenia, jak wygląda,
dopóki jest w stanie dotrzeć od punktu A do punktu B.
- Szkoda, że twoje samochody nie mogą nawet
dojechać do punktu B, nie gubiąc po drodze kilku
części - zauważył Will kwaśno, krzyżując ramiona.
Cleo westchnęła i odwróciła się do niego plecami.
- JesteÅ› mistrzem w obelgach, ale teraz zostaw nas
w spokoju i pozwól zająć się obiadem.
Will nadal patrzył groznie, pomagając Meg zdjąć
płaszcz.
- Jesteś w dobrych rękach - stwierdził ponuro,
wychodzÄ…c z kuchni. - PrzygotujÄ™ siÄ™ do pracy.
- Wychodzisz? - zapytała Meg, mając nadzieję, że
w jej głosie nie słychać rozczarowania. Pomimo spięć
czuła się lepiej, gdy był w pobliżu.
- Ostatnio mieliÅ›my kilka wÅ‚amaÅ„, wiÄ™c pomyÅ›­
lałem, że wezmę dziś nocną zmianę i zobaczę, czy uda
mi się zauważyć coś podejrzanego.
Meg skinęła głową i kiedy Will wyszedł, zaczęła
nakrywać stół na dwie osoby.
51
- A więc wrobił cię w rolę opiekunki - powiedziała
do Cleo.
- Nie nazwaÅ‚abym tego w taki sposób - zaprotes­
towała Cleo. - Po prostu nie chce zostawiać cię samej.
- Chce mnie wziąć pod pantofel - poskarżyła się
Meg i natychmiast pożałowała tych słów. - Wcale tak
nie myślę.
- Wiem, skarbie - odparła Cleo, poklepując ją po
ramieniu. - JesteÅ› teraz w trudnej sytuacji. Potrzebu­
jesz trochę czasu i wszystko samo się ułoży.
- Chciałabym, żeby to było takie proste.
- Czas i cierpliwość - oÅ›wiadczyÅ‚a Cleo, uÅ›miecha­
jąc się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • srebro19.xlx.pl